Wiccanisko 2018
Relacje

Wiccanisko 2018 odbyło się w dniach 23 – 26 sierpnia (od czwartku po południu, do południa w niedzielę). Emocje po tym fantastycznym wydarzeniu zdążyły już nieco opaść. Jak zwykle, poprosiliśmy naszych uczestników i uczestniczki, by podzielili się z nami swoimi doświadczeniami, związanymi z wydarzeniem. Dziękujemy tym, którzy spisali dla nas swoje relacje i cieszymy się, mogąc umieścić je na naszej stronie.

Fotografia Kingi

Wspomnienia Kingi

Droga prowadząca przez las do Farmy idealnie wprowadza w stan odcięcia się od codzienności i otwarcia na magiczne przeżycia, jakich za każdym razem dostarcza mi to miejsce. Mimo że zarówno miejsce jak i jego właściciele byli mi już znani, było to moje pierwsze Wiccanisko, pierwsze spotkanie z Wiccańskim Kręgiem i całą resztą tych wspaniałych osób.

Pierwszego dnia po zapoznaniu i zakwaterowaniu się wszystkich uczestników, zaczęła się budowa labiryntu. Wbrew pozorom nie było to takie łatwe zadanie. Linie mieszały się i przeplatały między sobą. Na szczęście udało się to okiełznać i wieczorem po zapaleniu świec prezentował się pięknie. Agni przeprowadziła dyskusję na temat wiccańskich wartości. Każdy mógł dodać coś od siebie i wspólnie doszliśmy do tego, co tak naprawdę oznacza Pouczenie Bogini i co czyni wiccanina wiccaninem. Tego samego wieczoru miało też miejsce ognisko integracyjne! Był to czas na luźne rozmowy, tańce przy ognisku jak i poznawanie osób, z którymi spędzi się najbliższe kilka dni i stanie razem w kręgu. Każdy indywidualnie mógł również przejść przez labirynt, co okazało się trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.

Piątek zaczęłam od warsztatu Tarota prowadzonego przez Arka. Nareszcie moja kupiona w zeszłym roku talia została wykorzystana. Po krótkim wprowadzeniu czym faktycznie jest Tarot, jak można go używać oraz co mniej więcej oznaczają poszczególne karty, każdy mógł spróbować swoich sił w dywinacji. W parach ćwiczyliśmy na zmianę proste rozkłady na trzy karty. Każdy z uczestników mógł doświadczyć tego, jak niesamowitym narzędziem są te karty!
Kolejny warsztat, na jaki się wybrałam, dotyczył dywinacji. Vivien, po krótkim wprowadzeniu również przeszła do praktyki. Podzieleni na dwie grupy próbowaliśmy swoich sił i co zabawne, jedna z grup zawsze miała poprawny odczyt a druga wręcz przeciwnie. Naszym wytłumaczeniem był nasz kochany psiak leżący w kręgu, który zaburzał odczyt 😉 Każdy z uczestników dostał też na pamiątkę piękna kartę.

Po obiedzie wybrałam się na wykład o Rytuale Wiccańskim. Szczerze mówiąc nie dowiedziałam się z niego niczego nowego, ale jasno były przedstawione wszystkie niezbędne elementy rytuału i dla nowicjuszy z pewnością był bardzo przydatny. Za to wykład z Inicjacji prowadzony przez Nefre (z pomocą Arka) był bardzo interesujący i dał mi sporo do myślenia. Wieczorem każdy ze swoim wyrzeźbionym ziemniaczkiem czekał na przyjazd kolejnego członka Wiccańskiego Kręgu. Gdy po 14 godzinach podróży w końcu udało się dotrzeć do nas Sheili rozpoczął się pierwszy rytuał, rytuał uzdrawiania – rytuał Pięciu Elementów, a po nim jak co noc zabawa do rana! 😉

Pierwszy sobotni warsztat totalnie mnie zauroczył! Niby większość osób wie co i jak, jeśli chodzi o Magię i energię w wicca, ale możliwość doświadczenia i poczucia tego na własnej skórze daje niesamowity efekt i wspomnienia! Agni przeprowadziła ten warsztat naprawdę świetnie. Na koniec warsztatu każdy, kto potrzebował został napełniony energią danej runy. O ile wcześniejsze zajęcia wybrałam od razu, tak na wybór warsztatów tego popołudnia nie mogłam się zdecydować do ostatniej chwili, ale w końcu postanowiłam pójść na wykład o Alchemii prowadzony przez Sheilę. O ile sam temat wydał się ciekawy i puenta tego wykładu również, tak ja jednak wolę zajęcia praktyczne niż samo słuchanie, więc zaraz po nim udałam się na poznanie Dionizosa. Miałam już okazje posłuchać o nim i brać udział w rytuale mu poświęconemu, ale jednak dzięki Nefre dowiedziałam się kilku nowych rzeczy i pathoworking przez nią przeprowadzony bardzo spodobał się każdemu. Zdecydowanie był to jeden z najlepszych pathworkingów z jakimi miałam do czynienia. Każdy podczas warsztatu miał okazję także skosztować wina, również z tradycyjnego naczynka.

Fotografia Sheili

Wieczorem nadszedł czas na kolejny rytuał. Tym razem świętowaliśmy Lammas. Rytuał zbiorów, z okazji którego nasza wspaniała gospodyni Marta upiekła piękny chleb. Cały rytuał odbył się na dworze, miał pięknie zrobioną scenerię, która zapierała dech w piersiach. Sam rytuał także został świetnie przeprowadzony i napisany przez Nefre. Podczas rytuału, mimo jego dość poważnego charakteru, wielu osobom rzucił się w oczy mały komiczny akcencik, a mianowicie skarpetki naszego umierającego Boga Verma! 😀 Podczas rytuału również działa się magia. Tym razem pomagaliśmy naszym kochanym pszczołom. Po rytuale znów zabawa do rana, a rano nadszedł smutny moment pakowania, ale zanim wyjechaliśmy czekały na nas jeszcze dwa bloki zajęć.

Pierwszy – wykład prowadzony przez Agni i Verma o tym jak rozpoznać i uniknąć psychopatów w duchowości. Świetnie dobrana para – arcykapłanka z wieloletnim doświadczeniem i psychiatra dali nam dużo interesujących i zdecydowanie przydatnych informacji, również potwierdzonych rzeczywistymi przypadkami.
Pathowrking przed ponownym wejściem do labiryntu, przygotowany przez Agni, przeprowadziła Vivi. Pozwolił on wejść jeszcze głębiej w siebie i dowiedzieliśmy się czym zbudowany przez nas labirynt jak i ten zwiedzany podczas pathworkingu jest. 🙂

No i zaczęło się! Pakowanie, pożegnania i wyjazdy! 🙁 Powrót do codzienności po tak magicznych i cudownych dniach nie był łatwy. Moje pierwsze i mam nadzieję, że nie ostatnie Wiccanisko wspominam bardzo pozytywnie. Zarówno za zdobytą wiedzę, poznanie tylu cudownych osób i wspólne przeżycie tych kilku dni i rytuałów bardzo dziękuję!

Fotografia Kingi

Relacja Mateusza

Wiccanisko 2018 jest pierwszym, w którym brałem udział. Choć przed przyjazdem dostaliśmy rozpiski z zajęć, jakie mają się odbyć, w ogóle nie byłem przygotowany na to, co mnie miało czekać. Pierwszy dzień był przede wszystkim zapoznawczy i już wtedy udzieliła mi się atmosfera, która panowała na sielankowej Farmie Martynika. Ognisko, wino, tańce, ciekawe rozmowy i wejrzenie wgłąb siebie podczas przejścia przez labirynt. Potem było tylko lepiej. Wspaniałe towarzystwo z połączeniu z urokiem miejsca sprawiły, że na kolejne dni poczułem się zupełnie odcięty od świata codziennych spraw.

Moim priorytetem, jadąc na Wiccanisko, była obecność na warsztatach i innych zajęciach. Na każdym nauczyłem się wiele nowego o Wicca, magii (w ogólnym tego słowa znaczeniu) oraz o sobie, czego się nie spodziewałem. Pamiętam, że żałowałem, że nie umiem być w dwóch miejscach jednocześnie, bo czasem nie wiedziałem na jakie zajęcia pójść. Wybór nie zawsze był łatwy, lecz mimo to, jestem zadowolony ze swoich. Inaczej nie miałbym możliwości podszkolić się w Tarocie, dać się naładować energią run oraz pomaszerować z orszakiem Dionizosa.
Poza zajęciami, które mogłem sobie poniekąd wyobrazić jak mogą wyglądać, czekały nas jeszcze dwa rytuały, które w całej swej niesamowitości zadziałały szybciej, niż się spodziewałem.

Podsumowując, jestem więcej niż zadowolony z Wiccaniska. Dla mnie nie jest to wydarzenie. Jest to dla mnie osobny świat, który chciałbym jeszcze odwiedzić. Ponownie spotkać tych wspaniałych ludzi, których tam poznałem ale też dowiedzieć się jeszcze więcej o naszym, czarowniczym, rzemiośle.
Jednocześnie chciałbym podziękować właścicielom Farmy, organizatorom i najchętniej każdemu z osobna za wspaniale spędzony czas, który wywarł na mnie ogromny wpływ i zapadnie mi w pamięci na bardzo długo.

Przemyślenia Robina

Pszczoły, Dionizos i magia podlaska. Brzmi zabójczo, prawda? Gdy myślę o Wiccanisku, te trzy elementy przychodzą mi na myśl jako pierwsze, choć głębiej znajdują się także inne, nie mniej ważne i nie mniej cenne. Dziś, gdy piszę te słowa, mija miesiąc od zakończenia tegorocznego Wiccaniska. Mam jednak wrażenie, jak gdyby czas wypełnionego codziennymi, zwyczajnymi sprawami trwał już długo więcej. Czas spędzony na Wiccanisku minął mi szalenie szybko, w przeciwieństwie do tego jak mija zazwyczaj. Przyniósł jednak wiele przemyśleń, którymi chciałbym się z Wami podzielić.

Wiccanisko 2018, tradycyjnie już podzielone było na bazowe wykłady Wicca Study Group (WSG) zapoczątkowane przez Vivianne i Chrisa Crowley już cztery dekady temu, a także równoległe warsztaty i wykłady, skierowane to osób które na WSG miały okazję już być. Spośród tych wykładów, na które udało mi się dotrzeć przy zasmucającym braku zdolności bilokacji, szczególne wrażenie wywarł na mniej pathworking przeprowadzony przez Nefre, który poświęcony był Dionizosowi. Myślę, że zmienił on znacząco postrzeganie Dionizosa nie tylko w moim przypadku, czyniąc je dużo pełniejszym, a samą osobę Dionizosa bliższą. Wykład o mężczyznach w Wicca, których rolę i znaczenie przybliżył nam Mike, choć oczywiście pełen był rzeczowych informacji i pomocnych rad, to przede wszystkim wzbudził we mnie zaskoczenie mieszane z szacunkiem, które rodzi się, gdy patrzę na Wiccan podążających tą ścieżką, wiernych swoim Ideałami i własnoręcznie budujących nowy świat. Nieodparcie przychodzą na myśl słowa: „bądź zmianą, którą chcesz widzieć w świecie”. Niestety, nie zawsze jest to możliwe. Magia i wierzenia folkloru, wykład poprowadzony przez Verma, zakończyło dość smutne podsumowanie, że choć całkiem sporo dziś wiemy o polskiej magii ludowej i nie odejdzie w zapomnienie, jej praktyka może w niedługim czasie może odejść, wraz z ostatnimi ludźmi w niej wyszkolonymi. Myśli o czasie i tym co ze sobą niesie, zarówno prowadząc do narodzenia nowego, jak i przemijania tego, co jest, szczególnie w czas zbliżającego się Samhain nasilają się, prowadząc ku melancholijnym rozmyślaniom. Jednak nie wszystko mimo czasu przemija.

Fotografia Elizy

Wydarzeniem, które niewątpliwie najwyraźniej wyryło się w mojej pamięci, był Rytuał Królowej Pszczół, jak pozwolę sobie go nazwać. Była to chyba druga sytuacja w moim życiu, podczas której miałem wrażenie mentalnego połączenia z innymi ludźmi wokół. Przez bardzo krótki ułamek momentu, ale jednak. Dobrze pamiętam pierwszą sytuację, kiedy miało to miejsce, a było to na Wiccanisku pięć lat temu. Wtedy nie wiedziałem za wiele o Wicca, nie byłem szczególnie zainteresowany związaniem się z tą ścieżką, a potem zupełnie bez zaskoczenia dotknęło mnie „coś”. Co chyba również zaważyło na tym momencie. Od tego czasu, jako zdecydowanie introwertyczna i niespołeczna osoba, odczuwałem dziwnego rodzaju… ciągnięcie by iść w stronę Wicca, co nie do końca mogę nawet nazwać chęcią, bo dużo bardziej chcę pozostać w swojej strefie komfortu, nie przełamywać barier i blokad, które być może mnie ograniczają, ale które cenię, które zapewniają mi bezpieczeństwo i którym zawdzięczam bardzo wiele, ponieważ niegdyś pozwoliły mi przetrwać.

Część mojej relacji przybrała nieco retrospektywny charakter, czego co prawda nie planowałem, jednak pewne myśli wydają się sugerować „patrz na mnie!”, dopraszając się uwzględnienia i ujęcia, z pewnością znacie tego typu myśli. Być może to czas Samhain który zbliża się wielkimi krokami, a być może pewne zmiany w moim życiu, trwające dłużej niż rok, ale jednak mające swoją rozkwitającą wiosnę, mniej lub bardziej owocne lato i jesień, zimę niosącą śmierć i nowe odrodzenie wiosną.

Nie było to moje pierwsze Wiccanisko. Lecz choć każde niosło ze sobą pewien nowy aspekt, tegoroczne wspominam wyjątkowo dobrze. Atmosfera była szczególnie dobra, energia była szczególnie pozytywna, a ludzie szczególnie niesamowici. Przewija się tu słowo szczególnie, gdyż o poprzednich wiccaniskach mogę w zasadzie powiedzieć podobne słowa. Wszystkie one były niesamowite, dobre i ważne, ale tegoroczne było zdecydowanie bardziej.
Pojawia się więc pytanie – dlaczego? Co było takiego, czego nie było wcześniej? Myślę, że znam odpowiedź, i kryje się ona raczej w tym, czego tym razem nie było. W tym roku, podobnie jak w latach poprzednich, Organizatorzy zaangażowali się w Wiccanisko w pełni swoich sił, a często nawet ponad nie, czyniąc wszystkie wiccaniskowe wydarzenia niesamowitym przeżyciem. Jednak w tym roku nie dostrzegłem nikogo, kto próbowałby obrócić ciężką pracę Organizatorów na rzecz Wicca i wiccan w coś, co służyć będzie innym ideałom, niż te wiccańskie. Nikogo, kto wprowadzałby dysonans w melodii i harmonii zdarzeń.

W tym miejscu moja uwaga nieubłaganie zwraca się ku niedzielnemu wykładowi, który poprowadzili Agni oraz Verm. Był to jeden z ostatnich wykładów i w przeciwieństwie do innych warszatatów, mówił o przerażających rzeczach. Mimo to i zarazem przez to, uważam że był ważny i potrzebny. Poświęcony był psychopatom, i temu, jakie zagrożenie niosą oni ze sobą. Szerszy artykuł na ten temat znajdziecie w bibliotece Wiccańskiego Kręgu.

Dziękuję Wam wszystkim za uwagę i doczytanie aż to tego miejsca. Dziękuję organizatorom, za to że poświęcają swój czas, chęci i zapał, by Wiccaniska wciąż trwały. Być może choć dziś wiadomo dużo więcej o Wicca, i dużo łatwiej znaleźć rzetelne dane, niż w latach, kiedy Vivienne i Chris Crowley budzili do życia pierwsze Wicca Study Group, niż w latach, gdy Agni i Mike budzili pierwsze z nich w Polsce. Jednak wciąż są one bardzo ważne dla wszystkich tych, którzy myślą o tym, by swoje kroki skierować w stronę Wicca, bo to jednak między ludźmi pojawia się to „coś”, co umyka książkom i słowom. O ile i kiedy zechce, oczywiście.

Relacja Agaty

Wiccanisko w sierpniu 2018 było drugim Wiccaniskiem, na jakie trafiłam. Pierwsze było 2 lata temu w Wolimierzu i było momentem bardzo przełomowym dla mnie – bo to wtedy po raz pierwszy spotkałam większość środowiska i utwierdziłam się w decyzji, że chcę podążać wiccańską ścieżką. W tym roku jechałam już z zupełnie innym nastawieniem, niż 2 lata wcześniej – przerażenia i onieśmielenia było dużo mniej, za to ogromnie się cieszyłam na spotkanie wielu fantastycznych znajomych, na co dzień rozsianych po Polsce i świecie.

Fotografia Kingi

Zacznę od paru słów o miejscu. Wiccanisko odbyło się na klimatycznej farmie Martynika. Gospodarzy – Martę i Matka – poznałam już rok wcześniej na krakowskiej Konferencji, dlatego bardzo się cieszyłam, że wreszcie zobaczę miejsce, które stworzyli. Farma jest położona cudownie daleko od cywilizacji, dlatego była wymarzonym miejscem dla takiego wydarzenia. Przestrzeń farmy była bardzo komfortowa – zawierała zarówno przestronne sale na wykłady i warsztaty, jak i sporo zakamarków i fajne tereny dające chwile wytchnienia na samodzielną refleksję. Towarzystwo uroczych alpak i nie mniej uroczych psiaków tylko dodawało fajnej atmosfery. Wieczorami można było swobodnie imprezować przy ognisku, nie obawiając się przy tym o zakłócanie spokoju osób, które wolały położyć się wcześniej.
Skoro już o imprezach mowa – tegoroczne Wiccanisko będę wspominać z tym większym sentymentem dlatego, że to na nim świętowałam (z hukiem!) moje 30te urodziny. W tym miejscu chcę ogromnie podziękować organizatorom i wszystkim bliskim mi ludziom, którzy zadbali o to, żeby moje święto było wyjątkowe. Świętowałam w zasadzie przez dwa wieczory i cały dzień pomiędzy, w gronie fantastycznych bliższych i dalszych znajomych – to był wymarzony sposób na uczczenie okrągłej rocznicy.

Mimo tak intensywnych celebracji i tak udanego czynnika towarzyskiego, udało mi się szczęśliwie skorzystać również z nieco bardziej merytorycznych aspektów Wiccaniska – napiszę więc parę słów o wykładach i warsztatach, które najbardziej zapadły mi w pamięć.
Wiccanisko zainaugurował wykład Agni o wiccańskich wartościach, który dodatkowo zyskał na klimacie tym, że odbył się na zewnątrz. Wykład przeplatany był dyskusją, w której uczestnicy, zgromadzeni na matach i kocach, wymieniali się interpretacjami i wrażeniami na temat najważniejszych wartości i etycznych założeń w wicca. Był to świetny sposób na rozpoczęcie wydarzenia, pozwolił bowiem dostrzec, że zgromadzone towarzystwo, choć złożone zarówno z wiccan, jak i z poszukiwaczy oraz z osób związanych z innymi ścieżkami, zdecydowanie łączy podobne spojrzenie na pracę nad sobą i rozwój. Każdy, kto choć raz słuchał opowieści Agni wie, że ma ona fantastyczny dar okraszania bardzo merytorycznych informacji dawką humoru, a jej odniesienia do własnych doświadczeń pozwalają słuchaczom lepiej zrozumieć sensowność założeń wiccańskiej drogi.

Inny wykład, którego bardzo wyczekiwałam, to opowieści Verma o magii ludowej – polecam gorąco każdemu zainteresowanemu tematem. Verm ma niebywały dar opowiadania, jego gawędziarstwo i humor sprawiają, że świetnie się go słucha – a przy tym ma lata praktycznych doświadczeń za sobą i wiedzę o tradycjach, o których wie naprawdę niewiele osób. Trzeba jednak dodać, że niesamowite historie Verma nabrały trochę innego wyrazu, gdy uświadomił słuchaczom, że żyje obecnie tylko garstka ludzi kultywujących omawiane tradycje magiczne – więc być może za jakiś czas pozostanie po nich tylko wspomnienie.
Również Vermowe opowieści o historii wicca były jak zawsze bardzo warte wysłuchania. W stosunkowo krótkim czasie klarownie wyjaśnił mnogość wpływów, jakie ukształtowały wicca, pozwalając słuchaczom umieścić je w kontekście czasu i miejsca, w jakich powstawało. Obowiązkowy punkt dla każdej osoby zainteresowanej tą ścieżką!

Ogromnie miło wspominam również warsztat Arka o tarocie, który zainspirował mnie do dalszego zgłębiania tematu, a także warsztat o magii i energii, prowadzony przez Agni przy asyście Sheili. Aspekt praktyczny pięknie zrównoważył wiedzę teoretyczną, dzięki czemu na pewno wiele osób zdobyło podstawy i inspiracje do własnych ćwiczeń i praktyki. Miałam przyjemność posłuchać również bardzo interesujących opowieści Mike’a o roli mężczyzn w wicca, świetnego wykładu Agni i Verma o psychopatach w ścieżkach duchowych, bardzo przydatnego i porządkującego wiedzę wykładu Sheili o wierzeniach wiccańskich. Wszystkie wykłady, na jakich byłam, były świetnie przygotowane, pełne merytorycznych informacji i bardzo ciekawie poprowadzone – a liczne pytania uczestników i ich zaangażowanie w dyskusje tylko potwierdzało, że prowadzący wykonali wspaniałą pracę.

Jak zwykle żałowałam tylko, że nie mogę się rozdwoić i posłuchać obu wykładów, które odbywały się równolegle (a jeden blok wykładowy – wstyd przyznać – przegapiłam zupełnie, odsypiając urodzinowe zmagania dnia poprzedniego). Pięknym i klimatycznym zakończeniem Wiccaniska był pathworking poprowadzony przez Vivien.

O obu rytuałach wspomnę jedynie krótko, że były piękne i udane, bo myślę, że były doświadczeniem bardzo unikalnym dla każdego z uczestników, takim z kategorii tych, o których nie ma sensu za wiele gadać, trzeba było tam po prostu być. Autorzy rytuałów – Nefre i nieobecny niestety na Wiccanisku Michiru – stworzyli dla nas piękne przeżycie, które zostanie z nami na długo. W tym miejscu dziękuję za zaufanie, czyli za role w obrzędach, było to dla mnie – mimo tremy – piękne i ważne doświadczenie.

Na zakończenie chciałam raz jeszcze wyrazić ogromny podziw dla pracy dzielnych organizatorek Vivien i Nefre, które włożyły ogromny wysiłek w to wydarzenie i dopięły każdy szczegół na ostatni guzik. Ani na moment nie zabrakło im sił i pozytywnej energii, mimo pewnych utrudnień – za co tym bardziej należą się wyrazy podziwu. Uściski również dla reszty organizatorów i dla wszystkich ważnych i bliskich mi osób, którym zawdzięczam piękne wspomnienia z tego wyjazdu, jak również dla nowo poznanych na Wiccanisku osób, z którymi mam nadzieję zobaczyć się jeszcze nie raz. Magiczny klimat tego wydarzenia pozostał ze mną na długo po jego zakończeniu, a teraz powraca we wspomnieniach, dając mi dawkę pozytywnej energii w tym melancholijnym już nieco jesiennym czasie. To właśnie fantastyczni ludzie zgromadzeni na Wiccanisku sprawili, że było ono tak udane. Aż chce się zapytać: Rychłoż się zejdziem znów?

Fotografia: Irmscherka Xen

I to już wszystkie relację, które dla Was mamy! Możecie też zajrzeć na blog „Czarowniczo” i przeczytać krótkie sprawozdanie Sheili z Wiccaniska 2018.

A jeśli nie udało się Wam dotrzeć na Wiccanisko, a chcielibyście poznać podstawy wiccańskiej ścieżki i spotkać się z nami, serdecznie zapraszamy na warsztaty Wicca Study Group, które odbędą się w lutym w Warszawie. Pozostały ostatnie wolne miejsca!

Szczegóły znajdziecie na stronie wydarzenia na Facebooku (jeśli nie korzystacie z tego portalu – napiszcie do nas).

Serdecznie pozdrawiamy!
Blessed Be!
Redakcja Wiccańskiego Kręgu