Lato 2011: Warsztaty Wicca Study Group, które odbyły się w ostatni weekend lipca, wyjątkowo się udały. Były to już drugie warsztaty wiccańskie w Polsce, pierwsze zostały zorganizowane przez Międzynarodową Federację Pogańską pod koniec grudnia 2008 roku. Tego lata zgromadziliśmy się w ośrodku w pobliżu małego stawu i pośród sosnowego lasu na terenie Kampinoskiego Parku Narodowego, w miejscowości Tułowice niedaleko Sochaczewa. Do dyspozycji mieliśmy klimatyczne, dziewięcioosobowe domki z sanitariatem, prysznice oraz stołówkę i sporych rozmiarów przestrzeń na wolnym powietrzu, pachnącą lasem i pełną zarówno krwiożerczych, jak i żądnych alkoholu skrzydlatych, bzyczących istot. Nie zabrakło też oznak boskiej obecności z postaci rogatej, pociesznej kozy Zuzi oraz zarysów niebezpieczeństwa w osobach dwóch bogobojnych rycerzy, którzy grozili, że będą palić czarownice i brać w niewolę piękne panny. Jak przytomnie zauważyliśmy, jeśli spełnią pierwszą część zapowiedzi, to spełnienie drugiej będzie niemożliwością – oczywiście nie mówiliśmy tego zbyt głośno, ponieważ mimo przewagi liczebnej nie czuliśmy się pewnie, obaj wyglądali dość groźnie… ale, jak to mówią: jest ryzyko – jest przyjemność…
Zaczęlo się oczywiście od powitań. Przybyło 45 niesamowitych ludzi. Niektórzy znali się wcześniej, inni byli sobie zupełnie nieznani, co jednak nie przeszkodziło w nawiązaniu bliższych znajomości. Początkowe rozplanowanie ludności po domkach wzięło w łeb z powodu braku Świątyni Dumania (toalety) w dwóch z nich, więc zostaliśmy zmuszeni do przetasowania się. Nie da się ukryć, że wyszło to na dobre.
Gdy już wszyscy się rozgościli, podano kolację. Posiłek był smaczny i sycący, aczkolwiek wegetarianie dostali lepsze kąski (naleśniki z czekoladą, mniam).
Wieczorem, przy ognisku Agni opowiedziała nam ogólnie o Wicca, wyjasniła, czym jest linia, a czym tradycja wiccańska. Skąd się wzięły, jak się rozwijają obecnie. Wykład oczywiście był „interaktywny” zdawaliśmy pytania, Agni też pytała co nas przyciągnęło do Wicca: poczucie, że to system magiczny, czy religia. Następnie Mojmira, opowiedziała nam historię Geralda Gardnera, uważanego za założyciela Wicca. Opisywała, jak wyglądało jego dzieciństwo i życie, w jaki sposób poznał Wicca. Po wykładzie, nastąpiła zabawa integracyjna, z tańcami, muzyką i napojami różnej maści. Dla niektórych skończyła się śniadaniem dopiero następnego dnia, inni, pomimo dokładanych starań, by obcować z Naturą przez całą noc, doświadczyli jej za bardzo, co niejako zmusiło ich do spania jak normalny człowiek pod dachem.
Po bardzo dobrym śniadaniu odbył się wykład o tym, w co/kogo wierzą wiccanie, jakie mają mity. Agni opowiedziała o zasadach hermetycznych. Po nim nastąpiła „medytacja sterowana” – pathworking prowadzony przez Aurewen. Nie ma to jak jabłka, pobudzają apetyt. Zwłaszcza, kiedy któreś zostanie i nie chce dać się wyrzucić, a potem człowiek pół dnia chodzi z jabłkiem przyklejonym do dłoni… Dalej był wykład Velkana o podstawach i elementach rytuału. Jak się okazało, korelacje między żywiołami i barwami są różne w różnych liniach, co może wywołać nie lada spór i dysputę filozoficzno-teologiczną połączoną z rysowaniem diagramów. Po serii pasjonujących wykładów nastąpił obiad. Tu – bez niespodzianek – znów wygrało jedzenie wegetariańskie. Po raz kolejny świat mógł się przekonać, że bycie „za głupim, by polować” zwyczajnie się opłaca. Po posiłku Sheila opowiedziała nam o Kole Roku. Przekazała krótki opis 8 sabatów oraz o tym jakie w tym czasie zachodzą relacje miedzy Bogiem a Boginią – mit, do którego przyznają się wszyscy wiccanie. W trakcie Rogaty dawał znak, że uważnie słucha, pukając w drzwi kozimi rogami. Po wykładzie (jak to bywa, w trakcie również) wywiązała się arcyciekawa dyskusja.
Następnie zaczęliśmy przygotowywać się do rytuału i świętowania Lammas. Gwoździem programu był Wicker man, który musiał zostać wykonany przez specjalnie do tego celu wyznaczony oddział komandosów, ludzi silnych, mężnych i bezkompromisowych, gotowych zginąć za… dobra, to żart – ponieważ każdy chciał wnieść do rytu coś od siebie, zgłosiła się grupa ochotników.
Wicker man wyszedł bardzo ładny (choć właściwie walory estetyczne miały mniejsze znaczenie z uwagi na krótką żywotność Gwoździa). Po części dlatego, żeby to był Wicker MAN a nie wiklinowa baba, a po części dlatego, że mimo ogólnego zapału nikt nie zgłosił się na ochotnika, by pełnić rolę sierżanta Howie’ego (nie można wykluczyć, że po prostu żadne z nas nie miało odpowiednich „kwalifikacji”, a dzieci z wioski były za dobrze pilnowane…), nasz Chochoł (bo tak właściwie wyglądał – wkradł nam się element słowiański) otrzymał w prezencie od Aleksji całkiem pokaźnych rozmiarów członka, ku zachwyceniu niewiast i zazdrości mężów. Inna, dwuosobowa grupa zajęła się przygotowaniem rytualnej Miotły, jeszcze inni pomagali w przygotowaniu ołtarza. W międzyczasie w stołówce dwie utalentowane kobiety malowały uczestników na życzenie. Oprócz tego każdy z nas przygotowywał się do rytuału na swój sposób. Ubieraliśmy się w specjalne odzienie, szykowaliśmy nasze prywatne ofiary, które w trakcie obrzędu mieliśmy włożyć do Wicker mana.
Wreszcie nadszedł czas. Sam rytuał był niesamowity! Czuliśmy i widzieliśmy magię przez duże M. Przykro nam, ale język (ani w tym wypadku palce) nie porafi przekazać tego ogromu odczuć. To jak z orgazmem – można opisywać, ale nigdy nie da się sprawić, by czytelnik też to poczuł. Po rytuale odbyło się party przy ogniu, pieczenie kiełbasek, tańce, śpiewanie i integracji ciąg dalszy. Był flet, był bęben, skrzydła Isis. Mieliśmy możliwość skosztowania własnoręcznych wyrobów miodowych, od których niejednemu zakręciło się w głowie, pogadać od serca o bolączkach z ludźmi, którzy, jak się okazało, mają z nami wiele wspólnego. Jak na każdej libacji, tak i tu nadszedł moment, gdy część uczestników przeniosła się do lokum pod dachem. Tam nastąpił atrakcji ciąg dalszy. Zgłębialiśmy tajniki przyszłości z pomocą kart Tarota, a także, jeśli zawędrowało się do odpowiedniego domku, wiedzę seksualno-anatomiczną. Pozyskaliśmy w ten sposób dodatkową, choć może nie stricte wiccańską, ale jakże przydatną życiową mądrość. Jako że takie pozyskiwanie jest nie tylko fascynujące, lecz także wyczerpujące, w końcu nawet najwytrwalsi przegrywali z wszechogarniającym snem.
W niedzielę śniadanko, na które uczestnicy nocnej biesiady przybywali wyraźnie z różnych stref czasowych (albo wcale). Po nim nastąpił wykład o inicjacji wiccańskiej, o stopniach wtajemniczenia w misterium. Następnie Mojmira poprowadziła drugi pathworking.
I to właściwie było ostanie wydarzenie warsztatów, po których nastąpiło zbieranie się już powoli do odjazdów… do „normalności”. Nastąpiła faza pożegnań, niektóre tak poruszające, że nawet dziś jeszcze w oczach stają łzy wzruszenia.
Dziękujemy organizatorom, Agni i Mike’owi i członkom ich kowenu oraz Velkanowi, za to, że zechcieli zorganizować te warsztaty, za wspaniałe, pouczające wykłady, za możliwość zadawania pytań i cierpliwość w udzielaniu odpowiedzi. Za to, że pozwolili nam posmakować Wicca. Dziekujemy wszystkim uczestnikom za wiele ciepła oraz innych rzeczy, których nie da się opisać, a których zaznaliśmy podczas tych warsztatów. Zapadły nam w dusze i w pamięć na zawsze. Mamy szczerą nadzieję, że podzielacie nasze odczucia. Jesteście wszyscy wspaniali.
Blessed Be!
Michiru i Kallisto
Poniżej podajemy zaproszenie i pełny program Wiccaniska, jakie pojawiły się na forum, stronie i grupach a FB.
Agni i Mike Keeling, wiccańscy Arcykapłani o kilkunastoletnim doświadczeniu, zapraszają na warsztaty, które odbędą się 29 – 31 lipca 2011 roku pod Warszawą.
Warsztaty organizowane są w małym kameralnym ośrodku położonym około 60 km od Warszawy. Zakwaterowanie w drewnianych domkach, pełne wyżywienie zagwarantowane.
Plan warsztatów:
Piątek
Zjazd rozpoczyna się o godzinie 16.00, rozlokowanie sie w domkach trwa do 17.30
17.30 – Czas na zapoznanie się i wykład prezentujący czym jest Wicca;
19.00 – Kolacja;
20.00 – Wykład: “Historia Wicca”;
21.00 – Zabawa integracyjna w sali lub przy ognisku w zależnosci od pogody.
Sobota
09.00 – Śniadanie
10. 00- Wykład: “Wierzenia wiccańskie. Mity i Bogowie w Wicca.” Medytacja;
12.00 – Rytuał;
14.00 – Obiad;
15.30 – Wykład: “Kolo roku”;
17.30 – Przygotowanie do świętowania Sabatu Lammas, wykonanie kukiełek ze zboża i wikilnowej baby; przygotowanie ogniska, przestrzeni rytualnej, strojów i wianków, warsztat malowania ciał, uczenie się piosenek;
19.30 – Rytuał, a następnie uczta przy ognisku (kiełbaski, ziemniaki, przewidziane są również posiłki wegetariańskie).
Niedziela
09.00 – Śniadanie;
10.00 – Wykład: “Energia w Wicca”;
12.30 – Wykład: “Inicjacja w Wicca”; Medytacja;
14.00 – Koniec warsztatów.
Koszt warsztatów wraz z wyżywieniem i noclegiem 200 złotych od osoby.
Ponieważ miejsc w domkach jest więcej niż się spodziewalismy – ciągle przyjmujemy zgłoszenia.