Wywiad z Aleksem Sandersem – cz. 2

Nie wszystkie wywiady prezentują poglądy Wiccańskiego Kręgu. Tym niemniej publikujemy je, by nasi czytelnicy mogli się zapoznać z bogactwem i różnorodnością opinii, jakie mogą mieć wiccanie. Zachęcamy do (krytycznej) lektury.

Tekst pochodzi z książki „Co robią czarownice” Stewarta Farrara (ostatnie wydanie). Zezwolenie na tłumaczenie i publikację zostało przyznane przez Janet Farrar. Nie udzielamy zgody na publikację w żadnej angielskiej witrynie internetowej.

Niniejszy artykuł stanowi kontynuację części pierwszej, opublikowanej TUTAJ.

Janet i Stewart Farrar

Stewart Farrar: Jestem trochę zdezorientowany tą sprawą z Czarną Mszą. Wiem, że msza w takiej czy innej formie, to sposób na komunię z bogami, która jest starsza niż Chrześcijaństwo; jest związana z Paschą i wieloma innymi rzeczami. Potrafię zrozumieć, że w trakcie prześladowań niektóre czarownice musiały czuć pokusę, by sobie ulżyć i zrobić parodię mszy, a prywatnie dalej odwracać się plecami od chrześcijan. Ale czym właściwie jest współczesna Czarna Msza?

Alex Sanders: Czarna Msza, jeżeli o nas chodzi, to każda ceremonia odbywająca się poza wysoką posługą określonej religii kraju, w którym żyjesz, przez co odbywa się to w sposób dla tej religii uwłaczający. Odbywa się wbrew niej, wypacza ją, łamie i niszczy. W zasadzie wydobywa się ta ciemna strona mszy, musisz mieć ciemną i jasną stronę, zawsze istnieją dwie strony jednej rzeczy. Nie miałem kontroli nad mszą, którą pokazaliśmy w filmie (Legend of the Witches – „Legenda Czarownic” – tłum. red.)1. To raczej smutne, że nie napisałem komentarza do tego filmu, gdyż sprawia on wrażenie, że dziś ludzie nadal dokonują takich ceremonii. A tak naprawdę – tak się nie dzieje. Była to jedynie rekonstrukcja. Tak wyobrażamy sobie to, co mogły robić czarne wiedźmy. Nie jest to nawet ceremonia, w której znaleźliby przyjemność tak zwani czarni magowie, było to jedynie wymówką dla orgii i innych czynów denerwujących chrześcijan.

S.F.: Satanizm. Czy to złe zrozumienie przez chrześcijan słowa „Diabeł” w znaczeniu „mały bóg”, czy też jak daleko idzie ten Satanizm? 

A.S.: Istnieją ludzie, którzy czczą Szatana, ale myślę, że to wynika z ignorancji, nie wiedzą, że Szatan to jedynie Lucyfer. To chrześcijanie nazwali go Diabłem. Myślę, że Lucyfer został wspomniany w Biblii tylko ze dwa razy. Jeśli chodzi o mnie, Szatan jest jedynie niosącym światło, kiedy to Chrystus jest Światłością Świata. Druidzi czcili go jako Dionizosa. .2 Sataniści, jak sądzę, nie idą z symbolizmem zbyt daleko. Uważają, że Szatan całkowicie rządzi ziemia, co wywodzą z Apokalipsy.3

Więc w pewnym sensie wszystko, co robią Sataniści to wzięcie obrazu zbudowanego przez średniowieczny Kościół, stworzonego do walki z czarownictwem i przyjęcie go? 

A.S.: Tak. Bazują swoje praktyki w dużym stopniu na Księdze Apokalipsy, w której Szatan rządzi przez 1000 lat przed Armageddonem. Przez to wykrzywiają wszystko, co robią. Rozumiesz, tak zwane diabelskie uczynki, orgie seksualne, upijanie się. Ale co z tego, czy to komuś szkodzi? Jedyna krzywda, jaka może się stać, to gdy ktoś się zorientuje, że obcy człowiek zapłodnił jego żonę. Tego rodzaju szkody można się z tego spodziewać. Lecz jeśli korzysta się z Satanizmu w kontekście duchowym, kiedy używa się go jako duchowej siły, wtedy dzieje się źle, ponieważ przeciwdziała się temu, co może wpłynąć pozytywnie na naszą naturę i uczynić nas lepszą osobą.

S.F.: Ta sprawa z Sharon Tate.4 Myślisz, że tę konkretną hippisowską sektę można zdefiniować, jako Czarnoksięstwo? Czy była to raczej forma zbiorowej choroby psychicznej?

A.S.: Myślę, że to zbiorowa choroba psychiczna. Ten człowiek (Charles Manson) miał wielki potencjał czynienia dobra. Oczywiście jest utalentowanym hipnotyzerem i mógł poddawać ludziom sugestie, za którymi ci szli bezwarunkowo. Mógł powiedzieć swojej grupie: „Chodźcie, uformujemy społeczność. Zbierzemy się na tej ziemi, będziemy produktywni. Pokażemy ludziom, co można zrobić dzięki sugestii – zamiast czczenia Szatana!” A to, co zrobił, było destrukcyjne. Myślę, że to z zazdrości o pieniądze, o urodę ludzi. Znałem Sharon Tate, zanim stała się tak wyrafinowana, zanim wyszła za Romana Polańskiego – urocza dziewczyna.

S.F.: Uważasz, że czarownictwo odzyskuje utracone zdolności parapsychiczne, takie jak jasnowidzenie?

A.S.: Nie odzyskuje utraconych zdolności, czuję, że nigdy ich nie straciliśmy, że są cały czas gdzieś w nas.

S.F.: Uśpione? 

A.S.: Tak. Przestały być używane. Zewnętrzna ekspresja używania cyklicznych dat pochodzi z czasów starożytnych i jest to najlepszy dotychczas sposób na zbadanie tych zdolności. To nie znaczy, że jesteśmy staromodni, to jedynie znaczy, że nie znaleźliśmy lepszego sposobu. Ja staram się znaleźć lepszy sposób. Chciałbym, żeby moje inicjacje obywały się bez całego chaosu. To nie za dobrze słowo. Bez wszystkich tych ograniczeń. Ale ludzie potrzebują przedmiotów, potrzebują rytuałów. Potrzebują obiektów, ponieważ są tylko ludźmi. To jak nakrywanie stołu na herbatę – wiesz, że już pora na herbatę, bo rzeczy związane z parzeniem herbaty są na stole.

S.F.: Myślę, że większość ludzi potrzebuje jakiejś okazji, prawda? Jakiejś ceremonii?

A.S.: Jest bardzo niewiele osób, którzy pracują sami i wykorzystują te zdolności wewnątrz nich samych. Człowiek, tak jak inne zwierzę, lubi przebywać w swoim stadzie. Lubią oszukiwać się, że są indywidualnościami, ale większość czasu nie cierpią być sami. Tak naprawdę są raczej bardziej 'moralne’ niż inne zwierzęta, w takim sensie, że muszą mieć powód, dlaczego czynią tak a nie inaczej, a zwierzęta po prostu płyną z prądem, nie są rozpuszczone. To my jesteśmy rozpuszczeni. Przykryliśmy naszą prawdziwą psychikę tym, co nazywamy cywilizacją, nabywając rzeczy, które nie są nam potrzebne

Alex Sanders

S.F.: Jednak dla mnie to wygląda, jakby te mentalne siły, których próbujesz dotknąć, nie są ani dobre ani złe.

 

A.S.: Chodzi o podejście. To dobrze znany fakt, że ludzie mają takie umiejętności w swojej naturze, jak na przykład jogini, którzy robią różne tego typu rzeczy dzięki odpowiedniemu oddychaniu i ćwiczeniom medytacyjnym. My też możemy robić te rzeczy, ale to zależy od tego, jak dobrze jest zorganizowany rytuał, jak się go poprowadzi i do czego zamierzamy go użyć. Niestety dużo łatwiej jest być w błędzie, niż zrobić to dobrze.

S.F.: Jakiego rodzaju prośby otrzymujesz od zwykłych ludzi? 

A.S.: W zeszłym tygodniu przyszła do nas dziewczyna, która była zaręczona z chłopakiem przez 6 lat. Nagle on zaczął się umawiać z inną dziewczyną bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, co kompletnie wyprowadziło ją z równowagi. Zajrzałem w przyszłość i zauważyłem, że jeśli podejdzie do niego wprost i powie „no weź, pobierzmy się, przestań robić zamieszanie wokół zaręczyn i zapomnę wszystko, co działo się z tamtą dziewczyną” – to będą wiedli szczęśliwe i pełne sukcesów życie. Ale to ona była nieszczęśliwa, bo chciała utrzymać zaręczyny przez wzgląd na szacunek dla rodziców.

S.F.: Ile z tego to jasnowidzenie, a ile prosta psychologia? Mam na myśli, że często można przyjrzeć się problemom młodej dziewczyny i powiedzieć coś w tym stylu.

A.S.: Tak, ale bardzo niewielu ludzi może zobaczyć przyszłość i w jaki sposób sytuacja się rozwiąże i powie: „jeśli zrobisz tak, to rezultat będzie taki i taki i zaufaj mi, to z pewnością się wydarzy.” To jest jasnowidzenie. Nie spotkałem tego mężczyzny, dziewczyna napisała do mnie na początku bez wielu szczegółów. Ja już dostałem odpowiedź, gdy czytałem list od niej. Robię tak z wieloma listami. W tym roku jeszcze ostrzegałem młodego chłopaka: „Pójdziesz do więzienia. Jeśli będziesz kontynuował to, co robisz, to pójdziesz do więzienia. Widzę kraty wokół ciebie.” Ten młody człowiek jest w tej chwili w areszcie. Gdyby mnie posłuchał, nie byłby w tym miejscu.

S.F.: A co z moralnością? Czy czarownice są uważane za dobre i czy złe?

A.S.: Czy czarownice są uważane za dobre czy złe? Mogę mówić tylko za siebie osobiście, z własnego doświadczenia, że jakaś rzecz jest według mnie dobra, dopóki nie poczuję, że nie jest już ona dla mnie w porządku. W tym momencie, w którym zauważam, że coś nie jest w porządku, wówczas grzechem by było kontynuować to, gdyż nie doprowadzi mnie to do niczego dobrego. Będzie to dla mnie szkodliwe, fizycznie, psychicznie lub duchowo.

S.F.: Być może możemy powiedzieć, że kiedy inne religie próbują bardzo twardo zdefiniować w każdym rozdziale i wersecie co jest dobre a co złe, Wicca, w pewnym sensie, rozwija instynkty w tym zakresie?

A.S.: Tak, ale myślę, że to instynkt w każdym z nas. Zależy to też od tego, co jest teraz modne. W tym momencie czarownictwo jest modne, ale nie wszyscy podążą za tą modą. Obraz średniowiecza jest cały czas obowiązujący, ale średniowiecze to tylko część powodów. Można mówić o czarownictwie w Starożytnym Egipcie, gdzie było używane w najwspanialszych świątyniach, a gdzie widać to jak na dłoni w British Museum, podobnie jak greckich Bogów i Boginie. Ludzie mają zwyczaj nie patrzeć na stronę estetyczną, na całe piękno tego. Patrzą tylko na średniowiecze. Dzieje się tak ze względu na kontrowersje, związek z seksem i ciemnością. Wszystko co jest mroczne i nieznane jest tajemnicze i niezrozumiałe. Jest bardziej tajemnicze niż sama tajemnica.

S.F.: To prawda, nawet inteligentni ludzie, którzy nie chcą być agresywni, są wypełnieni takimi starymi obrazami.

A.S.: Jest to też wina wielu popularnych książek. Ludzie są zawsze gotowi do zgłębiania ciemności, nieodkrytych elementów ludzkiej natury. Nawet jeśli nie chce się tego wiedzieć, nadal się jest zafascynowanym, jak wtedy, kiedy ogląda się horrory. Nawet jeśli wiesz, że są całkiem nieprawdziwe i tak będziesz przerażony. Nikt nie ma zawału serca z powodu tych filmów. Podobnie, nikt obserwując czarownice przy pracy, nie dostanie zawału serca, ponieważ jest to tak dalekie od tego, co widać w publikacjach w gazetach lub co robią ludzie wykorzystujący tego typu rzeczy za granicą. Jeśli wszyscy, którzy piszą o czarownicach, zgłębialiby dobre strony tego, co robią czarownice5, bylibyśmy całkowicie akceptowani. Problemem są media, gazety. Jeśli wspomnisz prasie o całej dobroczynnej pracy, którą robisz, oni po prostu nie chcą o tym wiedzieć. Tak samo jest, gdy mówię, że pomagam ludziom trzymać się z dala od narkotyków, załatwić ubezpieczenie społeczne i pomagam im przeorganizować ich życia. Dziennikarze nie są zainteresowani tym aspektem.

S.F.: Mam wrażenie, że współczesne czarownictwo jest o wiele bardziej wyrafinowane i świadome, niż średniowieczne czarownictwo?

A.S.: Och, tak. To sprawa rozwoju duchowego. Zaczynamy łapać, o co chodziło starożytnym. Musieliśmy przebrnąć przez ciemne wieki i teraz dochodzimy ponownie do własnych praw, gdzie będziemy mogli budować własne kościoły i świątynie czy jakkolwiek zechcemy je nazywać i legalnie czcić nasze bóstwa. Czarownice w dawnych czasach nosiły szaty oraz stroje liturgiczne i miały najpiękniejsze świątynie. Nie ma powodu, byśmy nie powrócili do tego.

S.F.: Implikacje „Księgi Prawa” wydają się być takie, że zawsze powinieneś przyprowadzać młodych ludzi, że Arcykapłanka powinna być zawsze młoda, ale otoczona przez starsze kobiety.

A.S.: Tak, jednak generalnie w czarostwie tak nie jest. To kobiety od 40-go roku życia wzwyż. Mają swój mały krąg rzemiosła i na tym koniec. Jeśli wiedzą, że ktoś ma pieniądze, zaproszą go, niezależnie czy chodzi o stabilność finansową czy biznesową – to wiem z osobistego doświadczenia. Ja jestem zainteresowany młodszymi ludźmi. Ale nie tylko, co mnie cieszy, bo jestem po pięćdziesiątce. To jedna z rzeczy, które lubię w twoim kręgu, wydajesz się mieć ludzi w różnym wieku, obu płci i wszystkich typów. Dopiero zaczynam się tego uczyć. Zawsze mam wokół siebie jedną lub dwie osoby które są starsze, powyżej trzydziestki. To z tego prostego powodu, że zawsze wierzyłem, że to kult płodności i mógłby być miejscem spotkań młodych ludzi, którzy będą się pobierać i podtrzymywać życie tego kultu, z punktu widzenia płodności. Dopiero w ciągu ostatnich 5-ciu lat zdałem sobie sprawę, że mając kowen młodych ludzi, może się on wymknąć spod kontroli i że muszą być w nim ludzie starsi, dla równowagi, ludzie na których możesz polegać. To raczej rzecz, którą straciliśmy w zwykłym sensie społecznym. Kilkaset lat temu rodzina była jednostką rozciągającą się od pradziadka do najmłodszego niemowlęcia. Wszyscy się znali, pomagali sobie, mieszkali razem i uczyli się od siebie, teraz wszyscy są rozdzieleni. Dalsza rodzina miała coś do zaoferowania, teraz tego nie ma. Wydaje mi się, że to samo można zastosować do kowenu.

Tak. Wśród moich czarownic i przyszłych czarownic nie ma barier wiekowych. To z tego powodu, że młodzi ludzie wiedzą, że starsi – ponownie, podkreślam, że dotyczy to mojej grupy – zawsze spotkają się z nimi na ich poziomie i będą szanować ich czyny. W starszych kowenach jeśli rozmawiasz z kimś, każdy spyta „Och, a jaki masz stopień?” Jeśli odpowiesz, że pierwszy, wówczas odpowiedzą „W takim razie przykro mi, skarbie, ale nie mogę ci nic powiedzieć”. Nie pozostawią nawet wskazówki, która mogłaby stanowić zachętę dla młodej osoby. Konsekwentnie opuszczają, opuszczają ten kowen. Zawsze jest atmosfera tajemnicy. Wierzę w tajemnicę, ale pokaż tę swoją tajemnicę. Rozłóż ją, dostępną dla wszystkich, niech ludzie sami ją znajdą. Wiedzą, że tam jest, ale muszą włożyć pracę w znalezienie jej. Mówię o drugim i trzecim stopniu, ponieważ nie zdradza to żadnych sekretów, bo trzeba przez nie przejść, doświadczyć ich.

Alex podczas inscenizacji rytuału

S.F.: Cóż, wiem to po własnej inicjacji6; wiem, że coś dla mnie znaczyła. Nie ważne ile się widziało, trzeba samemu przez to przejść.

 

A.S.: Jest też pewien moralny punkt widzenia ludzi, którzy mówią „siła, pragnę siły”. Siły nie tylko w sensie magicznym, ale władzy nad światem, w sensie społecznym, a ta ma tendencje do korumpowania. Siła może wiele przynieść, ale nie koniecznie przynosi pokój. Może przynieść strach. Może przynieść terytorializm, jak Nixon w Kambodży i teraz powoduje to niepokoje w samej Ameryce7. Pokój i siła idą za mieczem; a ludzie dobrowolnie umrą, by zaprowadzić pokój. Ludzie stają się z tego powodu niesforni, ale Wicca uczy siły, wiele siły i wolnej woli, by jej używać. Kiedy już wiesz, że ją masz, to niemal tak, jak mówił Crowley, jak mówi się w Thelemie8: „Czyń swoją wolę, niechaj będzie całym prawem”. Jest to jedyna rzecz, która jest cytowana publicznie; ale druga część tego brzmi „Miłość jest prawem, miłość podług woli”. Moment w którym zrozumiesz sens siły miłości; wielu, wielu znaczeń miłości, ale w ogólnym sensie życia w społeczeństwie, życia w społeczności, wtedy sobie myślisz: „Lepiej tego nie robić; może coś być dobre dla mnie, może dla kolejnej osoby, jeśli się na to zgodzi; ale to musi być ich wola tak samo, jak moja”. Ta moc daje ci poczucie odpowiedzialności. Masz autorytet władzy; wtedy poczucie odpowiedzialności przychodzi razem z tym, tak że bardzo, bardzo rzadko używasz tej władzy, tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie niezbędne i tylko kiedy zgadza się to z wolą innej osoby w społecznym sensie. Przez robienie tak, czuję, że pracuje ze swoją psychiką i poziomem materialnym, ale także ściągam wyższe aspekty samego siebie w dół do tego poziomu i realizuję je; W zasadzie to realizacja duchowa w fizycznej manifestacji. Ponownie, ludzie nie są zainteresowani tym moralnym aspektem czarownictwa. Są zainteresowani seksem.

A więc naprawdę mówisz, że kowen, który praktykuje pracę w grupach, ma podwójną funkcję. Z jednej strony macie wiele ludzi różnego rodzaju, którzy się nawzajem ubogacają, tak że ich moc jest zwielokrotniona, a z drugiej strony pilnujecie się nawzajem, ponieważ jesteście małą społecznością, w której wykształca się poczucie odpowiedzialności. Nie wykoleja się samemu.

Nasz krąg reprezentuje nieskończoność; wszyscy ludzie w nim są częścią nieskończoności. To oznacza, że moc jest nieskończona i nieskończony jest wyraz czyjejś natury. Możesz wyrażać się bez ograniczeń w ramach czarostwa. Spotkałem opiekunów innych kowenów i powiedzieli mi: „Och, nie, nie przyjęlibyśmy takiej osoby. Oczywiście wiesz, mój drogi, że jest niezrównoważona”. Według mnie cały cel inicjacji jest taki, że szuka się oświecenia, wiedzy i mądrości. Więc fakt, że tego szukasz musi oznaczać brak równowagi; a celem mądrości w Wicca jest przywrócenie tej równowagi. Przyjąłbym niezrównoważoną osobę, chociaż preferuję ludzi, którzy są trzeźwi, spokojni i ogarnięci, a także chociaż wiedzą, że to wszystko jest drogą. Nie ma celu w Wicca dla kogoś, kto już wszystko wie i jest dobrze zbalansowany. On tego nie potrzebuje, już to ma. Przyjmuje się ludzi, którzy poszukują. Nie ma sensu być Arcykapłanem albo Arcykapłanką, jeśli nie możesz przywrócić tej równowagi w ten lub inny sposób, albo przynajmniej nie robisz wszystkiego, by ją przywrócić. Oczywiście będą pewne sprzeczki i obelgi, nikt z nas nie jest idealny, ale wszyscy poszukują perfekcji. Dla niektórych z nas zajmie to stulecia, dlatego nauczamy o reinkarnacji. W ten sposób jeśli nie dojdziesz do perfekcji w tym życiu, masz szansę w następnym. Niektórzy mogą być największymi kłótnikami i nauczyć się najgorszej lekcji w swoim życiu i wciąż wszyscy chcieliby ich skopać, ale kim jesteśmy, by wydawać sądy? Niech ten pierwszy rzuci kamieniem, kto jest bez winy! Sam rzuciłem wiele pierwszych kamieni, ale teraz, kiedy dojrzałem moralnie, kim jestem, żeby rzucić pierwszy kamień? Postępuję wzdłuż tej samej drogi.

S.F.: Co chciałbyś powiedzieć na temat osobistych przeżyć, 0 podstawowych wierzeniach?

A.S.: O podstawowych wierzeniach? Cóż, Bogini uczy nas, zupełnie jak w chrześcijaństwie, że śmierć nie jest końcem. Kiedy tylko odczujesz zimną rękę śmierci i przeżyjesz, nauczysz się misteriów śmierci, więc śmierć nie budzi lęku. Uczymy projekcji astralnej, która udowadnia poza cieniem wątpliwości, że chociaż istnieje twoja fizyczna manifestacja, jest i ego, które chociaż jest wewnętrzne to może zamanifestować się poza ciałem, bez fizycznej formy. Jest wiele różnych poziomów świadomości. Nasze fizyczne ciało to tylko jeden z tych aspektów, mniejszy, ale bardzo dla nas ważny, ponieważ nas ogranicza. Jednak jesteśmy uczeni, by nie bać się śmierci, gdyż pod koniec naszego czasu po prostu zrzucimy z siebie to fizyczne ciało, tak że będzie możliwa podróż na kolejny plan, czy też wewnętrzny plan, gdziekolwiek chciałbyś być. To może być wiccański koncept powrotu do płodnych roślin i zwierząt, jak w raju, jak w Ogrodzie Eden. Albo jako gwiazda, jest setki tysięcy ludzi, którzy wierzą, że istnieje życie na innych planetach lub w koncept ze Starożytnego Egiptu, a może być czasem oczekiwania, rodzajem okresu odpoczynku, odrodzenia się w innym ciele i kontynuowania Wicca.

S.F.: Uważasz, że można się odrodzić we wcześniejszym okresie, że twoje następne życie nie musi następować chronologicznie po tym życiu?

A.S.: Nie, nie musi, ponieważ nie ma czegoś takiego, jak czas, tak jak nie ma takiej rzeczy jak przestrzeń, wysokość, głębokość czy szerokość.

S.F.: Czym więc są te rzeczy?

A.S.: Są one konceptami, dla naszego zrozumienia atrybutów i wibracji wokół nas. Nie ma początku ani końca, takie jest z resztą znaczenie magicznego kręgu. Jesteś w tym samym miejscu w czasie; czas to nie jest dobre wyrażenie, cały czas, ponieważ „teraz” zniknęło i zawsze jesteśmy w „przed”.

Alex podczas inscenizacji rytuału

S.F.: Ale w jakimś sensie musi być coś zbliżonego do czasu, w innym wypadku czy byłby w tym rozwój? Mówisz o osobistych postępach, co sugeruje, że jutro będziesz lepszy niż wczoraj. Musi być jakiś rodzaj koncepcji podobnej do czasu, by rozwój mógł postępować. 

 

A.S.: Nie, ten koncept jest całkowicie ludzki, wszystkie rzeczy są. Już się wydarzyły a ty je przeżywasz, ale jest tak wiele ścieżek, przejść i kształtów tych „wydarzonych” elementów, że ty, w swojej świadomości, możesz się poruszać po swojej orbicie i możesz doświadczać wszystkich tych rzeczy na różne sposoby, pomiędzy punktem, w którym jesteś a zrzuceniem swojego ciała. Jesteś tak blisko do Starożytnego Egiptu teraz, jak będziesz za 10 000 lat. Mamy taką koncepcję czasu, że jeśli weźmiesz 105-letnią kobietę, półroczne niemowlę i mnie, po czterdziestce, jesteśmy w zasadzie wszyscy w równym wieku, bo przybyliśmy tutaj zaraz w pierwszej chwili stworzenia.

S.F.: A jak się to ma do koncepcji młodej i starej duszy?

A.S.: Tak, jestem w stanie całkowicie to zrozumieć; chodzi o to, że my tylko dotknęliśmy innych czasów na kręgu, a między nami są całe uniwersa. Więc, konsekwentnie, z powodu częstotliwości wibracji wokół nas, wszyscy zmieniamy się w różny sposób; mamy różny wygląd, starzejemy się inaczej mamy inne perspektywy. To jak te rzeczy manifestują się w każdym z naszych żyć zależy wyłącznie od nas i naszego celu. Używamy ich, by inne osoby nas poznały. Przyszedłeś napisać historię o mnie, a Wicca uczy, że jeśli wchodzi się do czarostwa, to dlatego, że się do niego powraca. Należałeś do czarostwa wcześniej, a teraz odnajdujesz swoją drogę powrotną; zarówno pojawiasz się ponownie w cyklu, jak i zaczynasz nowy cykl. Nie ma powodu, by nie wierzyć w reinkarnację i odrodzenie; tak długo, jak nasze zdanie ma znaczenie człowiek jest uważany na najwyższą, najbardziej inteligentną formę życia, w tym, że ma sumienie. Zwierzęta, niżej na tak zwanej skali, podążają za instynktem, nie myślą nad przyczynami, o ile wiemy. Po prostu robią to, co każe im instynkt. My też od czasu do czasu podążamy za instynktami, ale niezmiennie je odcinamy. Nie pachniemy już jak zwierzęta; powinniśmy być w stanie określić, że coś jest nie tak z daną osobą po samym powąchaniu jej. I faktycznie, niektóre rytuały zawierają wąchanie i dotykanie. Dlaczego człowiek, najszlachetniejsze ze stworzeń, przestał używać tych zmysłów? To całkiem pozbawione sensu.

S.F.: Ale oczywiście wiele osób powie „tak, oczywiście, człowiek może przetrwać, ale nie jako jednostka, przeżyje w swoich dzieciach”.

A.S.: Z tym punktem również się zgadzam, jednak nie mam powodu do wątpienia w reinkarnację. Myślę, że każdy umiarkowanie inteligentny wie, że jak daleko sięga nasza spisana historia, ciągnąca się przez tysiące lat – nawet obrazki ze ścian w jaskiniach – człowiek zawsze wierzył w przetrwanie po śmierci. Jest bardzo wiele zapisów z wielu wieków, przetrwania, życia po śmierci, zapisy dokonywane przez wodzów plemion, szamanów, czarownice i kapłanów. Nie ma dobrego powodu, jakiegokolwiek i jest to nieodłączna wiara towarzysząca wszystkim ludziom, nawet ateistom, że nie umrą. Chcą żyć wiecznie.

S.F.: Czysto matematycznie rzecz ujmując, musisz postulować istnienie innych światów w tym równaniu, czyż nie? Ponieważ liczba ludności ciągle rośnie. Skąd wszyscy oni się wzięli, jeśli przeżyli swoją śmierć?

A.S.: Tak, całkiem tak. Jesteś teraz ograniczony do swoich fizycznych atrybutów. Wszystko wokół nas wibruje z różną częstotliwością; ta kanapa, na przykład, nie wibruje tak szybko, jak ty, inaczej mogłaby się poruszać. To stabilna wibracja i pozostanie tam, dopóki jej nie przeniesiemy. Kiedy już stracisz swoje fizyczne ciało, staniesz się ego, ideą, duszą, częstotliwością wibracji, konceptem. To nie zajmuje żadnej przestrzeni. Jesteśmy ograniczeni w naszym słownictwie przez wyrażenia fizyczne. Czym jest świat i czym są ludzie? Czym są rzeczy wokół nas? Jaka test prawdziwa rzeczywistość? Jest tutaj, była czy będzie? Czy tylko śnimy? Uczono nas, że wszystko dzieje się najpierw na planie astralnym a wszystko tylko odgrywa się tutaj, stąd powiedzenie „zamki w powietrzu”. Możesz mieć zamek wiszący w powietrzu, ale do ciebie należy ściągnięcie go tu na dół i nadanie mu rzeczywistego, fizycznego kształtu.

S.F.: Buddyzm mówi o reinkarnacji, postępie, ale na końcu, gdzie jednostka łączy się z ostateczną rzeczywistością, przestaje istnieć jako jednostka. To prosta linia. Ale jeśli bierze się to pod uwagę jako cykl, jeśli dzieje się tak cały czas, problem znika. Nie ma końca tego cyklu.

A.S.: Jest nieskończoność i boskość. Możesz to nazywać, jak chcesz, ostateczna rzeczywistość lub bycie w jedności z Boginią lub Bogiem. Wszyscy są częścią tej ostatecznej rzeczywistości. Tylko w ten sposób możemy to wyrazić, z powodu braku słownictwa. Jeśli moglibyśmy to wyrazić, użylibyśmy słowa ‘Aum’9. Za każdym razem, gdy je mówię, cały świat wibruje. Każdy kolor staje się nagle żywy i wibruje, deszcz pada i słońce świeci, kiedy mówisz to jedno słowo. Słowo 'Aum’ wibruje każdą literą każdego znanego alfabetu. To jest tajemnica bicza i dzwonu10, że kiedy to robisz, nagle pojawiają się pałace, ewoluuje dogmat i wszystko staje się zdobieniem dla prawdy. ’Aradia’ stała się komunałem, przez co został tylko szczątek mocy; gdy jednak używam mocy imienia, mówię 'Arayda’; wówczas 'Arayda’ wibruje wewnątrz mnie i mam poczucie świadomości tego, co robię. Mamy te imiona mocy, a moc jest celem mantry; by pogłębić świadomość mantra powinna być wyrażeniem wszystkich mocy, jakie istnieją. ‘Om mani padme hum’11 jest wyrazem uniwersum i omniwersum, moc Boga i Bogini, tak jak Aradia (Arayda) i Cerununnos, prawidłowa wymowa to Karnayna, które weszły to tak powszechnego użycia w Wicca, że zaczęło to być problemem. 

S.F.: Imię mocy stało się osłabione, jak zaczęło być powszechną walutą?

A.S.: Tak, ale tak długo jak tego nie tłumaczysz – nadal ma swoją moc. Mówi się, że dzielony sekret jest jak pół sekretu. Podzielona moc, do połowa mocy. Grupa ludzi pracujących razem, częściowo w tajemnicy, i szanująca imiona mocy, używa ich z odpowiednim celem, tworzy imiona mocy, buduje razem kształt swojej współpracy. Wciąż jeszcze muszę to zrobić z moją obecną grupą, zbudować wizerunek Bogini. Ona tam jest, ma wizerunek na ołtarzu, ubrana w błękitno-białe szaty. Jeśli ktoś mówi 'Arayda’ i wizualizuje ten obraz, może wprawić sprawy w ruch. W zasadzie można zbudować wizerunek tak wielki i tak silny, jako grupa, że Bogini się pojawi, że przybędzie prosto do kręgu i z tobą porozmawia. To siły bądź energie natury, z którymi pracowałeś i które wytworzyłeś, pozwalają na to.

Alex i Maxine podczas inscenizacji rytuału

S.F.: Kiedy Bogini przychodzi do kręgu, pojawia się przed ludźmi w kręgu, jaka jest natura jej rzeczywistości?

 

A.S.: Jest kobietą.

S.F.: Żyjącą, świadomą siebie osobą?

A.S.: Tak

S.F.: A kiedy mówi do ciebie, nie jest to coś, co pojawia się w podświadomości grupy. Czy to osobny byt, mówiący do ciebie?

A.S.: Absolutnie oddzielny byt, jednak to ty dałeś jej moc, by się zamanifestowała. Wicca uczy, że Bogowie są bezsilni bez pomocy ludzi. Wierzę, że bazuje to na egipskich legendach, w których Ozyrys zostaje zabity przez Seta, a potem przywrócony do życia przez Thota, Anubisa i Izydę. Wówczas został zamordowany ponownie, tuż przez zostaniem władcą Podziemi. Set pociął jego ciało na kawałki i jedynym elementem, którego nie udało się znaleźć, był jego penis. Izyda musiała zaangażować do pomocy Thota i kładąc się na ciele Ozyrysa poczęła jego pośmiertnego syna. Sądzę, że to stąd pochodzi przekonanie o pochodzeniu mocy, że Bogowie są bezsilni bez pomocy ludzi, przez Rytuały Izydy. Te stały się rytuałami najbardziej wyuzdanymi, przez co były źle rozumiane; stały się orgiami w najniższym sensie. Bóg Podziemi nie miał możliwości prokreacji, lecz człowiek miał i jeśli ludzie czcili Ozyrysa przez prokreację, przez Rytuały Izydy, wtedy dawali mu swoją moc. Można się modlić do Izydy lub inwokować ją, by interweniowała, a wtedy przekaże ona moc i znów Ozyrys będzie mógł przez chwilę żyć.

S.F.: Kim są potężni zmarli?

A.S.: Gardnerianie wzywają Potężnych Zmarłych na strażnicach12. Ja nie. To nie są Potężni Zmarli, są nienarodzeni., Bogowie Wiatrów są nienarodzeni, niestworzeni, ale dają pewne wrażenia w wiatrach i innych formach. Dla mnie Potężni Zmarli są ludźmi do których należę, a którzy odeszli przede mną, z punku widzenia przodków. Jednak Potężni Zmarli z boskiego punktu widzenia są ludźmi takimi jak Ozyrys, którzy umarli dla ludzkości, tak samo jak Chrystus, Budda i Bogini, uosobieni jako ludzie. Wszyscy oni odeszli do Podziemi i powstali. Pluton, Hades, Radamantys, Hekate; to są Potężni Zmarli.

S.F.: A Wicca – będzie się rozprzestrzeniać?

A.S.: Ostatnia wojna i zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę z pewnością wprawiły w ruch. Wydarzenia te uwolniły duchowe siły. Powiedziano mi, że Hitler, który otworzył bramy do Podziemi, Piekła Chrześcijan, uwolnił pewne duchowe siły. To uwolniło demoniczne siły i wywołało wojną między światłem i ciemnością na lata. Światło w końcu przezwyciężyło ciemność. Wymagało to bardzo drastycznego uderzenia siły światła, równego słupowi ognia, który zniszczył Sodomę i Gomorę. To właśnie zrobiono w Hiroszimie i choć przyniosło to pokój, to również przyniosło strach, który utrzymuje dzisiaj pokój, i ogólnie świat, w całości. Ludzkość próbuje się wyrwać spod fizycznej manifestacji strachu i znaleźć ulgę w ekspresji swojej duchowości i nie jest to kwestia mojego czy naszego pokolenia, które próbują to robić. Jesteśmy wyjątkami od reguły, dlatego towarzyszy nam rozgłos. Rozwinąłem się wraz z młodszym pokoleniem, poruszam się z moimi dziećmi i ich dziećmi, osiągam wiek, gdy pojawia się kolejne pokolenie dzieci. Staramy się znaleźć wyraz dla pokoju, mamy dzieci kwiaty, hippisów, mamy świetną wave’ową muzykę, która na początku wydaje się szorstka i chaotyczna, z czasem zaczyna się układać. Młodsze pokolenie chce tej wolności w duchu miłości, wolności w duchu Wicca. Stare misteria spisane w starych księgach i manuskryptach a nawet procesy czarownic wzmiankują o wolności i ekstazie, która przewyższa fizyczność. Myślę, że młodzi ludzie dzisiaj ją odnajdują. Wicca jest jedną z dróg do jej odnalezienia. Prawdziwy Buddyzm, gloryfikujący ciało jest inną drogą do jej odnalezienia. Ludzie z Hare-Kriszna, którzy zaczynają teraz być komercyjni, mieli to, ale teraz, w ciągu ostatnich kilku miesięcy zaczęli to tracić. Alan Gingsberg13 i Michael Malik14 mieli to, ale stali się bardziej świadomi mocy i zaczęli to tracić. To podupada, ale spełnia swój cel, ponieważ dokonujący tego ludzie widzieli prawdę o tym, co mieli, gdy było to świeże i piękne. Prawdziwi ludzie robią to za kulisami. Zostałem pchnięty na pierwszą linię jako pionier, tak daleko jak to możliwie. Teraz wszystko zależy od tego, czym dla ciebie jest czarownictwo. Wicca jest dla mnie mądrością i to mądrością uniwersalną w całej perspektywie, nie koniecznie tylko w magicznym kręgu. Mój magiczny krąg mądrości może istnieć siedząc z grupą dzieci w piaskownicy, patrząc jak się bawią, może być w Afryce, może być w Indiach, siedząc u stóp nauczyciela. Może być czymkolwiek – wszystko zależy czym dla ciebie jest czarostwo. Czarostwo to tylko mądre rzemiosło.

„Król Czarownic” – biografia Alexa Sandersa

S.F.: Ale czy czarostwo, przede wszystkim w tej formie, myślisz, że się rozprzestrzeni?

A.S.: Myślę, że czarostwo w tej formie to tylko początek. Wciąż jest tylko na wstępnym etapie. Wiem od wielu ludzi, z którymi utrzymuję korespondencję, od ludzi z Ameryki z którymi rozmawiałem, że oni czekają na Wicca. Czekam i zastanawiam się, kto zostanie Mesjaszem tej sprawy. W pewnym sensie ja tu jestem Mesjaszem, Jestem Królem Czarownic. Jestem gotowy by zostać poświęconym i ukrzyżowanym dla ludzi. To już się dzieje poza kadrem. Nie mówię, że jestem Mesjaszem, ale jestem osobą pchniętą na pierwszą linię. Jeśli wolisz – niosę ze sobą całą chwałę ale i całe brzemię. Ameryka jest na to gotowa. Ten kontynent jest na to gotowy. Stają się zmęczeni tym, co jest znane jako czarnoksięstwo. Czytają bardzo wiele o organizacji i ustanowienie czarostwa w Wielkiej Brytanii i chcą wiedzieć o tym więcej. To się rozszerza; Australijczycy również domagają się kowenów. Ale to się rozprzestrzenia, to ma przyszłość. To zawsze było tutaj z nami, przez ostatnich 6 czy 7 wieków, można to prześledzić przez manuskrypty i różne książki, które są znane, i nie zmieniło się mocno z punktu widzenia magicznego kręgu. Nie zmieni się też wiele w przyszłości, ponieważ krąg przedstawia zero, nieskończoność. Było tam cały czas i zawsze będzie.

Nie jestem też bardzo zaniepokojony, że Wicca jest kultem matriarchalnym. Dla mnie jedna moc jest równa drugiej i dlatego pozwalam sobie być nazywanym „Królem Czarownic”. Jestem reprezentacją Rogatego Boga i mam tyle mocy, co on. Tak długo, jak myślę o Rogatym Bogu, ma on moc; kiedy przestaję o nim myśleć – znika. Tak samo jest w przypadku Bogini. Ma ona moc w różnych momentach roku, ale częściej niż rzadziej Rogaty Bóg jest zaniedbywany, co jest niemoralne, bo oznaczałoby, że tylko kobiety rządzą w Wicca, a znam takie kobiety, o których wiem, że nie nadają się by być Kapłankami Czarostwa. Grają w swoją grę, ale to nie jest gra pięknej młodej Bogini, to gra wiedźmy, starej baby, tajemniczej gry ze średniowiecza.

S.F.: Jak czujesz, jak wiele na zawsze zostanie w wewnętrznym kręgu,  ludzi w pewnym sensie wybranych, by zachowywać sekrety, mądrość?

A.S.: Myślę, że zawsze, zawsze będzie, tak jak ludzie mają rządy. Sekrety są niezbędne, ponieważ ludzie mogą być słabi; chodzi mi o to, że jako zbiorowość mogą być słabi. Ale mamy kilku, którzy mas prowadzą. Zawsze będą jacyś ludzie pociągający za sznurki. Oczywiście, że tak musi tak być, by establishment mógł działać. To jak zegar; wszystkie zębatki są niezależne, ale powiązane, to samo się dzieje w kowenach. Wszystkie koweny są niezależne, ale tworzą siatkę, w tym celu mają Księgę Cieni, która jest niczym przewodnik do trzymania się razem. Ale nie wybiera się specjalnie ludzi, by byli strażnikami mądrości i sekretów.

S.F.: Sami znajdują swój poziom?

A.S.: Niechaj ci, którzy mają uszy, niech słuchają, a jeśli tak zrobią, znajdą swój poziom jak i znajdą swoje dowództwo i swój autorytet, zalety swoich własnych osiągnięć; za godną pracę – godna płaca. Jeśli ktoś osiąga kolejne stopnie, może się odłączyć. Może zachować wiedzę dla siebie; pozwolić, by umarła wraz z nimi przez to głupie: „mamy 3-letnią kolejkę oczekujących”. To niedorzeczne, w 3 lata można wytrenować w Wicca więcej niż tuzin osób; a ci ludzie powinni być oddaleni albo przyjęci. Potrzebują boskiego przewodnictwa; potrzebują zaczerpnąć ducha z kręgu. Przede wszystkim chcą, by użyć na nich ich własnego bicza, jak Chrystus biczem wygnał kupców ze Świątyni. Ciągle powołuję się na Chrześcijaństwo, ponieważ jest ważną częścią naszego środowiska; standardem jest, że możesz sprawdzić wiedzę o Wicca przez porównania. Jednakże zawsze będą ludzie panujący; co nie ma nic wspólnego z atrybutami politycznymi ani ile się przeczytało; a przez wiekuistą mądrość, która jest wewnątrz osoby. Ja sam nie muszę mówić ludziom, że jestem czarownicą. Jestem tylko małym człowieczkiem, małym w wyglądzie, w moim wyglądzie nie ma niczego uderzającego. Jednak mogę udać się w miejsce, w którym jeszcze nie byłem, usiąść a w ciągu kilku minut ktoś do mnie podejdzie, postawi drinka, zada pytanie lub powie „nie siedź tutaj tak smutny, tak nie powinno być”. Emanuję czymś, co przyciąga ludzi, pewnym autorytetem, to pociąga ludzi. Mogą tego nie rozpoznawać, ale to ich przyciąga. Są ludzie, którzy usiądą i będą rozmawiać ze mną, nie mając pojęcia, kim jestem. Powiedzą: „wyglądasz na księdza”. Potrzebują kapłana, kapłana czarownicy lub kapłanki czarownicy w Światowej Radzie Kościołów, zrobiłoby to wiele dobrego.

S.F.: Cóż, z ich punktu widzenia, poza tym co wiedzą o czarownicach, nie ma organizacji, która mogłaby wybrać własnych przedstawicieli. Inne wyznania są bardzo nastawione na hierarchię, czyż nie? Podczas gdy Wicca jest bardzo płynna.

A.S.: Tak, jednak są pewni  członkowie czarostwa, którzy mieli dużo rozgłosu w ciągu ostatnich 10 lat i są oczywistymi liderami, do których należałoby się zwracać15. Jest Pat Crowther, pani Eleanor Bone, pan Basil Crouch z Balham, Olwyn Wilson z Wyspy Man, która ma niesłusznie złą reputację, Doreen Valiente i oczywiście ja. To są osoby, bo których należy się zwracać, są wiarygodni, a ich autorytet jest generalnie niekwestionowany. Nie zrobiliby nic szkodliwego dla czarostwa. Ale to ja jestem tym postępowym, który wypowiada skandaliczne opinie, ale od czasu do czasu musi być ktoś, kto będzie trochę szczery.

S.F.: Te osoby, niektórzy z nich są Gardnerianami?16

A.S.: Cóż, jest taka historia, o której pani Bone opowiadała mi niedawno. Mówiła, że była członkinią dziedzicznego czarostwa; była inicjowana w 1942 roku na północy Anglii i w czasie wojny przyjechała do Londynu. Po wojnie tęskniła za pracą w rodzinnej grupie, więc skontaktowała się z dr Gardnerem i, jeśli pamiętam dobrze, opiekowała się nim przez jakiś czas. Pracowała z nim, ale później poczuła, że coś nie jest w porządku, więc założyła własny kowen i w taki sposób pracuje od tego czasu. Nie dawała mi żadnych wskazówek, uważa mnie za maga rytualnego, a nie czarownicę. Naprawdę nie powinienem mówić tego ludziom, ale czuję, że są stopnie poza czarownictwem. Uważam, że to niekoniecznie powstrzymuje cię od bycia czarownicą; w Wicca to mądrość. Patricia Crowther była przyjaciółką Geralda Gardera i jedną z jego inicjowanych. Olwyn z Wyspy Man jest oczywiście Gardnerianką. Doreen Valiente uważam za tradycyjną.17

S.F.: Co oznacza „tradycyjny”?

A.S.: Za taką uważam Doreen Valiente.18 Użyję małego cytatu z jednego z jej artykułów: „Jestem znudzona bogami!” Ten cytat pochodzi bezpośrednio od Dion Fortune, więc myślę, że była jej zwolenniczką. Generalnie ma tendencję, żeby odcinać się teraz od czarownic; z biegiem lat stała się zbyt temperamentna, nie widuje się z wieloma ludźmi. Pan Crouch jest dziedzicznym czarownikiem. Jest już po siedemdziesiątce. Wspaniały człowiek, wierzy w tradycję atlantycką, tak jak ja. W zasadzie myślę, że jesteśmy jedynymi, którzy jej nauczają. On naucza bardzo podobnie jak ja, tyle że jego inicjowani noszą czerwone majtki! Myślę, że używają rytuału ze Starożytnego Rzymu i poszukiwali koloru imperialnej purpury, tylko nie zdawali sobie sprawy, że jest szkarłatna. Jest też Lois Pearson19 z St. Albans, która zajmuje się tym od lat. Nie jest o niej głośno, ale jest znana. To wszystko są na ich własny sposób, wyśmienici ludzie, jeśli możesz przymknąć oko na ich niedoskonałości; są konsekwentni w tym, co robią. Wszyscy mamy swoje różnice, ale kiedy ja mówię im to w twarz, oni tego nie robią, a piszą o mnie listy.

Alex podczas inscenizacji rytuału

S.F.: Ale zgadzasz się, tak jak Crowley zawsze sugerował, że są jacyś ukryci mistrzowie20 w różnych stronach świata, którzy znają Wewnętrzne Sekrety?

A.S.: To są osoby w wewnętrznym kręgu, nazywamy ich mutantami, są supermenami społeczeństwa, ludzkości. Od czasu do czasu mijasz ich na ulicy i wiesz, że spotkałeś takiego, czujesz się absolutnie naładowany energią przez wiele dni. Oni tam są, istnieją. Wiem ponad wszelką wątpliwość, ponieważ zostało zarządzone, że udam się do Tybetu. Jeden z nich zamanifestował się w moim pokoju, kiedy chciałem popełnić samobójstwo; miał na imię Salon. Kiedy miałem około 10 lat dostałem torebkę z kawą i otworzyłem ją i napisałem list do Dalajlamy, przykleiłem na niego używany znaczek i wrzuciłem go do skrzynki. Nawet dziś nie wiem, skąd wziął mi się ten pomysł. Prawdopodobnie nigdy nie został wysłany. Kiedy w 1965 roku Salon po raz pierwszy mi się ukazał, wiedział o tym liście; byłem obserwowany. Jest żywym człowiekiem, mieszkającym teraz w Tybecie; zostało przepowiedziane, że udam się do Tybetu21, nawet jeśli jest pod chińskimi rządami. Moja przyszłość i moja prawdziwa praca dopiero się zaczynają. To co teraz robię jest tylko kroplą w oceanie. Czym to będzie jeszcze nie wiem, poza tym, że będzie wymierzone w komunizm, komunizm w sensie takim, jak się go teraz naucza.

S.F.: Tak, byłem komunistą przez wiele lat.22

A.S.Tak jak ja, chociaż to nie jest powszechna wiedza. Mieszkałem z Geoffrey’em Hannem.

S.F.: Cóż, mam nadzieję, że będę mógł zobaczyć, kiedy wszystko to się stanie, być może będę nawet częścią tych wydarzeń.

A.S.: Wszystko to zostało mi przepowiedziane. Przysięgam na własne życie, że nie wiem dlaczego, ponieważ nawet mimo pobieżnego zainteresowania Tybetem i Indiami, nie jestem w stanie tego zrozumieć. Jednak tak powinno być; muszę się o tym nauczyć, muszę nauczyć się tam być. Oczywiście powinienem nauczyć się sztuki tybetańskiej magii, ponieważ magia jest moim życiem. W konsekwencji muszę nauczyć się o tybetańskiej i indyjskiej świadomości. To oznacza, że muszę zobaczyć świat Zachodu z tybetańskiej i indyjskiej perspektywy, poprzez starożytną wiedzę tybetu
i znaleźć metodę zrównania ich. To prawdopodobnie z tego powodu tak wiele młodych ludzi z tej części świata udaje się do Indii. W tym momencie czuję się bardzo niepewnie; wygląda na to, że wszystkie zobowiązania, które tutaj mam nie materializują się. Powiedziano mi, że muszę iść, niemal na pielgrzymkę.23 Jednak nie sądzę, że to będzie całkiem tak, jest tak wiele ludzi w tak wielu krajach, którzy chcieli mnie spotkać przez wiele lat i muszę wyruszyć. Może na początek do Paryża, a potem ludzie zabiorą mnie do kolejnego miejsca i tak dalej.

S.F.: Jak myślisz, kiedy to się stanie?

A.S.: O ile mi wiadomo, powinno było się to wydarzyć w kwietniu tego roku. Teraz myślę, że będzie to w przyszłym roku.

S.F.: Cóż, zupełnie samolubnie, mam nadzieję, że zanim odjedziesz nauczę się wystarczająco wiele, żeby zacząć na własną rękę, że tak powiem.

A.S.: To mnie nie martwi, bo jestem pod przewodnictwem ducha. Nie duchowym przewodnictwem, a przewodnictwem ducha, mam nauczyciela-ducha, który nie przychodzi teraz zbyt często, ale pojawia się, gdy potrzebuję pomocy. Nigdy nie pozwala mi wziąć na siebie więcej, niż mógłbym udźwignąć. Więc wszystkie obowiązki, jakie na siebie przyjąłem, wszystkie zobowiązania będą dokładnie w niezbędnym zakresie. I to niezależnie, czy są one dla dobra Wicca ogólnie czy dla dobra jednej osoby. Nie ma ani jednej osoby, która zostanie sama ze swoimi potrzebami. Jest wiele, wiele rzeczy, które wiem o przyszłości, ale nie mogę ani ci o tym powiedzieć, ani tego przybliżyć.

1Legend of the Witches („Legenda Czarownic) Malcoma Leigh Alex i Maxine Sanders przedstawiają Czarną Mszę. Większość rytuału została zaadoptowana z materiału z Księgi Cieni i ma niewiele wspólnego z tradycyjną Satanistyczną Czarną Mszą.

2 Mało prawdopodobne jest, by oryginalny druidyzm oddawał cześć Bogom greckim, takim jak Dionizos. Raczej byłoby to bóstwo celtyckiego/gaelickiego pochodzenia.

3 Księga Apokalipsy św. Jana w Biblii.

4 Trzeba pamiętać, że wywiad ten został nagrany zaledwie parę miesięcy po morderstwach dokonanych przez Charlesa Mansosna i jego „Rodzinę. Wiadomość ta wciąż była sensacyjną nowością.

5 Z tej wypowiedzi zaczerpnięto tytuł książki.

6 Alex i Maxine Sanders inicjowali Stewarta, gdy wciąż pracował nad szkicem What Witches Do. Inicjacja miała miejsce 21 lutego 1970 roku.

7 To jest odniesienie do głównych, aktualnych wówczas wydarzeń z okresu wojny w Wietnami i odkrycia, że amerykańscy żołnierze znajdowali się w Kambodży, pomimo zapewnień prezydenta Nixona, że ich tam nie ma. Wywołało to duże demonstracje uliczne w Stanach Zjednoczonych.

8 Świątynia Thelemiczna, zakon Crowley’a, Ordo Templi Orientis. Sanders mocno inspirował się naukami Crowley’a.

9 Buddyjska mantra związana z Czakrą Korony – Akaszą lub duchem.

10 Bicz i dzwonej są magicznymi narzędziami używanymi przy inicjacji w Tradycji Aleksandriańskiej.

11 Tłumaczy się to jako „Klejnot znajduje się w lotosie”.

12 Pomyłka ze strony Alexa Sandersa; Gardnerianie faktycznie przyzywają „Potężnych” na stronach świata.

13 Alan Gingsberg był sławnym poetą kontrkulturowym i pisarzem tamtego czasu. was a famous counter culture poet and author of the period.

14 Michael de Freitas, bardziej znany jako „Michael X.” Radykalny przedstawiciel społeczności Afro-Karaibskiej w Wielkiej Brytanii, później zmienił imię na Michael Abdul Malik.

15 Alec dodał tu uwagę, mówiąc: „w zasadzie chciałbym, żeby te nazwiska zostały wspomniane w książce”.

16 Tak na prawdę wszyscy są Gardnerianami, z wyjątkiem Basila Croucha. Doreen Valiente, Patricia Crowther i Olwyn Wilson były arcykapłankami inicjowanymi przez Geralda Gardnera i współpracowały z nim.

17 Doreen Valiente opuściła kowen Gardnera w 1957 i zaczęła pracować z Robertem Cochrane’em („Magistrem”), który twierdził, że jego rodzina składała się z dziedzicznych czarownic.

18 Alex Sandes chyba nie zrozumiał tego pytania. Odpowiada, jakby zapytano go „Kim są tradycyjne czarownice?”

19 Później wyszła za mąż i teraz jest powszechnie znana jako Lois Bourne.

20 Koncepcja „Ukrytych Mistrzów” pochodzi od Madam Bławatskiej i ruchu teozoficznego, podobnie jak wspomniana wcześniej „tradycja atlantycka”.

21 To była jedna z wielu znanych przepowiedni Alexa Sandersa, która nigdy się nie ziściła.

22 Stewart był komunistą w latach 1945 – 1956, pracując w Londynie wydawał Soviet Weekly (gazeta propagandowa, publikująca wiadomości ze Związku Radzieckiego po angielsku – przyp. tłum.). Odszedł zniesmaczony po sowieckiej inwazji na Węgry.

23 Alex Sanders pozostał w Londynie aż do 1973, kiedy to przeprowadził się do Bexhill Kent. Nigdy nie udał się w swoją podróż do Tybetu ani do kontynentalnej Europy.

Janet i Stewart Farrarowie

Michiru