Wicca, szamanizm i trendy kulturowe

Dwie ścieżki biegnące równolegle, aż do pewnego momentu…
Salvatore Fortunato

W kulturze zachodniej, w mniej lub bardziej współczesnych czasach, byliśmy świadkami rozkwitu ścieżek duchowych, alternatywnych dla dominującej religii. W pierwszym rzędzie Wicca, do której Gerald Gardner, wedle własnych słów, miał być inicjowany w 1939 roku. W konsekwencji opublikował w 1954 książkę „Współczesne czarownictwo”. Między 1953 a 1957 Doreen Valiente przyłożyła rękę do „Księgi cieni”, tym samym w pewnym sensie systematyzując Wicca. W tym samym okresie (dokładnie w 1956 roku) Michael Harner, podczas studiów antropologicznych prowadzonych w Amazonii, po raz pierwszy skosztował napoju bogów ayahuasca, doświadczając szamańskiego transu. Wszystko to zapoczątkowało „odnowienie” ścieżek duchowych, które pozostały równoległe przez dwie dekady, a następnie zaczęły się pod pewnymi względami przeplatać. Należy tu jednak dodać, że o ile Wicca od początku narodziła się jako religia, o tyle neoszamanizm Harnera miał być bardziej metodologią: praktyki szamańskie mogły być podejmowane przez każdego, niezależnie od jego przekonań religijnych.

W latach 80-tych z kręgu skupionego wokół ucznia Harnera, Toma Cowana, wyłoniła się osoba bardzo szczególna: kapłanka Phyllis Curott. Na bazie jej doświadczeń zrodziła się struktura zwana Kręgiem Ara (albo Świątynią Ara). Tradycja Ara zrodziła się jako konsekwencja doświadczenia mistycznego, które stało się udziałem Phyllis podczas podróży do Paestum. Tak o swoich przeżyciach opowiadała sama zainteresowana:

„Zwiedzałam wnętrza świątyń, głęboko poruszona ich urodą. Niespodziewanie moją uwagę zwrócił punkt na polu znajdującym się na tyłach budynków. Tam zdecydowałam się odprawić rytuał szamański. Poprosiłam pradawną Boginię o radę, a Ona mi odrzekła „buduj moje świątynie.”

W tym właśnie punkcie doszło do przecięcia ścieżki szamanizmu i ścieżki Wicca. Natura, uważana za wcielenie i manifestację boskości, jest tym samym największym nauczycielem życia, wskazuje, jak czerpać naukę z każdego przeżytego dnia. Istnieje więc możliwość przeprowadzenia wędrówki szamańskiej wewnątrz kręgu, podążając ścieżką wskazywaną przez swojego przewodnika duchowego, mistrzów duchowych i duchów opiekuńczych. Oczywiście jest to element tej konkretnej tradycji, który nie rozciąga się na całe Wicca. Należy również zdecydowanie oddzielić współczesne praktyki szamańskie od szamanizmu w rozumieniu ludowym. Praktykujący szamanizm nie jest bynajmniej szamanem.

Czym jest szamanizm

Zdjęcie autorstwa Devanatha, serwis pixabay.com
Zdjęcie autorstwa Devanatha, serwis pixabay.com

W 1968 roku etnolog R. Spencer określił termin „szamanizm” mianem pułapki semantycznej. Fenomen ukryty pod tym określeniem nie jest bowiem łatwo jednoznacznie zdefiniować. Termin szamanizm pochodzi od słowa šaman, używanego przez plemiona tunguskie na Syberii, jako określenie osoby zdolnej do nawiązania kontaktu z bytami nadnaturalnymi w celu udzielenia wsparcia społeczności w jej codziennych kłopotach. Nie jest to jednak jedyna interpretacja i między lingwistami nadal trwa na ten temat spór. Niektórzy szukają źródeł w indyjskim języku pali, gdzie słowo „samana” oznacza wędrownego mnicha-ascetę. Spór dotyczy również tego, czy traktować szamanizm jako religię, praktykę magiczną czy raczej instytucję społeczną. Jedyny element, co do którego badacze są zgodni, to rytualna ekstaza. W innych kwestiach interpretacja się różni w zależności od tego, czy wypowiada się etnolog, religioznawca, socjolog, psychoanalityk czy folklorysta. Jeśli to całe zamieszanie uzupełnimy jeszcze informacją, że techniki szamańskie znacząco się różnią w zależności od obszaru geograficznego, nietrudno zrozumieć, czemu jest to tak złożony fenomen.

Jeżeli zaś chodzi o samą kwestię ekstazy, jeden z głównych badaczy tematu, Mircea Eliade, zwraca uwagę na to, iż nie każdy ekstatyk jest w istocie szamanem. Trans szamana ma miejsce wtedy, gdy dochodzi do opuszczenia ciała i podróży astralnej w przestrzenie bądź to niebiańskie, bądź piekielne.

Konkludując, szamanizm jest techniką, specjalizacją, szaman jest ekstatykiem, ale określonego rodzaju, magiem, ale posługującym się specyficznym rodzajem magii, uzdrowicielem operującym w sferze sacrum, jednocześnie jednak nie wyczerpującym ani potrzeb medycznych, ani religijnych w obrębie społeczności. U jego boku można znaleźć innych, pełniących konkretne funkcje lekarzy bądź kapłanów. Jeżeli uznać, że pod względem leksykalnym korzeni szamanizmu należy szukać na Syberii, to sam fenomen został udokumentowany w różnych częściach globu (Ameryka Północna, Oceania), dlatego można określić szamanizm mianem zjawiska magiczno-religijnego, funkcjonującego równolegle do innych form magii i religii. Ekstaza, czyli odmienny stan świadomości osiągany przez szamana, ma swój konkretny cel, którym jest pomoc społeczności: uzdrowienie chorego, odnalezienie zaginionego, zwycięstwo nad wrogiem itd. To właśnie charakteryzuje szamana. W praktyce oznacza to tyle, że szaman jest szamanem, jeśli za takowego jest uznawany w społeczności, na rzecz której pracuje, czyli – innymi słowy – jego praktyki są skuteczne. Nie wystarczy zatem, by szaman sam się określał tym mianem – jest to tytuł nadawany przez innych.

woman-1569030_640Podstawową cechą wyróżniającą praktykę szamańską jest Wędrówka. Za pomocą środków psychoaktywnych lub/i dźwięku bębna (nazywanego wśród plemion Buriatów i Jakutów „wierzchowcem szamana”) ekstatyk odwiedza duchy w ich własnym świecie. Zanurza się w rzeczywistość, którą słynny pisarz i antropolog Carlos Castaneda określa mianem nie-zwykłej. Wznosi się do wyższego, niebiańskiego świata bądź przeciwnie, schodzi w otchłanie. Forma, jaką ta podróż przyjmuje, różni się w zależności od plemienia. Szaman tatarski, na przykład, wprowadza się w trans za pośrednictwem złożonego rytuału, którego elementem jest ofiara złożona z konia, a celem – spotkanie z bóstwem kreacyjnym Bai-Ulgan, by wypytać o kształt pogody i pomyślność zbiorów. W Indonezji natomiast szaman tworzy konstrukcję przypominającą łódkę, by swobodnie „podróżować przez powietrze” w poszukiwaniu ducha osoby chorej. Z punktu widzenia neoszamanizmu zachodniego nie ma zatem sensu imitowanie takiej czy innej tradycji – o ile, oczywiście, nie jest się inicjowanym przez szamana plemiennego. A może nawet i wtedy nie, ponieważ praktyka kultywowana w danej społeczności jest szyta na miarę jej konkretnych potrzeb.

Wedle teorii Michaela Harnera, rozmaite kultury mają jednak pewne jądro wspólne dla ich praktyk szamańskich. Tym mianem określał właśnie Wędrówkę. Zapragnął zatem otworzyć dostęp do tychże praktyk również ludziom Zachodu, w drodze do osiągnięcia odmiennego stanu świadomości posługując się bębnem i grzechotkami, bez użycia substancji psychoaktywnych. Wędrówka prowadzi praktykującego w rejony składające się na bardzo specyficzny pejzaż. Można mówić o trzech sferach świętości: świecie podziemnym, gdzie poszukuje się przede wszystkim uzdrowienia i potęgi; świecie nadrzędnym, kryjącym w sobie sekret wiedzy i roztropności, oraz świecie pośrednim – będącym tą wspomnianą już wyżej „nie-zwykłą” formą naszej rzeczywistości. Odkrycie Harnera zasadzało się na tym, że każdy jest w stanie odbyć wędrówkę i wejść w tę rzeczywistość bez pośrednictwa szamana. Być może w tym należy szukać przyczyn krytyki, która spadła na neoszamanizm, oskarżany o nieporadne imitowanie pradawnych kultur – niektórzy co bardziej zajadli przeciwnicy używali nawet określenia „szamani z plastiku”.

Powtórzymy dla jasności: wprowadzenie szamanizmu do własnego życia jako duchową praktykę nie oznacza „bycia szamanem”. W tradycyjnych kulturach szaman zostaje wezwany przez duchy, a następnie inicjowany przez mistrza. Zanim osiągnie doskonałość, musi przejść długą drogę, trwającą nieraz całe lata i obejmującą kolejne stopnie wtajemniczenia, porzucić dotychczasowy obraz siebie samego, by narodzić się od nowa jako uzdrowiciel i wizjoner w służbie społeczności. Ktoś określający się samorzutnie „szamanem” zostałby przez swoich ziomków uznany za uzurpatora. Dobrą definicją neoszamanizmu jest, być może, ta ukuta przez Toma Cowena: jest to ukierunkowany wysiłek, którego celem ma być rozwinięcie bliskich i trwałych relacji z przewodnikami duchowymi; świadome opuszczenie sfery rzeczywistości dla odbycia wędrówki w inne światy.

Za najważniejsze formy duchowe można uznać Przewodników Duchowych i Przewodników Zwierzęcych. Są one alter ego szamana (i praktykanta), udzielają mu potęgi. To dzięki pomocy tychże przewodników przemierzanie światów alternatywnych staje się możliwe. Nie chodzi tu po prostu o konkretnego niedźwiedzia, sokoła czy wilka, ale raczej Niedźwiedzia, Sokoła i Wilka – byty reprezentujące cały gatunek, swoiste archetypy czy platońskie idee reprezentujące dane zwierzę. Co ważne, szaman (lub praktykant) nie zostaje opanowany przez ducha zwierzęcia, ale raczej przemienia się w nie. Idea przemiany człowieka w zwierzę ma źródło w praktykach szamańskich i być może, dała początek rozmaitym mitom, jak na przykład transformacja czarownic w koty.

Inne byty, zwane pomocniczymi, służą głównie ochronie szamana (praktykanta) przed opanowaniem przez negatywne energie. Ta swoista szamańska demonologia to oczywiście uproszczenie, rdzeń, który wydaje się być obecny we wszystkich kulturach. Co oczywiste, w każdej grupie etnicznej szaman określa byty duchowe innym mianem i inaczej interpretuje ich funkcje. W niektórych regionach szamani przedkładają świat „nadziemny” nad „podziemny”, w innych dzieje się na odwrót. Wedle interpretacji neoszamanizmu (zwanego również harneriańskim) istnieją trzy wymiary: podziemny, zamieszkiwany przez zwierzęcych przewodników, wyższy, zaludniony przez Mistrzów duchowych (przyjmujących formę ludzką, interpretowanych jako przodkowie bądź inkarnacje boskości) i pośredni, pełen duchów natury. Z każdym z tych bytów można zbudować osobistą, bezpośrednią relację. To praktyka pozwalająca na uniesienie zasłony między światem widzialnym, a niewidzialnym i dostęp do wiedzy i energii zdolnych nas przebudzić i wewnętrznie umocnić.

Pomieszanie z poplątaniem

Zdjęcie autorstwa corgaasbeeka, serwis pixabay.com
Zdjęcie autorstwa corgaasbeeka, serwis pixabay.com

W 1998 roku praktykant i pisarz Scott Cunningham opublikował książkę, która zrewolucjonizowała sposób myślenia o Wicca. Pod pewnymi względami było do doprowadzenie do ekstremum procesu zapoczątkowanego przez Valiente. Cunningham, kierując się duchem New Age, pragnął stworzyć ścieżkę duchową będącą w zasięgu każdego, poręczną formę Wicca dostępną dla tych, którzy akurat nie mają dostępu do żadnego kowenu. O ile intencje można uznać za chwalebne, o tyle ich skutki już mniej, zwłaszcza tutaj, we Włoszech, gdzie „Wicca: przewodnik dla samotnie praktykujących” stało się głównym źródłem wiedzy o Wicca dla szerokiego kręgu odbiorców. Próżno w tym tekście szukać czegokolwiek związanego z tradycyjną praktyką i niestety neofici na jego podstawie wysnuli wniosek, że mogą swobodnie, dla własnych celów i potrzeb, stworzyć sobie własną formę Wicca. Jednym z głównych źródeł nieporozumień jest rozdział poświęcony Wicca i szamanizmowi. Prawdopodobnie intencją autora było dowiedzenie, że Wicca, chociaż jest religią młodą, mocno tkwi korzeniami w pradawnych tradycjach – a szamanizm jest prekursorem wszelkich religii. Już to budzi wątpliwości, ale tezy przedstawione dalej okazują się jeszcze bardziej kontrowersyjne: na przykład ta, która definiuje Wicca jako religię szamanistyczną.

To mniej więcej tak, jak postawić znak równości między chrześcijaństwem, a orfizmem. To, że nikt nie zabrania Wiccaninowi posługiwanie się technikami szamańskimi (we współczesnym ich rozumieniu) nie oznacza jeszcze, że Wicca jest religią szamanistyczną. Na Wicca składają się rozmaite komponenty i tylko jeden z nich, oparty na naukach i praktykach wywodzących się z religii naturalnej, ma cokolwiek wspólnego z szamanizmem. Rytuał w Wicca opiera się na tym, co zwykło się nazywać zachodnią tradycją ezoteryczną. Zakreślanie kręgu, inicjacja, obrzędy teurgiczne jak Ściąganie Energii nie mają najmniejszego związku z szamanizmem i nie od niego pochodzi magia. Cunningham odziera Wicca z jej misteryjnej natury, przekręca jej pochodzenie i miesza karty na stole, tworząc swoją własną wizję religii, szytej na miarę samotnego praktykanta. Na następnej stronie znajdujemy kolejne ciekawe stwierdzenie: że studia nad szamanizmem pozwalają dowiedzieć się wiele o magii ogólnie i Wicca w szczególności. Ktokolwiek czytał chociażby prace Eliade, ten wie, że wcale tak nie jest, jeśli już, to dokładnie odwrotnie. Magia jest pojęciem zdecydowanie szerszym aniżeli szamanizm, który w pewnych regionach świata może być rodzajem magicznej specjalizacji, ale z pewnością nie źródłem.

Stary dobry Gardner tworząc oblicze Wicca również sięgnął po współczesną mu magię ceremonialną, mimo swoich doświadczeń z Dajakami. Naszymi duchowymi przodkami są czarownice europejskie, nie syberyjscy szamani. Także w odniesieniu do historii czarostwa nie ma wątpliwości, że wiele demoniczno-orgiastycznych reprezentacji w średniowieczu miało swój początek – czy to w kategoriach modelu, czy faktycznego wykorzystania obrzędowości opartej o dostępne źródła – w obrzędach ku czci Hekate i Dionizosa.Nawet jeśli przyjąć za pewnik domysły Ginzburga i uznać istnienie tła szamanistycznego dla mitów i rytuałów funkcjonujących w historii czarostwa Eurazji, nadal nie dowodzi to szamanistycznego źródła Wicca. Praktyka szamanistyczna w niektórych środowiskach nastała później, w szczególności w Stanach Zjednoczonych, gdzie badania Harnera zapoczątkowały zainteresowanie kulturą rdzennych Amerykanów. Wicca jest religią eklektyczną – w takim sensie, że nie ma w niej zakazu czy tabu obejmującego „nowe” praktyki, pod dwoma wszakże warunkami.

Pierwszym z nich jest poszanowanie jądra Wicca jako religii misteryjnej. Drugim – nie poddawanie jej próbom transformacji kompletnie oderwanym od faktycznego kontekstu historycznego i kulturalnego.

Z języka włoskiego przetłumaczyła Deina, za co cała redakcja Wiccańskiego Kręgu serdecznie dziękuje.

Salvatore Fortunato