Pięć bram do świadomości

Czy zmysły jakie znamy są bramą do naszego umysłu i czy doznania jakie z nich czerpiemy pochodzą faktycznie z nich, czy raczej powstają w umyśle jako pewna ich wypadkowa? Czy można odwracać te relacje? Czy świadomość z jaką postrzegamy samych siebie i świat wokół jest pokłosiem informacji czerpanych poprzez zmysły i czy posiadalibyśmy świadomość nie posiadając zmysłów? Co świadomość faktu postrzegania świata i to, jak i co postrzegamy w nim zmysłami, może mieć wspólnego z neopogańskim postrzeganiem świata? Te i pokrewne kwestie spróbuję przedyskutować w moim artykule.

Pięć bram do świadomości

Zmysły. Wzrok, słuch, smak, węch i ogólnie rozumiany dotyk. Pięć kanałów, poprzez które, świadomie lub nie, poznajemy świat. Pięć kanałów, poprzez które świat daje się poznawać, poprzez które mówi nam, jaki jest. Pięć wrót, ciągle otwartych za życia ciała, prowadzących do i z gmachu naszego Ja. Związane z ciałem, jego narządami, jego funkcjonowaniem fizycznym, ale jakże bardzo, ostatecznie, wpływające na funkcjonowanie umysłu i świadomości. Zmysły.

Rodzimy się. Nagle wszystkie pięć bram otwiera się z hukiem, świat wiatrem doznań otwiera je wszystkie rozpoczynając naszą naukę. Czujemy nagle światło, zapachy, dźwięki, dotyk ludzi i ciepło i zimno świata, czujemy jego smak. Zaczynamy świat poznawać poprzez te pięć bram. Poznajemy poprzez nie również siebie, nierzadko słuchając własnoręcznie wydawanych dźwięków, ssąc swój kciuk lub stopę czujemy swój własny smak, dotykając się poznajemy swoje ciało i jego reakcje, wąchamy, i nierzadko smakujemy, ludzi nam bliskich i rozpoznajemy ich po ich wyglądzie. Strumień informacji z pięciu kanałów splata się ciasno, zsuwając się do nieświadomego postrzegania świata.

Dorastamy i rozkwitamy. Automatycznie bierzemy wszystko, jakim jest. Chłoniemy świat pięcioma zmysłami, odkrywając, że dawać mogą one nie tylko informacje, ale też przyjemność i przykrość. Ale czy jesteśmy świadomi tego, że zmysły są tak ważne? Z reguły nie. Traktujemy je i doznania z nich czerpane, jako rzecz całkowicie naturalną, jak oddech lub uczucie głodu. Uczymy się świata poprzez pryzmat pięciu torów informacji, postrzegając go jako jedność. Nie zastanawiamy się nad tym, że faktycznie jesteśmy jak słuchacz wielkiej orkiestry, nie rejestrujemy pojedynczych instrumentów, rejestrujemy muzykę świata. Muzykę, na którą składają się doznania z wszystkich zmysłów. Wchodzimy w interakcje ze światem również za ich pomocą, używając ich jako broni, ale i tarcz. Jesteśmy jak ktoś, kto siedzi na tronie życia nie zastanawiając się ile on ma nóg.

Czy kiedykolwiek próbowałeś słuchać muzyki tak by słyszeć tylko pojedynczy instrument? Czy kiedykolwiek próbowałeś patrzeć tak by zwracać uwagę tylko na jeden kolor? Czy kiedykolwiek wąchałeś świat tak by spróbować wyłapać tylko jedną nutę zapachu? Czy kiedykolwiek dotykałeś fizyczności przedmiotu tak by wyłonić w pełni jego fizyczną fakturę? Czy smakowałeś czegoś tak, by rozłożyć smak na elementy i „przyjrzeć” się pojedynczemu? Zapewne nie. Spróbuj jednak. Będzie to trochę doznanie jak powrót do okresu po urodzeniu, lub jak bycie doskonałym kolarzem, który nagle ma zwracać uwagę na ruch własnych nóg, balans ciała, ułożenie głowy – niejako patrzeć na szczegóły czegoś, co jest całością i w robieniu czego jest mistrzem.

photo-by-jonycunha

Czy kiedykolwiek próbowałeś wyłączyć któryś ze zmysłów? Zamknąć oczy, zatkać uszy, zatkać nos, wyłączyć dotyk? Da się? Niektóre ze zmysłów da się „wyłączyć”, jednak nigdy nie ma sytuacji by inny nie przejmował zadań. Możesz zatkać uszy, ale zaczniesz czuć dotyk palców w uszach; możesz zamknąć oczy ale będziesz czuł, że są zamknięte. Będziesz zawsze wiedział, że nagle „straciłeś” któryś z kanałów. Jesteśmy świadomi posiadania zmysłów dopiero gdy je tracimy, na chwilę, lub na stałe.

Przyglądaj się wrażeniom z każdego zmysłu osobno, rozplataj potok informacji o świecie na pojedyncze pięć nici – jak dziecko. Lub też „odbierz” sobie jeden lub kilka zmysłów na chwilę. W ten, czy inny sposób, zauważysz wtedy, że zmysły i wrażenia istnieją. Nagle zobaczysz drzewa w lesie.

Jak to wszystko ma się do neopogaństwa? Osobiście uważam, że neopogaństwo, różnych jego ścieżek, jest takim właśnie bardziej świadomym postrzeganiem i świata i samego siebie. Świadomym na tyle, na ile świadomymi jesteśmy faktu, że świat obserwujemy. Przyjrzyj się jakiemukolwiek rytuałowi dawnych religii, lub współczesnych form pogaństwa – w praktycznie każdym rytuale, czy to grupowym, czy indywidualnym, wrażenia zmysłowe grają ogromną rolę. Nawet, gdy któryś ze zmysłów pozornie nie jest pobudzany, to i tak jest to jakieś pobudzenie. Czy istnieje jakiś rytuał, w którym nie ma roli wzroku? Czy to, co widzimy nie ma znaczenia? Zawsze ma. Nawet, gdy celowo „odbiera” się wzrok poprzez zawiązanie oczu – jest to nadal udział tego zmysłu. Czy znasz jakiś rytuał, w którym dotyk przedmiotów, ziół, wreszcie innych ludzi nie miałby znaczenia? Czy znasz jakiś rytuał, w którym obecność dźwięku lub jego brak byłby bez znaczenia? Czy znasz jakiś rytuał, w którym zapach czy smak napoju nie występowałyby lub były bez znaczenia? Nawet, jeśli znajdziesz rytuał jakiejkolwiek ścieżki, który któregoś ze zmysłów nie pobudza – to i tak jest to ułuda, gdyż zmysł pobudzany jest zawsze, nawet gdy nie jest pobudzany fizycznie. Zawiąż oczy – ruszy umysł, splatając w tej chwili doznania z pozostałych czterech zmysłów – jakże wtedy bardzo związanych z żywiołami… Wyłącz jeden, dowolny, zmysł – zawsze pozostałe cztery zostają, wyostrzając się. Nie doświadczysz świadomości posiadania zmysłów nie próbując ich wyłączać. Smak wina, zapach kadzidła, dotyk bicza lub pocałunek człowieka, chłód odczuwany na widzianym oczami nagim ciele – wszystko to gęsta tkanina doświadczania chwili „tu i teraz”.

Osobiście uważam, że dopiero wtedy rytuał, taki lub inny, w pełni trafia i uruchamia świadomość, gdy doświadczany jest świadomie na wszystkich pięciu poziomach. Od urodzenia jesteśmy przyzwyczajeni do interakcji ze światem fizycznym poprzez zmysły – dlatego też i zmysłów używamy, by umysł nastawić na interakcje ze światem leżącym pod, obok, nad światem fizycznym. Mamy inny wybór? Mamy inne narzędzia? Co stałoby się gdybyśmy całkowicie wyłączyli doświadczenia zmysłowe? Czy jest to wykonalne? Nie jest. Nie za życia ciała.

Wyłączenie całkowicie wszystkich zmysłów jest technicznie praktycznie niewykonalne, a gdyby nawet było – czy wtedy sam umysł nie stworzy wrażenia działania zmysłów? Stworzy. I doświadczamy tego, gdy zamkniemy oczy – „widzimy” wtedy świat oczami umysłu. Doświadczamy tego, gdy patrzymy na zdjęcie soczystych wiśni – „czujemy” wtedy wyimaginowany ich smak i zapach.

9998-a-beautiful-woman-eating-an-apple-pv

Doświadczamy wrażeń zmysłowych nawet, gdy odcinamy zmysły. Umysł okazuje się wtedy być owym szóstym elementem, który doświadcza ostatecznie. Czyż umysł nie podsuwał Ci nigdy w sytuacji rytualnej ułud słuchu, smaku, węchu, wzroku lub dotyku? Zaskakujące, prawda? „Coś jest ze mną nie tak, czuję zapach!”, „Coś jest ze mną nie tak, „słyszę” dźwięk!”. Nie, nie jest nie tak. Czyż w sytuacji rytualnej nie jesteśmy jak niemowlęta, które „przyglądają” się swoim wrażeniom, dla których każde doznanie jest bardzo silne? Czy przyglądałeś się kiedyś małemu dziecku? Nie miało ono momentów wpatrywania się w coś, jakby zobaczyło coś niezwykłego, mimo że była to rzecz absolutnie mu znana? Czy nie przysłuchiwało się ciszy? Czyż z zapamiętaniem nie smakowało własnego palca, który przecież „nie ma smaku”? Czyż nie dotykało swojej głowy z zafascynowaniem godnym głaskania przedniego atłasu? Czy coś z dzieckiem jest nie tak, gdy nagle czuje coś, „czego nie ma”? Nie sądzę. To z nami, dorosłymi, jest coś „nie tak”, gdy dziwimy się dziecku, gdy rozkoszuje się czekoladą dosłownie od ucha do ucha, włączając w to ręce po łokcie. Czyż nie zdradza się w nas cichutki głos chęci, by tak samo, bez ograniczeń, swojemu smakowi dać podziałać, przy okazji odczuwając radość dotykania jedzenia, używając do tego nieuzbrojonych w sztućce rąk?

Siedziałeś kiedyś przed ogniskiem? Zapewne nie raz. Ot, ogień – prawda? Ale czy kiedykolwiek spróbowałeś przyjrzeć się tej sytuacji? Sobie samemu w tej sytuacji? Zapewne nie. Czy czułeś ciepły dotyk ognia? Powiesz: tak. Czy światło ognia? Powiesz: tak. Czy czułeś zapach dymu? Na pewno tak. Czy odczuwałeś specyficzny smak dymu? Zapewne. Słyszałeś jego szelest i trzask drewna? Na pewno. Okazuje się, że odczuwałeś te wszystkie rzeczy – ale czy odczuwałeś je osobno czy jako jeden, ciasno spleciony, obraz w umyśle? Zapewne, przyzwyczajony do całości, był to dla Ciebie po prostu ogień.

Ponownie zapytasz: Jak cały ten wywód ma się do neopogaństwa? A próbowałeś zobaczyć w świecie jego biegunowość? Jego żeńskość, jego męskość? Jego aktywność i jego pasywność, jego przyjmowanie i dawanie, jego pustkę i jego pełnię? Zapewne robisz to, krocząc taką ścieżką. Ale czy robiłeś to zanim na tę ścieżkę wszedłeś? Czyż nie widziałeś wtedy świata jako litej całości? Byłeś trochę jak dorosły, który zapomniał jak być dzieckiem. Zacząłeś jednak widzieć Boskość w świecie, ale i Boskość w sobie. Wymagało to jednak zobaczenia owych rzeczy z innej perspektywy.

whisper-408482_960_720

Zacząłeś widzieć całość jako ciasny taniec biegunów. Biegunów, które stanowią całość. Jak magnes, który dzielić można do poziomu wręcz proszku, a każda drobina zachowa i tak dwa bieguny. Nauczyłeś się postrzegać bieguny. Ale jak tego dokonałeś? Czego użyłeś? Zmysłów. Gdzie efekt powstał? W umyśle. Czyż świadomość tego, że świat jednak nie jest lity, ale jednak ostatecznie lity jest, nie była olśnieniem, swego rodzaju poznawczym szokiem? Zmysły zapaliły ową nową świadomość. Były bramami, poprzez które świat pokazał Ci swoją inną naturę, a Twój umysł był tym, co zrodziło w sobie ową świadomość. Czy byłbyś świadomy siebie samego, swojego istnienia, gdyby nie one? Czy byłbyś świadomy istnienia boskości w świecie gdyby nie one? Czy Boskość, nazywana różnymi imionami, mogłaby się Tobie uświadomić gdyby nie Twoje zmysły? Uważam, że chyba nie.

Zaobserwuj własnie zmysłami i umysłem „własności” świata, które osobiście, na pewnym poziomie, utożsamiam z żywiołami. Przyjrzyj się płynącej rzece. Zobaczysz w niej i oba bieguny, i każdą z „własności”. Zobaczysz ognistą wartkość i niszczycielstwo fizycznej wody, jej ziemną wytrwałość powolnego rycia skały, po której płynie, wodną cechę bycia potencjalnym miejscem narodzin życia i powietrzną właściwość wszechbycia, wypełniania swoją ruchliwością najmniejsze szczeliny owej skały i swego koryta. Przyjrzyj się teraz owemu ognisku. Trawiącej i rozkładającej cesze fizycznego ognia; jego ziemnej właściwości tworzenia nowej formy materii w postaci popiołu; jego wodnej nucie, która pozwala mu tworzyć zrąb życia dla organizmów, które skorzystają ze związków jakże łatwo po spaleniu materii przyswajalnych; jego powietrznej własności ruchu, rozprzestrzeniania się bez oceniania czy robi dobrze czy źle… Obserwując i ową rzekę, i owe ognisko używasz zmysłów – czy rozkładasz to, co zaobserwowałeś na składniki to inna kwestia – ważnym jest, że świadomość, która poprzez działanie zmysłów powstaje w Twoim umyśle, pozwala Ci odróżniać fizyczny ogień od fizycznej wody. A to z kolei, na planie czysto fizycznym, daje Ci szansę na unikanie poparzenia lub utopienia się, z drugiej strony pozwala się ogrzać i ugasić pragnienie. Poprzez zmysły Bogowie dali nam szansę postrzegania nas samych przez samych nas, postrzegania świata wokół, interakcji z nim tak, by zapewniać trwanie cykli, które trwają od chyba zawsze. Obecnie jesteśmy my, ludzie, obserwatorami świata poprzez nasze zmysły, kiedyś były nimi organizmy dużo, dużo prostsze… i są nadal, obok nas. Nawet tak proste, które potrafią tylko wyczuwać wilgoć lub jej brak. Ale tak jak im, tak i nam, zmysły zostały dane, by w tym świecie żyć i tworzyć go ciągle na nowo. Doświadczając go, na co dzień jadąc tramwajem, ale i doświadczając w rytuałach.

10631241844_4ed34c4d0e_b

Dopóki owy wiatr doznań, który z hukiem przy urodzeniu otwiera nasze postrzeganie zmysłami trwa, dopóty my sami, siedząc jak niewolę w ciele dorosłego człowieka na poduszce własnej świadomości, w środku gmachu z pięcioma bramami zwanego naszym imieniem, doświadczamy świata. Gdy bramy te zamykają się, czy to z powodu wieku naszego ciała, jego choroby lub wypadku, zanikamy dla świata, jednak pozostajemy sami z własnymi doznaniami, których w życiu doświadczyliśmy. Dzięki zmysłom. Dzięki wrotom, poprzez które świat i Bogowie mogli nas uczyć i naszą świadomość otwierać, poprzez które mogliśmy uczyć innych.

To, czy owe bramy otwierają się ponownie z hukiem, i czy jest ich ponownie pięć w ciele człowieka, czy też więcej lub mniej w ciele zwierzęcia mniej lub bardziej biologicznie zaawansowanego, jest zagadką, która rozwiąże się dla każdego z nas w momencie, gdy nasz gmach doświadczy zamknięcia owych wrót.
Ale to już kwestia na inną rozmowę…

Póki wrota są otwarte, tańczmy na owej poduszce w nurtach owych pięciu wiatrów – wszak radość i doznania zmysłów są tym, co Bogini, jak i my sami, tak cenimy.

 

Premislaus

Sheila