„Droga Pszczoły” i „Droga Wicca”, cz. II

Poprzednio mówiliśmy o tym, jak wizerunek pszczoły rozwijał się przez tysiąclecia i jak wpływał na duchowość. W kolejnej części artykułu przyjrzymy się temu, jaki wpływ mają pszczoły na wicca.

Wiccański Kowen i Pszczela Metafora

„Śniłem, że byłem pszczołą, a kiedy się obudziłem, zastanawiałem się, czy przypadkiem nie byłem pszczołą śniącą, że jest człowiekiem”
„Szamanizm i pszczoły”

Źródło: www.baselandscape.com/2015/01/
Źródło: www.baselandscape.com/2015/01/

Nasi przodkowie widzieli w pszczołach mistyczne stworzenia, wiążące świat materialny ze światem duchowym, wzór doskonalej organizacji społecznej oraz istoty, od których warto się uczyć. Dla wicca, jako spadkobierczyni starożytnej spuścizny duchowej, pszczoły także są bardzo ważne. Jedna z moich przyjaciółek, autorka artykułów i książek o wicca, Jo Pearson, powiedziała kiedyś, że bardzo trudno pisać o wicca bez wspomnienia o pszczołach. Jednak większość autorów ze względu na stereotypy pomija pszczele metafory i odniesienia. Może nadszedł czas, aby złożyć wiccański hołd tym maleńkim istotom i zobaczyć, co nas łączy.

Pszczoły związane były zarówno z księżycem, jak i ze słońcem, a także z ziemią. Wszystkie te trzy ciała niebieskie są bardzo ważne dla wiccan. Pszczoły widziane były jako przewodniczki dusz, przewodniczki po cyklu życia, śmierci i odrodzenia – jakże ważnego elementu wiccańskiej religii i praktyki rytualnej. Pamiętajmy, że wicca nazywana jest religią płodności i natury – cykl śmierci i odrodzenia odgrywa więc w niej ważną rolę. Całe Koło Roku jest jednym wielkim mitem o słońcu i ziemi, śmierci i odrodzeniu. Natomiast Esbaty to święta księżycowe.

Pszczoły były też przewodniczkami po zaświatach i ogólnie tym, co nazywamy światem duchowym, a wicca to religia ezoteryczna, w której duchowy wymiar jest niesamowicie ważny i blisko związany z wymiarem materialnym. Te dwa wymiary reprezentowane były jak widzieliśmy powyżej przez pszczoły i byki. Mówiliśmy także, że pszczoły reprezentowały komunikację poprzez taniec i związane były z roślinami mocy, które mogły wprowadzić w trans. Trans i taniec są ważną częścią wicca, choć używanie roślin mocy pozostawia się raczej indywidualnym wyborom poszczególnych wiccan, a wiele osób optuje za pomijaniem ich w swojej praktyce. Miód pitny lubimy wszyscy – albo przynajmniej zdecydowana większość z nas. No i oczywiście pszczoły były silnie związane z bogami i boginiami, które ważne są także dla wiccan – księżycową Artemidą/Dianą i Rogatym greckim Panem oraz Dionizosem. Jednak to społeczna organizacja pszczół, ich pracowitość i duchowo-mentalne połączenie, jakie wykazują oraz to, że są blisko związane z miłością i przyjemnością, jest tym, co stanowi, że pszczoły są bliskie wicca – przynajmniej w moim odczuciu. Pozwólcie zatem, że omówię te zagadnienia bliżej.

Miłość i Przyjemność

„Jak rozróżnić, co jest dobrą przyjemnością, a co złą? Idźcie na pola i do ogrodów, a dowiecie się, że dla pszczoły przyjemnością jest zbieranie miodu z kwiatów, ale także dla kwiatów przyjemnością jest dawanie pszczołom miodu. Gdyż dla pszczoły kwiat jest fontanną życia, a dla kwiatu pszczoła jest posłańcem miłości i dla obu: pszczoły i kwiatu, dawanie i przyjmowanie przyjemności jest zarówno potrzebą jak i ekstazą”.
Khalil Gibran ‘Przyjemność’

Źródło: Pinterest
Źródło: Pinterest

Wspominałam już, że dla starożytnych pszczoły były blisko związane z miłością i głęboką przyjemnością, a także seksem, natomiast miód widziano zarówno jako napój bogów, jak i środek pomagający w osiągnięciu ekstazy. Ci z was, którzy znają słowa wiccańskiego Pouczenia Bogini: „wiec śpiewajcie, tańczcie, ucztujcie, twórzcie muzykę i uprawiajcie miłość” oraz zdanie „wszystkie czyny miłości i przyjemności są moimi rytuałami”, domyślą się, że również te elementy pszczelich korelacji zgadzają się z naukami wicca. Choć tutaj zaznaczyć muszę, że wicca nie jest religią hedonistyczną, jak mogłoby się wydawać po powyższych słowach wyrwanych z kontekstu. Wszyscy wiemy, że seks z odpowiednią, kochaną osobą może mieć wymiar duchowy, a zjednoczenie ludzi poprzez duchową miłość i fizyczną ekstazę prowadzi do duchowych doświadczeń i zjednoczenia z całym stworzeniem. Jeśli tylko sobie na to pozwolimy.

We wspaniałej książce „Szamańska droga pszczoły” znalazłam piękny opis pszczelej miłości i ekstazy, który pasuje do tego, co sama chciałam napisać. Postanowiłam zatem przytoczyć obszerny fragment z nauk Mistrza Pszczół, który uczy nas, że:

„Kwiat jest kochankiem pszczoły: przychodzi do niej przesiąknięty pożądaniem, pokryty kwiatowym pyłkiem, a ona przyjmuje go jak panna młoda z otwartymi ramionami w bogatym i wonnym akcie miłości. To, z czego pszczoła czerpie najwięcej korzyści to fakt, że wyciąga swoje pożywienie z tych części rośliny, które przesiąknięte są jej seksualną energią. Pszczoła wysysa i zbiera karmę: pyłek i nektar z tych części rośliny, które są skąpane w seksualnej mocy, z jej organów rozrodczych, w ten sposób przenosi tą seksualną moc z widzialnej twarzy ducha do ula. Znamy tę siłę jako witaminę P – vita – życie po łacinie – boga Pana. To witamina boga Pana. Miód dla naszych przodków był boską substancją. Kapłanki Eleusis znane były jako Melissae, a ich świątynię nazywano ulem. Na Ścieżce Pyłku, świątynia – ul reprezentuje ciało kapłanki Melissy. Plaster miodu symbolizuje to, co jest wewnętrzne wobec fizyczności; alchemiczne ciało, w którym powstają najlepsze nektary i aromaty ziemskiego doświadczenia. Pszczoła i kapłanka Melissa wnoszą do ula to, co żyje w kwiecie. Jeśli się nad tym zastanowisz, odkryjesz naszą tajemnicę. Żyjący element tej seksualnej mocy, który jest rozsmarowany po całym kwiecie, zawarty jest także wewnątrz miodu, jaki produkuje pszczoła. Co robi ten miód? Tworzy zmysłową przyjemność, szczególnie na języku, i kiedy jest uwewnętrzniony, stwarza pętlę siły pomiędzy mocą seksualną, umysłem i emocjami. Co więcej, ponieważ pszczoła jest pod wpływem kosmicznych energii, poprzez porozumiewanie się z nią, cały kosmos może znaleźć drogę do ludzi i pomóc im wejść w to, kim naprawdę są i byli zanim rodzice, szkoła i kultura powiedziała im, kim być powinni”.

Kiedy mowa o seksie i pszczołach dużo osób może się skrzywić wiedząc, że robotnice seksu nie uprawiają w ogóle, a królowa tylko raz w życiu wychodzi z ula, żeby odbyć lot godowy w czasie którego tylko jeden truteń odniesie sukces i zapłodni ją, po czym umrze, kiedy jego narządy rozrodcze zostaną wyrwane z jego ciała. Brzmi mało romantycznie, a wręcz przerażająco, prawda? A jednak i tutaj można doszukać się ekstazy, jeśli bardzo się chce. Oto opis wizji inicjacyjnej z wyżej wspomnianej książki. Inicjację przechodzi mężczyzna, który po wielu dniach głodówki, choroby, bycia żądlonym przez pszczoły itp., w końcu ma wizję, w której staje się trutniem i trafia do ula i o której opowiada tak:

„Część mnie wiedziała, że znalazłem się w ulu i byłem przerażony. Byłem pewny, że zostanę odkryty i zażądlony na śmierć. Obcy w ulu, zabity przez wielkie pszczoły, ugodzony żądłami wielkimi jak miecze. Rozejrzałem się w panice, spodziewając się nadejścia przerażającego momentu. Otoczony byłem pochowanymi w swoich komórkach larwami, rosnącymi młodymi pszczołami, od których zależało przetrwanie kolonii. […] Byłem w samym sercu ula, w przedszkolu, najsilniej chronionej przestrzeni […] i cudem było, że w ogóle jeszcze żyłem. I nagle zrozumiałem, dlaczego. Powodem, dla którego nie zabito mnie jeszcze było to, że wcale nie byłem obcym. Sam byłem pszczołą Apis Mellifera, trutniem otoczonym 40 tysiącami żeńskich pracownic, a gdzieś w pobliżu musiała znajdować się także nasza królowa, nasz władca. Nie wiem jak długo się bałem, ale w końcu poczułem, że strach znika w miarę, jak zanikało moje poczucie bycia człowiekiem, a ja stawałem się jednością z nowym miejscem. Akceptowałem moje miejsce i mój cel w tym nowym świecie. Nie byłem człowiekiem, ale członkiem stworzeń zupełnie innego rodzaju. Moim obowiązkiem było zachowywać się tak jak wszyscy inni w tej katedrze – ulu. Czas, nieprzerwanie kontynuowany stracił swoją linearność, a dni i noce przenikały się raz po raz. Być może całe doświadczenie trwało tylko kilka minut, ale poza normalną rzeczywistością, tam gdzie nie ma zegarów, przeżyłem całe swoje życie. Usłyszałem odgłosy za sobą i od razu wiedziałem, co się dzieje. Nowa królowa przygotowywała się do jedynego w swoim życiu lotu poza ul. Celem tego lotu było zapłodnienie. Dla nas, trutni, był to moment kulminacyjny, wszystko to, dla czego istniejemy. […] Dziewicza królowa podeszła do wylotu ula, a my szliśmy za nią […] ochraniając naszą władczynię, robiąc wszystko, by jej święta misja została wypełniona. Rozłożyła skrzydła i zerwała się do lotu […] wzbijała się coraz wyżej i wyżej, zataczając coraz szersze kręgi […] a my, jej lojalne trutnie, lecieliśmy za nią i obserwowaliśmy jej lot. Nasze bzyczenie w końcu zwróciło jej uwagę […] a jej lot zaczął nas wzywać do złapania jej. Nagle byliśmy w pościgu. Czułem się szybki i wolny, byłem pszczołą, która odważyła się spojrzeć na królową i poprosić o więcej. Pragnąłem jej ponad wszystko, napędzał mnie buzujący w moim wnętrzu ogień, potrzeba odbycia stosunku, chęć walki i śmierci za przywilej zjednoczenia, zespolenia się z królową i zapłodnienia jej darem mojego własnego nasienia i mojego własnego życia. Byłem najsilniejszym, najodważniejszym, najszybszym z trutni i zasługiwałem na to, co miało się stać. Leciałem do niej, wiedząc, że zniszczę każdego, kto stanie na mojej drodze. Byłem pierwotny, niepohamowany, brutalny i całkowicie straciłem głowę. I nagle byłem przy niej. Wiedziałem, że moja ekstaza zakończy się śmiercią, ale to nie było ważne. To był powód mojego istnienia: walczyć, pokazać, że jestem warty, być najlepszym, opuścić ten świat, a jednocześnie istnieć nadal w moich dzieciach […] Udało mi się złączyć moje ciało z ciałem królowej i w ślepej, szalejącej pasji oddałem jej samego siebie, całego. W tym samym momencie, gdy umierałem, a moje podbrzusze wybuchało w bólach i świętej ekstazie, zostałem odrodzony. Obudziłem się w swojej ludzkiej formie. I zacząłem płakać, zawodząc, jakbym był opuszczonym dzieckiem, nagle przeniesionym w zupełnie obcy świat – przeżywając okrutny moment indywiduacji z połączenia, jakie znałem, będąc częścią jednego organizmu, organizmu, który stał się moim domem, moim sercem, moim ulem”.

Lubię ten fragment, bo zahacza o pewne ważne nauki wicca. Inicjacja jest bowiem dobrowolnie przechodzoną symboliczną śmiercią i oddaniem się kowenowi. Młody wiccanin podejmuje się chronić kowen, być lojalny, słuchać i czynić to, czego potrzeba dla dobra kowenu. Ponadto zgadzając się na śmierć swojego starego ja, staje sie nowym człowiekiem. Powyższy fragment opowiada też o bardzo silnym poczuciu jedności wewnątrz ula i w ten sposób zahacza o następny ważny element wicca: umysł grupowy.

Umysł Grupowy

Źrodło: Pinterest
Źrodło: Pinterest

Wicca to religia, w której mistycyzm i okultyzm, praktyka i doświadczenie, są ważniejsze od zewnętrznej warstwy dogmatów i zasad, choć oczywiście minimum zasad istnieć musi, aby wicca mogła funkcjonować jako zorganizowana religia. Jednak esencja, jądro i cel wiccańskiej praktyki odzwierciedlają opisane na początku pierwotne znaczenie słowa religia: dążenie do zjednoczenia, stania się jednością. W wicca chodzi przede wszystkim o wewnętrzne zjednoczenie różnych aspektów naszej własnej osobowości, zjednoczenie poszczególnych wiccan w jeden kowenowy organizm oraz zjednoczenia praktykujących z ich bogami. Wszystkie te rodzaje zjednoczenia są ze sobą ściśle powiązane i wpływają jedno na drugie. Każdy kowen posiada swój wyjątkowy egregor, klimat i charakter. Każdy kowen jest autonomiczny i unikalny i w miarę praktyki oraz poprzez inicjację staje się czymś więcej niż sumą jego jednostek – to organizm, którego elementy są lub powinny być połączone umysłem grupowym. Tak byłoby w idealnym świecie, ale wiadomo: osiągniecie takiego stanu nie jest łatwe. Praktykowanie magii i rytuałów zdecydowanie pomaga, jednak nie osiągnie się wymarzonego stanu bez indywidualnej pracy poszczególnych członków kowenu. Każdy wiccanin musi więc stawiać dobro kowenu ponad własną prywatę, musi kształtować siebie tak, by być godnym pokładanego w nim zaufania, wypracować altruistyczną postawę i okazywać naprawdę głęboki szacunek do innych osób w kowenie. Kowen staje się wtedy rodziną, domem i świątynią. Odpowiednia postawa jest źródłem sukcesu, ale ludziom niestety często bardzo trudno zrezygnować ze swoich własnych interesów czy racji.

Wielu z nas tak bardzo jest przywiązana do własnej indywidualności, że nie potrafi sobie wyobrazić, jak można być częścią większego organizmu. Wydaje im się, że stanie się częścią czegoś większego wymagać będzie od nich pozbycia się własnej indywidualności i zatracenia własnej osobowości, a takie zjawisko jest widziane jako negatywne. Jesteśmy bardzo przywiązani do własnego ego i nie chcemy go poświęcić. Samą ideę takiego poświęcenia widzimy jako podporządkowanie się, służalczość, rezygnację z własnej woli czy własnego myślenia i stanie się robotem. Niestety taka postawa ogranicza nasz rozwój, a – jak zwykle – warto jest poszukać złotego środka. Zbyt duże i niekontrolowane ego sprawia, że trudniej jest nam poznać samych siebie, a co za tym idzie, zjednoczyć różne aspekty nas samych. Zbyt wielkie uzależnienie od ego nie pozwoli nam też na transcendencję, wyjście poza siebie samych i przeżycie duchowych uniesień związanych z poczuciem jedności z całym wszechświatem, rzeką życia, całym stworzeniem i bogami. Ponadto nauka w wicca jest nauką uzewnętrzniania wewnętrznej wiedzy, wiedzy, która już jest gdzieś w nas, ale jeszcze nieodkryta i wiedzy, która czeka na nas w wiccańskiej kolektywnej świadomości. Gdy poddamy się i staniemy się częścią kowenowego umysłu grupowego, poprzez naszych arcykapłanów i więzy inicjacyjne staniemy się także częścią grupowego umysłu całego wicca i będziemy w stanie czerpać z wiedzy kolektywnej. Wiedza zacznie do nas sama przychodzić. Z kolektywnej świadomości poprzez naszą podświadomość dotrze do naszej codziennej świadomości i ze zdziwieniem zauważymy, że wiemy dużo, choć właściwie nie wiemy, kiedy się tego nauczyliśmy. Niestety ci, którzy sa bardzo zżyci ze swoim ego i stawiają na indywidualizm tak mocno, że mają problem w staniu się częścią organizmu, ci, którzy stawiają swoje interesy ponad dobro grupy i wykazują opór w dostosowaniu się lub słuchaniu – ci zazwyczaj mają problem w dostrojeniu się do umysłu grupowego, a więc i nauka przychodzi im trudniej, a nawet często odchodzą.

I tutaj z pomocą przychodzą nam pszczoły. Zjednoczenie w jeden organizm to coś, co pszczoły znają bardzo dobrze i opanowały do perfekcji. Pszczoły znalazły złoty środek pomiędzy tym, jak być częścią większego organizmu i zarazem indywidualną jednostką. Dla pszczoły bycie częścią wielkiego super-mózgu nie łączy się z zatraceniem własnej indywidualności i woli. To, co wie i myśli indywidualna pszczoła, jest bowiem częścią składową super-mózgu całego organizmu i jest dla niego ważne. Z kolei ten super-mózg kształtuje to, co myślą indywidualne pszczoły, ale że pszczoły nie przyzwyczają się do miejsc, idei i poglądów, a ich przetrwanie zależy od dostosowania się do nowych okoliczności – indywidualne pszczoły, które znają nowe okoliczności, kształtują kolektywne decyzje. W ten sposób indywidualna pszczoła posiada wpływ na umysł grupowy, podczas gdy umysł grupowy ma wpływ na pszczołę.

Najnowsze badania pokazują, że pszczoły w ulu podejmują decyzje wspólnie, a nawet demokratycznie. Przeżycie, znalezienie nowego domu, dostarczenie pożywienia i budulca itp. wymagają od pszczół współpracy na wielu poziomach: wspólnego odkrywania faktów o środowisku i dzielenia się tymi faktami z resztą roju, wspólnej dyskusji nad możliwymi działaniami i wspólnie osiągniętego konsensusu. Szczególnie ciekawe analogie przeprowadzili współcześni naukowcy między pszczołami i neuronami w ludzkim mózgu. Zauważono duże podobieństwa pomiędzy organizacją roju, a budową i działaniem mózgu. Mimo że każda podstawowa jednostka, czy to pszczoła czy neuron, mają tylko ograniczoną informacje i inteligencję to jednak jako całość grupy pszczół lub neuronów umieją kolektywnie podejmować trafne i mądre decyzje. Tak jak mózg jest dużo mądrzejszy i inteligentniejszy od poszczególnych neuronów, tak rój jest wiele razy mądrzejszy od poszczególnych pszczół. Jak u góry, tak na dole – analogię można odnieść do grup ludzkich. Suma umysłów wielu jednostek, o ile te jednostki myślą o wspólnym dobru, powinna być inteligentniejsza i posiadać więcej wiedzy niż pojedynczy umysł. Oczywiście w grupach ludzkich to nie zawsze działa, jako że ludzie wprowadzają do umysłu grupowego prywatne interesy, które często stoją w konflikcie z interesem grupy. W najlepszych wypadkach grupa nie będzie dobrze funkcjonować, w najgorszych będzie działać jak schizofreniczny psychopata.

Źródło: sherihowegallery.artistwebsites.com
Źródło: sherihowegallery.artistwebsites.com

Henry David Thoreau zauważył, że tłum ludzi nigdy nie dostosowuje się do standardu najlepszych i najmądrzejszych jednostek, ale zamiast tego schodzi do poziomu najsłabszych i najgłupszych. W kowenach niestety też tak czasem bywa. Zapewne dlatego ogarnięci siłą umysłu tumu, ludzie poddają się atmosferze i działaniom tłumu, przestając myśleć jak jednostki i zaczynają się zachowywać w niecharakterystyczny dla siebie sposób, a później czują się, jakby byli opętani. Tłumy mogą być bardzo niebezpieczne. Nietzsche także o tym pisał, gdy powiedział, że „szaleństwo jest rzadkie w indywidualnych jednostkach, ale w grupach… jest regułą”. Nie jest jednak aż tak źle – tłum ludzi może wspiąć się na szczyty ludzkości tak samo jak spaść w czeluść. Wszyscy znamy na pewno wiele przykładów na to, że ludzkie grupy podejmują złe decyzje, a jednak u pszczół się to nie zdarza. Pszczoły pokazują nam, że możliwe jest stworzenie takiej grupy, w której kolektywny iloraz inteligencji jest wyższy niż jej jednostek. Sekretem do sukcesu wydaje sie ego, którego altruistyczne pszczoły nie rozwinęły tak jak ludzie. Znawca zachowania pszczół Thomas Seeley, w swojej książce „Demokracja Pszczół” ze szczegółami omawia pszczelą organizację i sposób, w jaki pszczoły stają sie zarówno indywidualnościami, jak i częścią większego organizmu, więc gorąco polecam jego pozycję. Równie gorąco polecam książkę „Mądrość pszczół” Micheala O’Malley. Pszczela zależność, o której mówimy, jest silna i korzystna dla wszystkich. Tak, jak pszczoła dba o cały ul, tak cały ul dba o każdą indywidualną pszczołę, a indywidualny umysł pszczoły staje się integralną, choć nadal indywidualną częścią super-mózgu. Można powiedzieć, że pszczoły odkryły mistyczną wielość w jedności i jedność w wielości.

Dla ludzi doświadczenie połączenia naszego umysłu z innym umysłem, a nawet większą ilością umysłów może być nie tylko ekstatyczne, ale i wielce pouczające i wyzwalające. Poczucie, że jesteśmy częścią czegoś większego niż my sami, super-mózgu, super-organizmu i jako część tego wielkiego umysłu możemy wzbić się wyżej, wejść głębiej, zrobić rzeczy, o których nam się nawet nie śniło i do których sami z siebie nie bylibyśmy zdolni, jest jednym z najwspanialszych mistycznych doświadczeń. Poczucie, że nie jesteśmy sami, że należymy do wielkiego domu istot, którym możemy ufać i które możemy kochać jest czymś, czego nigdy się nie zapomina. Dzięki takiemu połączeniu czerpiemy z mądrości i wiedzy innych, bardziej doświadczonych osób bezpośrednio poprzez dostrojenie się do nich. To takie „Co dwie głowy, to nie jedna” – w mistycznym sensie. Pszczoły pozostają częścią świadomości zbiorowej przez całe życie i dopracowały ten stan do perfekcji, nie gubiąc przy tym swojego indywidualizmu, zdolności samodzielnego myślenia i decydowania o samych sobie. W ten sposób dostarczają nam więc bardzo pięknej i bardzo pomocnej analogii i metafory w odniesieniu do idealnego kowenu, choć jak każda metafora i ta ma swoje granice. Zaprawdę mogą nas wiele nauczyć.

Zanim przejdziemy do następnego tematu, warto wspomnieć że podobne „pszczele” podejście zarówno do jednostki, jak i do całej grupy istniało wśród niektórych pierwotnych ludów. Przetrwało ono np. w afrykańskich plemionach pod postacią Ubuntu. Jest to pojęcie pochodzące z języka Bantu, które oznacza coś, co można przetłumaczyć jako „człowieczeństwo”, ale także posiada specyficzną charakterystykę, bardzo różną od tego, co my rozumiemy pod tym pojęciem. Ubuntu jest bowiem człowieczeństwem skierowanym do innych ludzi i objawiającym się tylko dzięki/poprzez nich. To termin, który zakłada wiarę w uniwersalne więzy, łączące całą ludzkość. Desmond Tutu scharakteryzował to następująco:

„powiedzenie, że ‘człowiek jest człowiekiem poprzez innych ludzi’ afirmuje czyjeś człowieczeństwo (…) i sugeruje nam, że człowieczeństwo nie jest położone tylko i wyłącznie wewnątrz ‘mnie’ jako indywidualnej jednostki, ale raczej, że moje człowieczeństwo jest jednocześnie nałożone na inną osobę i na mnie. W ten sposób człowieczeństwo staje sie wartością, którą jesteśmy winni innym ludziom. Tworzymy siebie nawzajem i musimy podtrzymywać tę naszą inność w procesie kreacji. I jeśli należymy do siebie nawzajem, wtedy bierzemy udział w tworzeniu innych osób’. Afrykanie powtarzają ‘my jesteśmy, ponieważ wy jesteście i skoro ty jesteś, to ja definitywnie też jestem’. Przy czym ‘ja jestem‘ nie jest stałym podmiotem, ale dynamiczną samokonstrukcją zależną od różnorodności kreacji. Jednym słowem ‘ja jestem tym, czym jestem, ponieważ wszyscy jesteśmy”.

Być może jest to postawa podobna do tej, jaką wykazują pszczoły w ulu i być może w wielu kowenach działoby się lepiej, gdyby ludzie mogli się jej nauczyć i przestać pytać „co inni mogą zrobić dla nas”, a żyć tym, co „my możemy zrobić dla innych”. I tak dochodzimy do następnej ważnej paraleli pomiędzy wicca a pszczołami.

Wielkie Dzieło

„Badacze są jak mrówki: tylko zbierają i zużywają. Ale pszczoła… pszczoła zbiera materiał z kwiatów w ogrodzie i na polu, ale trawi i przekształca go poprzez swoją moc”.
Leonardo da Vinci

Koncept Wielkiego Dzieła jest niezwykle ważny w wicca. Wielkie dzieło zwane może być także poszukiwaniem Świętego Graala lub kamienia filozoficznego. Jako takie wiąże się z alchemią, a alchemia, jak wszyscy wiemy, jest nauką transformacji. Wielkie dzieło posiada dwa ściśle związane ze sobą wymiary: wymiar osobisty, polegający na indywidualnej transformacji swojej własnej osoby, oraz wymiar bardziej społeczny, polegający na wspomaganiu procesu transformacji innych ludzi oraz całego świata. Wielkie dzieło to dążenie do ideału, do doskonałości. To proces, który nigdy się nie kończy. Na osobistym poziomie Wielkie Dzieło jest ściśle związane ze starożytnym i bardzo ukochanym przez wiccan „Gnothi Seauton”, czyli „Znaj Siebie”, do którego można dodać: „kształtuj siebie” i „scalaj siebie” – transformacja poszczególnych aspektów naszej psyche i osobowości często polega na rozbieraniu się na części pierwsze i składaniu od nowa, na integrowaniu i zjednoczeniu naszego ego i cienia, animy i animusa itp. Na poziomie społecznym Wielkie Dzieło to służba dla bogów poprzez służbę dla ludzkości. W wicca nie stawiamy się, brońcie Bogowie, w pozycji służalczej, niemniej jednak mówimy, że kapłanki i kapłani są sługami bogów. Nie musimy wypełniać ich woli ślepo i posłusznie – zamiast tego wybieramy sposób, w jaki chcemy i możemy pomóc im realizować ich dzieło na tym świecie. Służba widziana w ten sposób staje się zaszczytem, przywilejem i narzędziem prowadzącym do zjednoczenia. Działamy wtedy na rzecz rozwoju duchowego całej ludzkości. Małymi kroczkami staramy się pomóc rozszerzyć świadomość tym, którzy na takie rozszerzenie są gotowi, uczymy, edukujemy i przede wszystkim świecimy przykładem.

Honey Bee Temple
Honey Bee Temple

Zdobywając mądrość i wiedzę oraz, dzieląc się nią, poszerzamy wiedzę i mądrość ludzi z nami związanych, którzy mogą kontynuować to, co robimy i być może odbije się to echem w świecie, nawet jeśli tylko na małą skalę. Słowo – jak nas uczono – ma wielką magiczną moc. Im więcej nas, tym lepsze rezultaty. Zewnętrzna i wewnętrzna praca na rzecz Wielkiego Dzieła są oczywiście blisko ze sobą powiązane. Kształtując siebie, kształtujemy nasz własny świat, nasze życie i otoczenie. Nasze myśli mają wpływ na to, co się dzieje. Nasza postawa ma wpływ na nasze myśli. Myśli mają wpływ na naszą postawę. To, co się dzieje, to, w jakim świecie żyjemy, jakie jest nasze otoczenie, kształtuje z kolei nasze postawy i myśli. Wszystko jest ze sobą powiązane i współzależne. Uświadomienie sobie tego faktu wymaga wzięcia odpowiedzialności za to, w jakim kształcie zostawimy ten świat. Jednak zbyt często te procesy nie są uświadamiane. Wielkie dzieło to podjęcie wyzwania i odpowiedzialności, determinacja, wytrwała i często ciężka praca, prowadząca do pogłębienia świadomości i do transformacji, opisanej przez alchemików jako proces przemieniania zwykłych metali w złoto lub produkcja kamienia filozoficznego. Proces ten jest blisko związany z procesem inicjacji, w którym godzimy sie umrzeć jako stare „ja”, by móc wykształtować nasze „nowe” ja. Modne new age’owe hasła mówią nam „Bądź zmianą, którą chcesz widzieć w świecie”, a stara mądrość uczy nas, że jeśli chcemy zmienić świat, musimy zacząć od zmieniania siebie. Warto jednak wspomnieć, że w rozwoju duchowym cel nie jest tak ważny, jak droga do niego, albo można powiedzieć, że droga sama w sobie staje się celem.

Paradoksalnie im bardziej myślimy o celu, im więcej do niego dążymy, tym bardziej on nam ucieka. Warto więc skupić się raczej na drodze. Zapewne dzieje się tak, ponieważ dążąc do NASZEGO celu, wychodzimy z egoistycznych pobudek – chcemy czegoś dla siebie, a w ten sposób pogłębiamy naszą indywidualność i oddzielamy się od innych, zaprzeczając całości, której częścią jesteśmy. Skupiając się na sobie i tylko sobie, przestajemy dawać z siebie. A Wielkie Dzieło to dawanie z siebie innym, to tworzenie owoców pracy z samego siebie i poprzez samego siebie. To dawanie, a nie branie, powoduje, że nasza moc rośnie. Altruizm i praca na rzecz innych może zatem stanowić całkiem dobrą drogę do osiągnięcia celu – nawet nie zauważymy kiedy dokona się transformacja. Niestety w dzisiejszych czasach kiedy rozwój duchowy jest niejako w modzie, dużo ludzi, w tym także wśród wiccan, skupia się właśnie na sobie i swoim rozwoju, zapominając o kontrolowaniu ego i służbie innym. W rezultacie, w najbardziej ekstremalnych przypadkach, mamy osoby wykorzystujące duchowość dla połechtania swojego ego, wywyższenia się ponad innych, osobistego lansu, zdobycia popularności lub stania się guru. Osoby z takimi tendencjami mają też tendencję do osądzania innych podług własnej miary i nie rozpoznają, kiedy ktoś prawdziwie wykonuje Wielkie Dzieło. Taka postawa niestety prowadzi do rozminięcia się z celem Wielkiego Dzieła czy duchowego rozwoju.

I znowu z pomocą i swoimi naukami przychodzą nam pszczoły. Wielkie Dzieło, jak powiedział Crowley, powinno być podejmowane w miłości i woli. Pszczoły związane są z miłością. I nie chodzi to o miłość tylko i wyłącznie do samego siebie. Pszczoły wszystko, co robią, robią dla dobra ula. Bardzo silne zjednoczenie z siostrami w umyśle grupowym całego ula daje im świadomość, że ul to także one same. Nie ma wielkiej różnicy. Dlatego wiedzą, że ich przetrwanie i dobrobyt zależy od przetrwania i dobrobytu ula, przy czym przetrwanie ula jest ważniejsze niż przetrwanie jednej pszczoły, więc zdolne są do największych poświęceń, a ich lojalność względem królowej i całego ula nie ma sobie równych. Nie mniej jednak pszczoły zachowują swoją odrębność i indywidualność, a także wpływ na decyzje grupowe. Tego naprawdę ludzie mogliby się nauczyć od pszczół, grupy działałyby sprawniej, a grupowe przedsięwzięcia częściej kończyłyby się sukcesem. Jak wcześniej pokazałam, pszczoły są tytanami pracy i stały się symbolem pracowitości, determinacji i wytrwałości. Wszystkie te cechy są potrzebne nam na naszej duchowej ścieżce, jeśli chcemy osiągnąć sukces. Praca w kowenie, jak praca w ulu, pomaga nam skupić się na innych, a także na sobie i zachować balans pomiędzy dwoma podejściami. Bliska kooperacja z innymi pomaga nam też przeglądać się w innych jak w lustrze, a to pomogą w samopoznaniu. Powróćmy na chwilę do cytowanego wcześniej pouczenia masonów:

„Ul jest symbolem przedsiębiorczości i nakazuje praktykowanie tej cnoty wszystkim stworzeniom… Tak, Człowiek został stworzony do społecznego i aktywnego życia, najszlachetniejszego rodzaju boskiego dzieła. Ten, który poniży się, nie dążąc do powiększania wspólnego zbioru wiedzy i zrozumienia, stanie się jak truteń w ulu natury, bezwartościowym członkiem społeczeństwa, niewartym ochrony masońskiej”.

Beehives in the garden with scarecrow, źródło: www.bees-and-beekeeping.com/
Beehives in the garden with scarecrow, źródło: www.bees-and-beekeeping.com/

Cytat ten odzwierciedla zasady Wielkiego Dzieła i wpasowuje się w porady dawane przez duchowych nauczycieli. Pszczoły niestrudzenie walczą o przetrwanie swojego świata i w każdej chwili swojego życia każda z nich jest gotowa na najwyższe poświęcenie dla dobra ogółu. To właśnie to pracowanie, w pierwszej kolejności dla innych, spowodowało, że pszczoły zasłużyły sobie na tak wysoką pozycję w tradycjach okultystycznych i ezoterycznych, zarówno w starożytności, jak i w czasach współczesnych. Nikt nam nie każe umierać za kowen czy nawet za ludzkość, ale dla nas, ludzi, dbanie o przetrwanie świata jest także dbaniem o to, żeby ten świat miał jak najlepszy kształt. Musimy zatem kształtować nasz świat nie tylko po to, żeby było nam samym w nim dobrze, ale żeby był to dobry świat, w którym wszyscy mogą być szczęśliwi, wolni i duchowo rozwinięci. Wielkie Dzieło to właściwie utopia, ale człowieka na ścieżce inicjacyjnej, dążącej do doskonałości alchemicznej przemiany, taka drobnostka nie powinna zniechęcać. Uczmy się więc od pszczół – one nigdy się nie poddają, jak długo żyją.

Wreszcie warto zastanowić się nad tym, jak pszczoły wpisują się w alchemiczną przemianę. Pierwsza myśl, jaka przychodzi, kiedy myślimy o transformacji zwykłych metali w złoto, to kolor miodu. Nazywany w przeszłości płynnym złotem, miód może stanowić silny symbol. Szybkim i wytrwałym machaniem skrzydełek pszczoły osuszają nektar, redukując w ten sposób ilość wody i koncentrując zawartość cukru. Ale to nie wszystko. Prawdziwie alchemiczna przemiana dokonuje się także w ich wnętrzu. Bardziej duchowy opis produkcji miodu, łączący się z procesem alchemicznej przemiany, znajdujemy w książce „Szamańska Droga Pszczoły”, gdzie czytamy:

„tak jak pszczoła kontynuuje swoją pracę, do której została wyznaczona: zapylanie roślin i produkowanie wosku, propolisu i miodu, tak kapłanki Melissae zapylają i produkują miód, choć w inny sposób […] Nektary to bardzo wyjątkowe płyny, bo produkowane wewnątrz ciał Melissae – i pamiętajmy, że kiedy jemy miód od pszczoły, jemy tak naprawdę bardzo czystą i słodką formę wymiotów, ponieważ nektar zebrany do żołądka pszczoły jest potem przetworzony i wydalony. Nektar produkowany przez Melissae jest duchowym miodem. I tak, jak pszczoła ma zapisane na swym języku, w ustach i żołądku, że ma robić miód, tak w naszych oczach, uszach, szpiku i łonach zapisane jest, byśmy przemieniali to, co wyciągniemy z niektórych ziemskich rzeczy w pewne rodzaje duchowego miodu, w nektar”.

Być może tutaj znowu odnajdujemy wielki sekret duchowego rozwoju. Być może, aby dojść do celu, powinniśmy z miłością przyjmować to, co świat, wicca lub inne ścieżki duchowe nam ofiarowują, a potem przekazać to dalej tym, którzy chcą słuchać. Być może powinniśmy przyjmować w siebie duchową strawę, ofiarowaną przez naszych nauczycieli i cały świat, uwewnętrzniać ją, brać w nasze ciała i umysły z szacunkiem i wdzięcznością, przetwarzać ją w duchowy miód i dawać z siebie: z naszych serc, żołądków, umysłu, dla dobra innych. Ten proces alchemicznej przemiany kwiatowego pyłku w miód był inspiracją dla wielu filozofów, mistyków i autorów, a wodze fantazji czasami dawały życie zupełnie odlotowym teoriom. Oto jak Steiner pisał o pszczołach i ludziach: „Z natury to cały ul, a nie indywidualne pszczoły, wykazuje bardzo wysoki poziom świadomości. Rodzaj ludzki nie zdobędzie takiej mądrości i nie wejdzie na taki wysoki poziom świadomości aż do następnej wielkiej fazy rewolucyjnej – przynależnej do Wenus – która nadejdzie, kiedy faza ziemska się zakończy. Dopiero wtedy istoty ludzkie posiądą stopień świadomości potrzebny do wytwarzania rzeczy z materiału produkowanego w ich wnętrzu”. Czy Steiner ma rację czy nie – to już zostawiam każdemu z osobna do oceny, osobiście uważam, że poniosły go wodze fantazji, ale chciałam zwrócić uwagę na to, że duchowa alchemia to proces wewnętrzny, tak, jak dla pszczół produkowanie miodu, i o ile nasze ciała nie są przystosowane do takiej pracy, nasze umysły i nasza psyche jak najbardziej mogą ją wykonać.

Organizacja kowenu

„Bogini jest dla swych ludzi jak królowa pszczół dla roju”
Anonim ze strony Bogini Pszczoła (The Bee Goddess)

Oczywistym jest, że pszczela metafora pasuje do organizacji kowenu tylko w pewnym stopniu. Biologicznych uwarunkowań nie przeskoczymy. Jakie wiec są różnice, a jakie podobieństwa? Jak już pisałam, w ulu znajdujemy w niedużych ilościach trutnie, które zdarza się, że są z niego wyrzucane. Pracownic jest najwięcej i wszystkie działają nieprzerwanie na rzecz ula, wykonując wszelkie potrzebne do przetrwania czynności. W kowenach wiccańskich często przeważają kobiety, a niektóre koweny nawet z założenia przyjmują tylko kobiety, ale idealnie chcielibyśmy jednak, żeby kobiet i mężczyzn było po równo. Jak wspomniałam na początku, pszczele metafory nie zawsze podobają się mężczyznom, którzy nie chcą czuć się obywatelami drugiej kategorii, ale taki ich odbiór tej metafory wynika z niezrozumienia, czego ta metafora dotyczy. Jasne, że mężczyźni i kobiety w religii takiej jak Wicca, gdzie pracuje się z seksualnością i polaryzacją energetyczną wynikającą z biologicznie przypisanej płci, mają pewne przypisane swoje płci role, które jednak czasami daje się naginać. Główną różnicą jednak między pszczołami a kowenem wiccańskim jest to, że mężczyźni też stają się pracownikami. Mężczyzna, jeśli odchodzi z kowenu, to zazwyczaj opuszcza go z własnej i nieprzymuszonej woli, a jego decyzją być może kieruje jego urażona męska duma, kiedy okazuje się że jest „robotnicą”. To, że mężczyźni stają się „robotnicami”, nie jest jednak niczym szczególnym lub unikalnym dla wicca – pamiętajmy, co o pszczołach pisali masoni i jak ważne symbolicznie były pszczoły w ich systemie. Zważając na to, że masoni to tylko i wyłącznie mężczyźni, jakoś ich duma nie cierpiała przy pszczelich metaforach.

Pszczoły otaczające królową
Pszczoły otaczające królową

Kiedy mowa o budowie ula, nie sposób nie wspomnieć o królowej. Mówiliśmy już, że w powszechnym przekonaniu królowa jest monarchą absolutnym, prowadzącym ul żelazną ręką. Mówiliśmy też o tym, jak krzywdzący i nieprawdziwy jest ten stereotyp. Wspominałam, że system panujący w ulu jest bardzo szczególnego rodzaju demokracją, wynikającą z tego, że każda pszczoła ma bezpośrednie połączenie z umysłem grupowym i jest częścią procesu podejmowania decyzji. Pszczoły nie są więc poddanymi królowej, ale raczej współtwórcami systemu. Ich rola jest inna, ale równie ważna – bez nich nie byłoby ula, a królowa by nie przeżyła. Z drugiej strony bez królowej nie byłoby ula i pszczoły by nie przetrwały. Królowa jest więc szczególnym rodzajem władcy – dużo decyzji podejmowanych w ulu wcale jej nie interesuje, a jej dyktatura jest raczej życzliwa i łagodna. I tutaj znowu mamy podobieństwo do kowenu. Arcykapłanka jest bowiem jak królowa pszczół w ulu i – jak to często powtarzamy – jest pierwszą wśród równych. Owszem, można znaleźć koweny, w których arcykapłanki są bardziej autorytarne i rządzą żelazną ręką, szczególnie w tradycji aleksandriańskiej, gdzie często hierarchia jest dużo silniej zaznaczona – niemniej jednak w wielu kowenach może nie panuje zupełna demokracja, ale rządy sprawowane przez arcykapłankę są decyzjami podejmowanym dla dobra kowenu i poszczególnych członków w miłości i zaufaniu, a więc łagodnie i życzliwie.

Większość dobrych arcykapłanek szybko zdaje sobie sprawę, że z rządzeniem przychodzi odpowiedzialność i obowiązki, i że tak na prawdę Arcykapłanka, choć jest szefową, to również jest największą służącą kowenu. Owszem, to ona może wydać polecenia, to ona może podejmować ostateczne decyzje, ale to także ona wykonuje najwięcej pracy na rzecz kowenu, uczy, organizuje wszystko od papieru toaletowego na spotkaniach po rozpiski rytuałów, rozwiązuje konflikty, musi sobie radzić z niezadowolonymi i niewłaściwie zachowującymi się uczniami albo niechcianymi wpływami z zewnątrz i ogólnie trzyma wszystko w kupie pod względem praktycznym i energetycznym. Również pod tym względem jej rola pokrywa się z rolą królowej pszczół, bo królowa jest największym sługą w roju. Oddaje swoje życie po to, aby rój istniał i sie rozwijał, niestrudzenie składając jajeczka i stając sie matką wszystkich pszczół w ulu. Arcykapłanka jest jedyną z kobiet w kowenie, która może inicjować – wprowadzać nowe pszczoły do ula. Oczywiście w odróżnieniu od pszczół, w kowenie tę samą rolę w stosunku do kobiet spełnia Arcykapłan.

Insects Kaleidoscope Dancer Circle Bumblebee Ring

Wszystkie pszczoły i trutnie są siostrami i braćmi, a ul to jedna wielka rodzina. I znowu widać tu paralele z kowenami, gdzie arcykapłanka jest matką wszystkich kowenowiczów, a wiccanie nazywają się nawzajem braćmi i siostrami w rzemiośle. Oczywiście w kowenie trzeba też wyróżnić bardzo ważną rolę arcykapłana, której pszczoły nie mają. Za to podobne jest to, że królowa ma potomstwo ze swoim bratem, co często zdarza się w wicca (nie w sensie biologicznym) jako że ludzie z tych samych kowenów, którzy są wiccańskim rodzeństwem, często wspólnie zakładają nowe koweny i wspólnie inicjują nowych wiccan. Ta rodzinna zależność jest niesamowicie ważna w dobrym funkcjonowaniu ula. Pszczoły są zgodne, ponieważ są rodziną, wielbią i ochraniają swoją królową, oddają jej nieskończony szacunek i darzą zaufaniem, a ona odpowiada im tym samym. Ich posłuszeństwo, lojalność najwyższego stopnia w stosunku do królowej i reszty ula oraz altruizm wynikają z tego, że pszczoły w ulu są dziećmi królowej, a matce, bez której ula by nie było i ich by nie było, należy się bezwarunkowa miłość i szacunek. Pszczoły wiedzą też, że od ich postawy zależy ich przetrwanie. W idealnym kowenie powinno być podobnie.

Jeśli nie chce się wypaść z kowenu, czy to z woli własnej czy woli innych (czasami się zdarza i mężczyznom i kobietom) i jeśli chce się rozwijać w kowenie, trzeba wyrobić w sobie odpowiednią postawę. Inaczej kowen staje się dysfunkcjonalny. Jeśli członkowie kowenu, szczególnie uczniowie, nie mają szacunku do Arcykapłanów i nie starają się ich słuchać i w ten sposób od nich uczyć, Arcykapłani mają problem z nauczaniem, szczególnie, że – jak pisałam wcześniej – tacy uczniowie stawiają opór, który powoduje, że mają więcej problemów z wejściem w grupowy umysł. Zamiast uczyć się poprzez obserwację i wyczucie oraz słuchając przekazu arcykapłanów, takie osoby kwestionują każdą decyzję lub przekazaną informację, a arcykapłani zaczynają mieć problem z nauczaniem takich osób. Jeśli uczniowie nie okazują im szacunku, kapłani przestają czuć szacunek do uczniów, podobnie jest z zaufaniem, a to prowadzi do rozluźnienia się więzów i problemów w związku uczeń-nauczyciel. Bardzo trudno i nieprzyjemnie jest uczyć kogoś, o kim wiemy, że tego nie docenia. I pojawia się pytanie, po co uczyć kogoś takiego. Królowa – Arcykapłanka w takich sytuacjach może albo sytuacje olać, albo zacząć walczyć o należny jej szacunek. Żadne z rozwiązań nie jest dobre, a poczucie, że ludzie, dla których zrobiło się tak dużo, którym się poświęciło własny czas, energię, uczucia, zaufanie, finanse itp., nie uświadamiają sobie ogromu włożonej w kowen pracy i nie doceniają tego, prowadzi do frustracji i wypalania się. Jeśli zabraknie Arcykapłanki – tak, jak kiedy zabraknie królowej – kowen i ul przestają istnieć. Pszczoły nie mogą sobie pozwolić na błędy, bo błędy prowadzą je do zagłady. Dlatego wyrobiły zachowania, które pozwalają im uniknąć złych decyzji. Przede wszystkim wystrzegają się zboczenia z raz obranej drogi, po drugie słuchają innych, szczególnie tych, którzy mają więcej informacji i doświadczenia. Po trzecie: pszczoły mają otwarte umysły i nie obawiają się zmieniać zdania pod wpływem nowych informacji. Gdyby wszyscy uczniowie byli otwarci na nauki, zamiast przeświadczeni o swoich własnych racjach, życie w kowenach byłoby dużo łatwiejsze. I przede wszystkim pszczoły nie kończą dyskusji tylko dlatego, że jej wynik nie pasuje im do dotychczasowych doświadczeń – głównie dlatego, że posiadają niezachwiane zaufanie do tych, którzy posiadają więcej informacji. Pszczoły nie gubią swojej indywidualności – wszelkie decyzje podejmują indywidualnie, ale na bazie dostarczonych im informacji i dopiero, kiedy każda pszczoła, która ma coś do powiedzenia, się wypowie, zbiorowo podejmuje się ostateczną decyzję. Tutaj znowu mamy różnicę, ponieważ ostateczna decyzja w kowenie należy do Arcykapłanki, ale – jak mówiłam wcześniej – wiele z nich pozwala kowenowiczom decydować w wielu sprawach, a ich rządy są łagodne i mało autorytarne, żelazna ręka pojawia się tylko w wyjątkowych wypadkach, gdy jest potrzebna do zachowania porządku.

Naszyjnik z bursztynu i gagatu
Naszyjnik z bursztynu i gagatu – symbol drugiego stopnia inicjacji

Końcowe paralele między wicca a pszczołami najlepiej widać na przykładzie języka angielskiego. Jak wszyscy wiedzą, wicca wywodzi się z Anglii. Kiedy rój robi się za duży, pszczoły postanawiają podzielić się na dwa mniejsze roje. Wybierają nową królową i wraz z nią połowa ula odlatuje na nowe miejsce. Kiedy jakiś kowen zrobi się za duży i dochodzi do sytuacji, w której dobrze jest podzielić się na dwa koweny, lub kiedy młoda arcykapłanka opuszcza kowen macierzysty, by założyć swój własny, mówimy o procesie zwanym „hiving off”. „Hive” to po polsku „ul”. Kowen jest jak ul. Jak młoda królowa pszczół, nowa arcykapłanka opuszcza ul i zakłada swój własny, całkowicie autonomiczny rój. W niektórych tradycjach, szczególnie w Ameryce, nazywanie Arcykapłanki królową jest mocno przestrzegane. W Europie tytuł ten brzmiał zbyt dostojnie i pretensjonalnie dla wielu wiccan i właściwie mało gdzie się przyjął, choć metafora nadal jest używana. W wielu publikacjach i w internecie można przeczytać, że kapłanka powinna nosić naszyjnik z bursztynu, a po drugim lub trzecim stopniu (w zależności od tradycji) powinna nosić naszyjnik z bursztynu i jetu (gagatu). Złoty bursztyn i czarny jet (gagat), ponawlekane na przemian na sznurek, posiadają ważną symbolikę. Większości ludzi od razu kojarzy się to z ciemnością i światłem, słońcem i księżycem, dobrem i złem itp., ale taki styl naszyjnika, noszony przez „królową”, przypomina także o ubarwieniu pszczół i o tym, czego te małe stworzenia mogą nas nauczyć.

I na koniec

W starożytności pszczoły były jednymi z najświętszych zwierząt. Ich dokonania nie mają równych sobie w zwierzęcym świecie. Umysł, który wspólnie tworzą, jest kolektywną świadomością, dzięki której możemy się nauczyć nie tylko o działaniu naszego własnego, ludzkiego mózgu, ale także o naszym miejscu w zbiorowej ludzkiej świadomości. Jeśli podstawową funkcją religii jest łączyć nas z wymiarem sacrum, ludzką nadświadomością, światem duchowym i bogami, a pszczoły są nie tylko symbolem, ale także i ekspertami w praktykowaniu połączenia z kolektywną świadomością, to warto jest spróbować je zrozumieć. Jeśli celem naszego duchowego rozwoju jest nie tylko wyżej wspomniane połączenie, ale także zmienianie siebie i naszego świata, zrezygnowanie z nieproduktywnej egzystencji i istnienie pełne wewnętrznej mocy i dawania z siebie, ze swojego wnętrza, wtedy pszczoły mogą mieć dla nas cenną lekcję. Pszczoły nauczą nas także głębokiego szacunku i miłości do innych ludzi – pokażą jak traktować innych tak, by czuć się jednością z całym światem i jak zmieniać to, co ofiaruje nam natura w złoto naszych dusz. Może więc przyszedł czas, aby wreszcie oddać wiccański hołd tym małym, wielkim stworzeniom, przywrócić im należyte miejsce i poprosić o pomoc w rozwoju duchowym, zagłębić się w ich świat i umysł zbiorowy i czerpać z niego wiedzę. Ale trzeba do nich podejść z szacunkiem im należnym, z pokorą, miłością i zaufaniem, jeśli nie zaakceptują kogoś jako swego, mogą użądlić.

Dzisiaj pszczoły wymierają w milionach, całe roje ulegają zagładzie, a kiedy ich zabraknie, człowiek nie przetrwa na naszej planecie długo. Pszczoły odpowiedzialne są za całość naszego pokarmu, bez nich nie będzie roślin, i nie będzie zwierząt, które jedzą rośliny. One naprawdę zapewniają nam dobrobyt, jak wierzyli starożytni. Przez tysiące lat pszczoły były naszym największym sprzymierzeńcem, pracowały dla nas wytrwale i nie prosząc o nic w zamian. Pora więc dać im teraz to, czego potrzebują. Warto podpisywać petycje zwalczające chemikalia na polach, warto pogłębiać ludzką świadomość na temat pszczół i ich losu, jeśli ktoś ma możliwość, warto założyć ule, zasiać kwiaty uwielbiane przez pszczoły, walczyć o przywrócenie dzikich ukwieconych łąk. No i każdy z nas może zawsze nosić przy sobie buteleczkę z roztworem wody i cukru i łyżeczkę, a kiedy zobaczymy na chodniku wycieńczoną pszczołę, która nie ma siły latać i dotrzeć do nektaru, dajmy jej trochę roztworu na łyżeczce i ocalmy jej życie. Obserwowanie, jak siły powracają i pszczoła zrywa się do lotu daje niesamowitą satysfakcję. Następnym razem, kiedy zobaczymy pszczoły, spójrzmy na nie inaczej. Pijmy ich mądrość, upajajmy się miłością i słodkością, płynącą z ich przekazu. Pozwólmy sile przemiany działać w naszym wnętrzu.

Polecane lektury:
„Szamańska Droga Pszczoły” – coś jak Castaneda, ale o pszczołach: porównanie z wprowadzenia do książki.
„Mądrość Pszczół” – porównanie funkcjonowania ula i wielkich korporacji. Czego korporacje mogą sie od pszczół nauczyć.
„Demokracja Pszczół” – o organizacji i funkcjonowaniu ula.

Agni