Kwestię inicjacji w Wicca otacza często atmosfera niezgody. Wiele osób wierzy, że bez inicjacji można być wiccaninem lub też, że przeprowadzić można „samoinicjację”. Inni (w większości wiccanie) deklarują, że inicjacja jest konieczna i że samoinicjacja jest absurdalnym pomysłem.
Jak zatem jest faktycznie? Dużo w tej kwestii sprowadza się do jednego pytania:
Czy wierzyć Gardnerowi?
Gdy odpowiemy sobie na to pytanie, wszystkie inne pytania i odpowiedzi gładko wskakują na swoje miejsca. Chociaż na ironię zakrawa to, że czy odpowiemy „tak” czy „nie” to i tak dochodzimy do tego samego celu. To, co stanowi różnice, to podróż jaką odbywamy by do niego dojść.
Zacznijmy więc od owego pytania i najłatwiejszej na nie odpowiedzi:
Wierzysz Gardnerowi?
„Nie”
Jeśli nie wierzysz, że Gardner rzeczywiście był inicjowany do kowenu czarownic, będących częścią Wicca, jak twierdził, sytuacja staje się wtedy bardzo łatwa do rozstrzygnięcia. Jeśli nie był on rzeczywiście inicjowany, znaczyłoby to, że to on sam stworzył całą religię (chociaż czerpiąc z różnych źródeł) i że nie było czegoś takiego jak Wicca/Wica przed nim.
Co w takim przypadku możemy z tego wywnioskować? Przede wszystkim od razu widzimy wyraźnie jakie naprawdę były intencje Gardnera w kwestii religii. Ostatecznie stworzył on ją i mógł uczynić jaką by tylko chciał. Jednakże, w tym scenariuszu, uczynił ją religią misteryjną, którą praktykować można było jedynie po inicjacji. Oczywiście nie jest to przypadek. Przeciwnie – to bezpośrednie nawiązanie do tego jaką zamierzał by religia była i jaką chciał by się stała. Gdyby chciał by była otwarta dla każdego – uczyniłby tak. Jednakże nie zrobił tego. Doskonale wiedział czym jest religia misteryjna, miał związki z kilkoma innymi organizacjami opartymi o inicjację. Tak więc patrząc na Wicca jako wywodzącą się tylko od Gardnera widzimy, że od zawsze była ona przeznaczona dla inicjowanych.
Ale nie możemy się tu zatrzymać. Chociaż zrobimy małą przerwę by przyznać, że przodują opinie, że Gardner prawdopodobnie nie był inicjowany w kult czarownic, jak opisywał, ale że zamiast tego stworzył Wicca z kombinacji folkloru który znał, wpływu prac Margaret Murray, nauk OTO, własnych zainteresowań naturalizmem, Thelemą, oraz sporej ilości innych źródeł. Warto to tutaj wspomnieć, jako że prace takich naukowców jak Ronald Hutton nie powinny być pomijane. Profesor Hutton intensywnie badał to zagadnienie, jak też badał czarostwo historyczne ogólnie rozumiane i pozostaje czołowym ekspertem w tym temacie. Więcej informacji na ten temat, jak również na temat prac badawczych Profesora Huttona, znajduje się w jego książce „Triumph of the Moon”.
Gdy już rzekliśmy powyższe, spróbujmy zmierzyć się z trudniejszym tematem: zbadaniem intencji Gardnera jakie miał wobec Wicca, dopuszczając przy tym możliwość, że jego własne twierdzenia o inicjacji w kult czarownic były prawdziwe. Podchodząc do tego zagadnienia, stykamy się z kilkoma kątami patrzenia na sprawę, które muszą być wzięte pod uwagę:
Kim były owe rzekome czarownice i jaka była natura ich rzemiosła?
Jaki charakter miał związek Geralda Gardera z nimi?
Jakie były ich poglądy/tradycja dotycząca inicjacji i Wicca?
Owo ostatnie pytanie jest bardzo istotne, ponieważ odpowiedź na nie pomoże nam zrozumieć nie tylko tradycje jakim Gardner mógł być wierny, ale również wierzenia dotyczące inicjacji, jakich trzymali się pierwsi wiccanie po Gardnerze oraz co inicjacja dla nich mogła znaczyć. Niestety, nie dysponujemy bezpośrednimi słowami tamtych czarownic (przynajmniej nie w kwestiach czarostwa) jednakże mamy słowa Gardnera i to, co powiedział nam on o nich. To wystarczy, ponieważ możemy się zgodzić, że to Gardner jest korzeniem całej sprawy i że to praktyki przekazane przez niego są tymi, które stosowane są i dziś. Jednak zanim cokolwiek zaczniemy, musimy zmierzyć się z pierwszym z pytań:
Kim były owe rzekome czarownice i jaka była natura ich rzemiosła?
Tożsamość osób wchodzących w skład Kowenu New Forest, do którego, jak sam twierdził, Gardner był inicjowany, nie może być określona z całkowitą pewnością. Chociaż badacze, zarówno z kręgów Wicca, jak i spoza, przedstawili kilku bardzo prawdopodobnych kandydatów, nie będę spędzał teraz czasu na roztrząsanie różnych opinii na temat tego kto był kim. Dla naszych celów w tej chwili wystarczy powiedzieć, że, wg Gardnera, owe czarownice znały go wcześniej już przez jakiś czas i że żyły one w oraz wokół obszaru New Forest i Christchurch. Ale co z ich praktykami? Gardner przekazał nam sporą ilość informacji pozwalających wejrzeć w ich działania, począwszy od jego inicjacji. Możemy się odwołać do Gardnera poprzez słowa Bracelina:
„Gardner był zachwycony gdy pozwolono mu poznać ich sekret. Stąd, kilka dni po tym gdy zaczęła się wojna, udał się do dużego domu w sąsiedztwie. Należał on do ‘Starej Dorothy’…
… właśnie w owym domu został inicjowany do rzemiosła czarownic. Na początku był bardzo rozbawiony gdy rozebrano go do naga i zaprowadzono do miejsca „należycie przygotowanego” by przeszedł w nim inicjację. W połowie jej przebiegu słowo Wica padło po raz pierwszy: ‘i ja (Gardner) wiedziałem, że to, co uważałem za wypalone setki lat temu, wciąż istniało.
…. Niebawem znalazłem się w kręgu i złożyłem zwyczajowe przysięgi zachowania tajemnicy, które zobowiązywały mnie do niewyjawiania żadnych tajemnic kultu.”
W tej krótkiej relacji możemy zebrać mnóstwo informacji, które mogą nam pomóc. Wiemy z niej, że praktyki owych czarownic były okryte tajemnicą, do tego wręcz stopnia, że Gardner nawet nie wiedział w co jest inicjowany zanim nie doszedł do połowy przebiegu samej inicjacji. Obecnie wiemy również, że jeśli tamte czarownice faktycznie istniały, jak twierdził Gardner, to z całą pewnością miały one rytuały, które trzeba było przejść by zostać „dopuszczonym do tajemnicy”. Jednak, co ważniejsze, czarownice te określały siebie mianem Wica. Reakcja Gardnera na słowo Wica pokazuje, że znał on to stare określenie i skojarzenia z nim związane. Co więcej, oznacza to też, że zarówno on, jak i czarownice, nie wiedzieli jak słowo to było wymawiane w wersji anglosaksońskiej. To doprowadza nas do dwóch możliwych wniosków:
1) albo wymowa słowa zmieniła się w tamtej linii czarownic do tego stopnia, że było to inne, nowe słowo, które odnosiło się tylko do owych czarownic;
2) albo też, że słowo Wica, używane przez nich, nie miało tak naprawdę żadnego związku ze staro-anglosaksońskim i w rezultacie tyczyło się ono i tak tylko owych czarownic i ich praktyk.
Czy było tak czy tak nadal mamy sytuację, w której ustaliliśmy już, że ich praktyki były okryte tajemnicą i wymagały inicjacji oraz, że słowo Wica/Wicca odnosić można jedynie do ich dziedziczonych praktyk. Cały temat można by zarzucić już tu i teraz, wiedząc co wiemy, uznając, że Gardner zwyczajnie poprowadził dalej ową tradycję inicjacji i tajemnicy. Jednakże mamy dużo więcej dostępnych informacji, z których możemy zbudować pełniejszy obraz tego, czym były ich praktyki jeśli chodzi o inicjację.
Najpierw jednak przystańmy przy kwestii tajemnicy i weźmy na warsztat odpowiedź na nasze drugie pytanie:
Jaki charakter miał związek Geralda Gardera z owymi czarownicami?
Cóż, jeśli trzymać się słów samego Gardnera, to wiemy już, że był on przez nie inicjowany i w rezultacie tak on jak i reszta czarownic, byli członkami jednego kowenu. Jednakże zanim przyjrzymy się związkowi Gardnera, jako inicjowanego z nimi, przyjrzyjmy się najpierw ich związkowi przed inicjacją. Bracelin odnotowuje:
„… Przeszedłbym przez Piekło a następnie przez głęboką wodę dla którejkolwiek z tych czarownic.” – słowa Geralda Gardnera opisujące jego uczucia względem Kowenu New Forest, jeszcze przed inicjacją do niego (źródło: „Gerald Gardner: Witch”, Jack Bracelin)
Co oczywiste, Gardner żywił silne uczucia do tych ludzi i jak badacze tacy jak Philips Hessleton wykazali, w swoich pracach, Gardner był w długotrwałej relacji z tymi czarownicami, a związek ten budowany był przez jakiś czas. Jednak: jak bliski był to związek?
„Zakochałem się w pewnej czarownicy gdy podczas wojny byliśmy razem w obserwacyjnej służbie przeciwpożarowej.” – słowa Geralda Gardnera do Ralpha Merrifielda, zastępcy dyrektora Muzeum Londyńskiego, gdy ten zapytał Gardnera gdzie ów nauczył się swojego czarowniczego rzemiosła.
Jasnym się staje, że Gardner żywił silne uczucia do pierwszej z poznanych czarownic i chociaż zdaje się, że żaden długotrwały romans nie wywiązał się między nim a wspomnianą czarownicą (prawdopodobnie Edith Woodford Grimes), to wiemy, że utrzymywał on bardzo bliską przyjaźń z nią, jak i jej rodziną, nawet odprowadzając do ślubu jej córkę. Wydarzenie to jest udokumentowane w oficjalnych zapisach.
Ważnym jest w tym momencie byśmy zrozumieli, że inicjacja Gardnera nie była potraktowana lekko. Nie. Czarownice znały go przedtem przez długi czas i nigdy nie wspomniały mu o Rzemiośle. Trzymały go w niewiedzy przez cały ten czas. Maluje nam się tutaj pewien obraz. Gardner nie ukrywał, że interesował się sprawami okultnymi i folklorem, jednak czarownice te przed jego inicjacją nie wspomniały mu, dobremu przyjacielowi, nawet słowem o Wica. Samo to mówi wiele o dochowaniu tajemnicy, ale też o tym, co wymagane jest do inicjacji, zarówno wtedy jak i obecnie. Ówczesne czarownice musiały poczuć się w pełni bezpiecznie i komfortowo w stosunku do Gardnera i musiały prawdziwie czuć, że mogą go przyjąć do swojej grupy. Inicjacja wymaga zaufania i miłości. Uczucia te rozkwitają z czasem.
Natura ich relacji pozostaje jednak, pod wieloma względami, ważnym kluczem, nawet po inicjacji Gardnera.
Wiemy już, że utrzymanie tajemnicy jest dla tych czarownic koniecznością oraz, że składano przysięgi zobowiązujące do nieujawniania informacji. Z faktu, że Gardner pisał książki wiemy, że chciał się podzielić z innymi informacją o istnieniu tego kultu. Z tego co ludzie mówią zdaje się wydawać, że to Gardner poruszył cały temat właśnie książkami, publikując informacje o Wicca.
„… Chciałem opowiedzieć o moim odkryciu. Jednak spotkałem się ze zdecydowaną odmową. ‘Wiek Prześladowań się nie skończył’, usłyszałem, ‘daj ludziom choćby małą sposobność, a stosy zapłoną ponownie’. Gdy powiedziałem jednej z nich: ‘Dlaczego wciąż trzymacie to wszystko w tajemnicy? Obecnie nie ma już prześladowań!’, usłyszałem: ‘Hmm, nie ma? Gdyby ludzie wiedzieli kim jestem, za każdym razem gdy dziecko we wsi by chorowało, lub czyjeś kury by zdechły, to mnie by o to obwinili. Czarostwo nie zapłaci za potłuczone okna.” – Gerald Gardner, „Witchcraft Today”
Ostatecznie jednak osiągnięto kompromis – Gardner otrzymał pozwolenie na opublikowanie pewnych informacji, jednak z zastrzeżeniem by ukryte były pod osłoną fikcji. To, z kolei, prowadzi nas do pierwszej książki o Wicca, „High Magic’s Aid”.Czarownice zdawały się być zadowolone z tej powieści. Po niej nadeszła książka „Witchcraft Today”. Z własnych słów Gardnera wynika, że bardzo starał się by nie wyjawić w książce informacji objętych tajemnicą, nie tylko z uwagi na przysięgę, ale z uwagi też na miłość i szacunek jakim darzył swoich przyjaciół z Kowenu New Forest:
„Pisząc tę książkę, szybko poczułem jakbym stał między Scyllą a Charybdą. Gdybym powiedział za dużo, ryzykowałem obrażeniem ludzi, których tak bardzo uważałem za przyjaciół. Gdybym powiedział za mało, wydawcy nie wykazaliby zainteresowania. W takiej sytuacji zrobiłem co mogłem.” – Gerald Gardner w „The Meaning of Witchcraft”, odnosząc się do swojej wcześniejszej książki, „Witchcraft Today”.
Wydawać by się mogło, że czarownice były zadowolone z „High Magic’s Aid”, i że następnie pozwoliły Gardnerowi na większą elastyczność przy pisaniu „Witchcraft Today”. Jednak były tak samo nieugięte w kwestii wyjawiania w tej książce jakichkolwiek sekretów. Być może zauważyły, że jego publikacje mogłyby być pozytywnym środkiem do oczyszczenia ich dobrego imienia. Gardner przytoczył ich słowa:
„Pisz i mów ludziom, że nie jesteśmy dewiantami. Jesteśmy przyzwoitymi ludźmi. Jedynie chcemy by zostawiono nas w spokoju.” – pewna anonimowa czarownica, zacytowana przez Geralda Gardnera w „Witchcraft Today”.
Gardner zdawał się być bardzo szczęśliwy, mogąc uszanować tę prośbę – zarówno nadawać Wicca dobre miano, jak i mieć pewność, że czarownice mają spokój. Faktycznie, Gardner nigdy osobiście nie wyjawił tożsamości żadnego z członków Kowenu New Forest, z wyjątkiem używania pseudonimów.
„Otóż po prostu nie pozwolę by moi przyjaciele, ludzie którzy mi zaufali, byli niepokojeni i zadręczani…” – Gerald Gardner, 1952 (źródło: „Wiccan Roots”, pióra Philipa Hesseltona)
Powyższe zdanie, ponownie, pokazuje zaufanie i szacunek jakie istnieją w każdym kowenie, ale pokazuje również, że Gardner szanował tradycję tajemnicy czarownic i rozumiał jej potrzebę. Sięga to jednak jeszcze głębiej. W „Witchcraft Today” Gardner informuje nas, że w wierzeniach Wicca potrzeba inicjacji i utrzymania tajemnicy przekraczają zwykłą obawę przed prześladowaniem:
„…czarownice mają w sobie silnie zakorzenioną wiarę we własne moce, jak też i wiarę w niebezpieczeństwo niewłaściwego używania tych mocy gdyby nieinicjowani ludzie nauczyli się odpowiednich metod. Czczą one również swoich Bogów, i nie chcą by ich imiona były znane lub rozpowszechniane i wyśmiewane.” – Gerald Gardner, „Witchcraft Today”
Faktycznie, nawet i dziś, imiona wiccańskiego Boga i Bogini nie są wyjawiane nieinicjowanym i nie są publicznie znane. Można by stwierdzić, że już samo to czyni nieinicjowaną praktykę trudną. Trudno jest przecież czcić bóstwa Wicca, gdy nawet nie wiesz kim one są…
Widzimy więc, że potrzeba inicjacji istnieje jako akt poświęcenia i szacunku dla Bogów Wicca, ale również by zachować w sekrecie tajemnice magiczne i rytuały przed tymi, którzy mogliby użyć ich w niewłaściwy sposób. Przypomina mi się Porada Wiccańska: „Gdy krzywdy nie wyrządzasz, czyń podług swej woli”. Gardner mówi nam, że jest to moralnością czarownic, stąd też inicjacja zdaje się być środkiem do ograniczenia potencjalnej magicznej szkody.
„…nie chcą one by wiadomym było jak wzniecają moc.” – Gerald Gardner, „Witchcraft Today”
Wypadałoby wywnioskować, że cześć dla boskości i pragnienie nieczynienia krzywdy są tak samo prawdziwe obecnie, jak były za czasów Gardnera. Tak samo – zachowanie tajemnicy, zaufanie do tych z którymi łączymy swa wolę/moc, jak i ostrożność w tym, komu powierza się narzędzia. Nie dziwi więc zatem, że tradycja inicjacji jest podtrzymywana a wewnętrzne tajemnice Wicca pozostają ukryte.
„Gdybym wyjawił wszystkie ich rytuały, sądzę, że łatwo byłoby wtedy udowodnić, że czarownice nie są wyznawcami diabła; jednakże przysięgi są solenne, a czarownice są moimi przyjaciółmi. Nie chciałbym urazić ich uczuć. Mają swoje tajemnice, które są dla nich święte. Mają dobry powód dla swojej tajemniczości.” – Gerald Gardner, „Witchcraft Today”
Dobry powód. W rzeczy samej. Jako człowiek doskonale zaznajomiony z religiami misteryjnymi, Gardner rozumiał to na pewno lepiej niż większość ludzi. Jako przyjaciel i inicjowany szanował te tajemnice i przestrzegał ich. W porządku. Ustaliliśmy, że utrzymanie tajemnicy i inicjacja były uświęcone w Wicca (przyjmując, że istniały przed Gardnerem), oraz że są uzasadnione. Jednakże możemy pójść jeszcze głębiej. Wcześniej zadałem pytanie:
Jakie były poglądy/tradycja tych ludzi, dotycząca inicjacji i Wicca?
Przeanalizowaliśmy już wiele z ich poglądów i tradycji dotyczących tej kwestii, jednak poglądy te odnoszą się do znaczenia przypisywanego byciu inicjowanym, w przeciwieństwie do bycia nieinicjowanym. W słowach Gardnera zgłębić możemy znaczenie i cel inicjacji do Wicca. Gardner stwierdza:
„Zawsze wybieramy tych, którzy mają trochę wewnętrznej mocy i uczymy ich, praktykują oni razem i rozwijają swoje moce.” – pewna anonimowa czarownica, zacytowana przez Gardnera w „Witchcraft Today”. „…nie ma sensu próbować rozwijać tych mocy, jeśli nie masz czasu i odpowiedniego partnera…” – Gerald Gardner, „Witchcraft Today” „Mówi się, że czarownice, poprzez stałe ćwiczenia, mogą tak wyćwiczyć swoje wole by zlały się one w moc, lub czymkolwiek to jest, i że ich tak złączone wole mogą wystrzelić jako strumień mocy, lub też, że mogą użyć jej na inne sposoby, by osiągnąć jasnowidzenie, lub nawet uwolnić ciało astralne.” – Gerald Gardner, „Witchcraft Today”
„Fakt bycia inicjowanym do kultu czarownic nie daje czarownicy nadnaturalnych mocy w takim sensie, jak ja je postrzegam. Raczej dawane są instrukcje, w zawoalowany sposób, do metod, które rozwijają jasnowidzenie, jak i inne moce w tych, którzy naturalnie trochę ich posiadają. Jeśli nie mają żadnych – nie mogą żadnych stworzyć. Niektóre z tych mocy są pokrewne magnetyzmowi, mesmeryzmowi i sugestii i zależą od możliwości utworzenia jakby rodzaju ludzkiej baterii, złożonej z połączonych woli pracujących razem nad wpłynięciem na odległość na osoby i zdarzenia. Mają one [czarownice – przyp. tł.] instrukcje co do tego, jak uczyć się tego praktycznie. Wielu ludziom zajęłoby to dużo czasu, jeśli rozumiem instrukcje prawidłowo… dla czarownicy to wszystko to MAGIA [zaznaczenie Gardnera], a magia to sztuka osiągania efektów. Pewne procesy są konieczne by to osiągnąć, natomiast rytuały są takimi, by owe procesy mogły zostać zastosowane. Innymi słowy: trenują cię. Oto tajemnica kultu.” – Gerald Gardner.
Gardner daje nam do zrozumienia, że jeden z kluczowych elementów Wicca to praca z kowenem i że jest to praktyka czarownic które go inicjowały. W istocie, mówi nam całkiem jasno, że Wicca nie tylko ma sekrety, ale że owe tajemnicą owiane praktyki wymagają kowenu – nie mogą być wykonywane bez niego.
„Pewne procesy są konieczne by to osiągnąć, natomiast rytuały są takimi, by owe procesy mogły zostać zastosowane. Innymi słowy: trenują cię. Oto tajemnica kultu.”
Sekretne rytuały Wicca rozbudzają indywidualną moc osoby i scalają ją z mocą jej kowenu. Rytuały te uczą i trenują jednostkę aby stała się silniejsza i bardziej uzdolniona w tym względzie. Praktykowanie ich wymaga kowenu, a same te praktyki pozostają tajemnicą wiccańskiego kapłaństwa.
W porządku. Przyjrzeliśmy się wierzeniom Gardnera, w formie w jakiej rzekomo zostały mu przekazane przez Kowen New Forest i jasno mówią one, że trzeba być inicjowanym. Powody takiego stanu rzeczy to: szacunek dla Bogów, ochrona samej osoby, ograniczenie potencjalnego szkodzenia oraz fakt, że rytuały Wicca są tak skonstruowane, by były odprawiane przez kowen. Ustaliliśmy wcześniej również, że „Wicca”, jako słowo, może być odnoszone jedynie do tych praktyk. Rozpatrując je w sposób, w jaki to robimy, rozsądnie byłoby zastanowić się:
Czy jakieś inne czarownice na świecie mogły były przekazać nauki Wicca?
Ponownie, przyjrzeć się możemy słowom Gardnera:
„Oni są ludźmi, którzy nazywają siebie Wica, ‘mądrymi ludźmi’, którzy praktykują wiekowe rytuały i którzy, obok wielości zabobonów i wiedzy zielarskiej, zachowali okultne nauki i działania, które oni sami uważają za magię lub czarostwo.” – Gerald Gardner, „Witchcraft Today”
W porządku. Tak więc według Gardnera czarownice z New Forest podążały ścieżką religijną przekazywaną od bardzo długiego czasu. Można by założyć, że z biegiem kształtowania się tradycji, religia ta przeszła pewne stopniowe zmiany, które uczyniły ją unikalną, nawet jeśli inne linie istniały gdzieś indziej. Byłyby obecnie oddzielne i różniłyby się. Profesor Ronald Hutton przyczynia się mocno do dowodu, że istnienie dziedzicznego czarostwa sięgającego czasów starożytnych jest całkowicie nieprawdopodobne i że w najlepszym przypadku takie twierdzenia można postrzegać jako nietrafne, w najgorszym jako nieprawdziwe. Tak więc pomysł istnienia jednej takiej tradycji żywej do dnia codziennego jest nieprawdopodobny, a co dopiero kilku identycznych tradycji wypływających z tego samego źródła. Nie musimy jednak spekulować na ten temat. Ponownie możemy zacytować Gardnera:
„Dla nich kult istnieje w niezmienionej formie od początku czasu, choć istnieje niewyraźny pogląd, że starsi przybyli ze Wschodu…” – Gerald Gardner, 1954 (źródło: „Wiccan Roots”, pióra Philipa Hesseltona)
Widzimy tutaj, że chociaż twierdzą oni, że praktykują nieprzerwaną tradycję, wiele zostało utracone po drodze, nawet jeśli chodzi tylko o historię. Gardner mówi również:
„Mym wielkim problemem w odkrywaniu ich wierzeń było to, że zapomnieli oni praktycznie wszystkiego o swoim Bogu; wszystko co mogę pozyskać to to, co jest w rytuałach i modlitwach skierowanych do niego.” – Gerald Gardner, 1954 (źródło: „Wiccan Roots” pióra Philipa Hesseltona)
Oczywiście Gardner nie sugeruje tutaj, że owe czarownice nie mają wiedzy o swoim własnym Bogu, czy też nie wiedzą kim on jest. W rzeczywistości, w tym samym fragmencie, Gardner potwierdza, że przekazane rytuały i modlitwy ujawniają kim on jest. To, do czego Gardner się tu odnosi, to historia Boga i owej religii. Same owe czarownice w zasadzie nie wiedzą skąd się wzięły lub też kim byli pierwsi ludzie, którzy czcili ich Boga. Gardner potwierdza to później, gdy bardziej zgłębia ich wierzenia:
„Czarownice nie znają pochodzenia swojego kultu.” – (źródło: „Wiccan Roots”, pióra Philipa Hesseltona)
Właściwie to interesujące, że Gardner zdaje się balansować między słowami „kult” i „religia”, gdy mówi o Wicca. Nietrudno jednak zauważyć dlaczego. W „Witchcraft Today” mówi nam, że uważa Wicca za wymierający kult i wszystko wskazuje na to, że prawdopodobnie miał rację. Osoby rozpoznane jako członkowie jego kowenu szybko się starzeli i nie śpieszno im było do inicjowania innych do swojej linii. Wydaje się, że inicjacja Gardnera była niezwykłością a samych kowenów wiccańskich było niewiele i w zaniku, a sami ich członkowie umierali za jego życia. Gardner miał powiedzieć:
„Jakże wspaniale, gdy pomyśli się, że to wszystko jest wciąż żywe” – Gerald Gardner, (źródło: Gerald Gardner: Witch, pióra Bracelina)
Jakkolwiek, Gardner uważał, że przetrwanie to chyliło się ku końcowi i myśli tej nie chciał brać pod uwagę. To było powodem dla którego chciał upublicznić fakt istnienia Wicca. Chciał to przyspieszyć. Jak jednak widzieliśmy, pojawiały się pewne problemy. Po pierwsze czarownice nie chciały, by za dużo było wiadomo o ich działalności (życzenie, które Gardner uszanował). Po drugie nie w pełni rozumiały własną historię. Doreen Valiente przytacza słowa Gardnera, w których stwierdza on, że nauki które mu przekazano, były fragmentaryczne i że wypełnił luki w nich samodzielnie. (Źródło: Witchcraft For Tomorrow, pióra Doreen Valiente). Widzimy jednak, że Gardner (jeśli trzymać go za słowo) odczuwał silną motywację do ujawnienia światu faktu istnienia Wicca, z drugiej jednak strony był zobowiązany do zachowania tajemnicy. Rodziło to trudny dylemat. Jak mówi w „Witchcraft Today”, działał z tym, co mógł, wyjawiając podstawy tej religii, równocześnie czyniąc inicjację gwarantem zachowania sekretów – dokładnie tak, jak go uczono. Gardner zadawał sobie wiele trudu by podtrzymać tradycyjne praktyki inicjacji:
„Czarownice mówią mi: ‘Prawo od zawsze mówi, że moc musi być przekazywana z mężczyzny na kobietę lub z kobiety na mężczyznę, z jednym wyjątkiem gdy matka inicjuje swoją córkę lub ojciec swojego syna, ponieważ są oni wzajemnie częścią siebie’. (Powodem jest to, iż wielka miłość łatwo rodzi się między ludźmi, którzy przechodzą przez rytuały wspólnie)”.
Z mężczyzny na kobietę, z kobiety na mężczyznę – pozostaje zasadą, podług której przeprowadzane są inicjacje. Powyższy cytat zarysowuje również kolejne wierzenie w wagę inicjacji. To przekazywanie energii – jej wymiana. Moc jednej czarownicy przekazana drugiej. Ale przekazana jak ogień, jak wiedzę – dajesz, nie tracąc własnej, pomnażając…
Gardner skutecznie dokonał przemiany kultu w religię. Chociaż przed Gardnerem wierzenia wewnątrz Wicca (wciąż zakładając, że były takowe) z technicznego punktu widzenia mogłyby być określone jako wierzenia religijne, to faktyczna religia została umniejszona do pozycji małego kultu, na dodatek wymierającego. Gardner wskrzesił ją i wydźwignął z pozycji kultu do statusu uznanej religii. Musimy jednak pamiętać, że niezależnie od wszystkiego, to jednak jego religia. Jak wykazaliśmy, nauki były fragmentaryczne, historia zatracona, a wszyscy wcześniejsi wyznawcy, przed Gardnerem, od dawna nie żyli. Wszystko, co pozostaje to to, czego Gardner się nauczył i co stworzył w oparciu o to. Nikt więc nie może rościć sobie praw do nauk Wicca, o ile nie pochodzą one od Gardnera. Gardner uczynił z Wicca religię właśnie inicjacyjną i zrobił to, by prawdziwe nauki mogły być przekazywane tylko inicjowanym. Praktyka ta jest podtrzymana wśród wszystkich tych, którzy podążają jego linią. Jednak to nie tylko kwestia ochrony tajemnic. To również kwestia dotrzymania obietnicy, którą Gardner złożył dawno temu. Jeśli Kowen New Forest istniał, Gardner złożył przysięgę, że zachowa w tajemnicy ich sekrety. Była to obietnica czarownicy, ale co ważniejsze też – była to obietnica przyjaciela.
Inicjacja jest wyrazem szacunku dla tej obietnicy i wyrazem szacunku dla obietnicy każdego wiccanina, który kiedykolwiek był inicjowany. Z każdą nową osobą, obietnica ta rośnie, ponieważ każda nowa osoba bierze na siebie odpowiedzialność podtrzymania jej. To sprawa miłości i zaufania.
Wicca eklektyczna?
Wydaje mi się, że pokazaliśmy argumenty uzasadniające inicjację w Wicca, czy to w oparciu o idee przedgardneriańskie, czy pochodzące od Gardnera. Jak więc odnosić się do pomysłu „eklektycznego Wicca” i „samoinicjacji”?
Zajmijmy się najpierw łatwiejszą z tych kwestii: samoinicjacją.
„Samoinicjacja” jest określeniem niepoprawnym z technicznego punktu widzenia, można się z nim jednak od czasu do czasu spotkać. Inicjacja jest darem zgody na przyjęcie. Bycie inicjowanym oznacza, że grupa do której nie należysz wita cię w swoich szeregach. To otwarcie drzwi, dokonane przez inną osobę i zaproszenie cię do środka. Nie można by określić samego siebie księdzem, kapłanem…, tak jak nie można samemu sobie nadać tytułu szlacheckiego. Z inicjacją jest tak samo: jest ona czymś, co dawane jest ci przez innych ludzi, nie zaś czymś co sam możesz sobie dać.
To, co ludzie często określają mianem „samoinicjacji”, bardziej poprawnie określić można jako: Poświęcenie Siebie. Ma to miejsce wtedy, gdy osoba, na mocy samodzielnej kompetencji, w formie osobistego rytuału, deklaruje, że zamierza podążać pewną ścieżką lub czcić pewnych Bogów.
Rytuały Poświęcenia Się są jak najbardziej w porządku dla osoby praktykującej samotniczo. Są też bardzo dobrym sposobem na nadanie własnej ścieżce osobistego znaczenia i struktury. Są też otwartym oświadczeniem wobec Bogów. Oświadczenie takie nie czyni jednak danej osoby członkiem Wicca. Odwołując się ponownie do Gardnera, zauważamy, że – co ciekawe – tak naprawdę nie odnosi się on do Wicca jako do religii, ale zdaje się określać mianem Wicca grupę ludzi. W rzeczywistości jest to prawdziwe zarówno dla Gardnera jak i starożytnych religii pogańskich. Współcześnie miano „Wicca” jest często nadawane lekką ręką jako określenie samej religii, jednakże w najściślejszym znaczeniu nie ma ona tak naprawdę nazwy. Gardner może odnosić się do Wicca i jej wierzeń, jednak ma na myśli, że Wicca to ludzie, a nie wierzenia, oraz, że ci, którzy są inicjowani, stają się Wicca.
Jak już wspomniałem, odzwierciedla to praktyki obecne w starych religiach pogańskich. W dawnych czasach, religia rzadko otrzymywała nazwę, a mimo to pewne grupy w ramach takiej społeczności religijnej miały swoje nazwy. Na przykład Celtowie nie mieli zbiorczej nazwy na swoją religię, mimo że Druidzi spełniali rolę kapłanów. Nie każdy czczący owych Bogów i wykonujący owe praktyki był Druidem. Przeciwnie, Druidzi byli specjalnym stanem kapłańskim, strażnikami prawa, wiedzy i tradycji, jak też i doradcami. Inni ludzie byli znani po prostu pod nazwą używaną wobec ich własnego plemienia. Podobnie – wszyscy ateńczycy mogli czcić Dionizosa, jednak nie istniała żadna nazwa na tę „religię”. Istniały co prawda Misteria Eleuzyńskie, nazwa ta jednak zastrzeżona była dla inicjowanych członków owej grupy.
Z Wicca jest tak samo. Słowo „Wicca” tak naprawdę nie jest nazwą religii jako takiej – po prostu pod takim mianem stała się znana. Słowo „Wicca” jest swoistym określeniem na kapłanów tej religii. Osoby będące poza tym stanem, a wybrawszy tych samych Bogów, w rzeczywistości nie posiadają nazwy, nie oznacza to jednak, że mogą oni lekką ręką przyjąć nazwę stanu kapłańskiego, którego nie są częścią.
Wiccanin jest członkiem wiccańskiego stanu duchownego
Gardner z pewnością widział ten podział. Gdy mówił o Wicca, nie czynił tego mając na myśli religię, ale odnosząc się do ludzi, którzy zostali w nią inicjowani i którzy praktykowali rytuały owego stanu duchownego. Oczywiście są tacy, którzy – biorąc pod uwagę samotniczą lub eklektyczną praktykę – lubią powoływać się na słowo-korzeń w postaci „wicca” oraz „wicce”. Wyjaśniłem dlaczego owe słowa nie są tak naprawdę adekwatne w kontekście Wicca, ale przy tym, co oczywiste, ludzie mają prawo używać ich, jeśli im wygodnie. Słowa te, to po prostu anglosaksońskie określenia „czarownicy”. Chociaż osobliwością byłoby odwoływać się do takich anachronizmów językowych, to leży to w gestii każdej osoby, czy będzie ich używać, jeśli chce tego. Należy jednak podkreślić, że słowa „wicca” oraz „wicce” nie są tym samym co Wicca i nie oznaczają tego samego. Po pierwsze oba te słowa wymawia się jako „witch-a”, a nie „wicka”, tak więc gdy wymawiamy je, brzmią one zupełnie inaczej. Po drugie, jeśli już używać tych słów poprawnie, wtedy, gdy chcemy je zapisać, jedynie mężczyzna może użyć określenia „wicca”, natomiast kobieta słowa „wicce”. Słowa te określają płeć i takie jest ich, w tym kontekście, poprawne użycie. Ponownie jednak, ani „wicca”, ani też „wicce”, nie są w żaden sposób tym samym co Wicca, ani też w żaden sposób nie sugerują stosowania praktyk podobnych do Wicca. W rzeczywistości, opisują one coś całkowicie różnego od Wicca, ponieważ można by oczekiwać, że użycie starego słowa będzie określało coś starego. Wicca nie jest stara a więc i słowa „wicca”, jak i „wicce”, nie mogą jej opisywać.
Przechodząc do kwestii „eklektycznego Wicca”, należy przyjrzeć się strukturze tego określenia.
Słowo „Wicca” to rzeczownik. To nazwa na kapłanów.
Słowo „eklektyczny” jest przymiotnikiem i w tym przypadku określa ono sposób, w jaki osoba podchodzi do Wicca, lub też określa ono, że Wicca jest obszarem, w ramach którego istnieje jej odmiana o cechach eklektycznych.
„Eklektyczny” oznacza: swobodnie czerpiący z wielu różnych źródeł. Wicca taka nie jest. Wicca jest zdefiniowaną religią, istniejącą w ramach struktury praktyk i wierzeń. Wicca nie jest eklektyczna.
Jeśli użyć tego terminu dla określenia faktu, że ktoś jest eklektyczny w ramach Wicca, sytuacja staje się wtedy bardzo skomplikowana dla osoby nieinicjowanej. Publicznie dostępny jest tylko bardzo mały fragment Wicca, a i to jest często mieszane z rzeczami które bynajmniej Wicca nie są, stąd bardzo trudną staje się sztuka eklektycznych wyborów, taka aby zachować funkcjonalną praktykę choćby lekko podobną do Wicca. W zasadzie, bierze się bardzo małą ilość dostępnych informacji, a następnie jeszcze bardziej uszczupla. Doprowadza to do czegoś, co jest jeszcze mniej Wicca niż wcześniej.
Krótko mówiąc, samo określenie jest gramatycznie nieprawidłowe i nie ma większego sensu.
Z pewnością ciężko jest praktykować religię, gdy nie wie się czym ona jest. Praktykowanie takiej religii eklektycznie jeszcze bardziej oddala ją od celu.
Ewolucja w Wicca
Widuję często stwierdzenia mówiące, że Wicca nieinicjacyjna jest w pewien sposób ewolucją Wicca, czymś lepszym i sięgającym dalej. Jest to być może trochę ironia, ponieważ nieinicjowane praktyki odsuwają się od Wicca, a to co usuwają jest w większości naukami i wierzeniami tej religii. Bardzo trudno widzieć w tym pozytywną ewolucję.
Innym jednak problemem w postrzeganiu Wicca jako „ewoluującego” poza inicjacją jest to, że odsłania się przy tym całkowita niewiedza na temat prawdziwej ewolucji jaką Wicca przechodzi. Niewiedza ta wynika z przekonania, że tradycje inicjacyjne są w pewien sposób nieruchome i niezmienne. Rzeczywistość jest jednak inna. Dowodem na to jest fakt, że istnieją inicjacyjne tradycje leżące poza Wicca gardneriańskim, chociaż wszystkie one i tak wywodzą się poprzez inicjacje z Wicca gardneriańskiego.
Oczywiście dostrzeżenie innych warstw ewolucji wewnątrz Wicca wymaga bliskiego zrozumienia samej tej religii. Ponownie jednak możemy się odwołać do słów Geralda Gardnera, poprzez źródło, jakim jest Fred Lamond i spróbować zrozumieć, w jaki sposób kapłani tej religii kroczą naprzód w rozwoju:
„Gerald zadawał sobie zawsze trud by powtarzać nam: ‘Księga Cieni nie jest Biblią ani Koranem, lecz jest osobistą „książką kucharską”, zbiorem zaklęć, które dla danej czarownicy okazały się skuteczne. Ja (Gerald) daję wam moją książkę byście ją przepisywali i by służyła wam na początku waszej drogi: zawiera ona zaklęcia i rytuały, które sprawdziły się w mojej ocenie. Gdy będziecie nabywać doświadczenia, dodawajcie zaklęcia, które stworzyliście, i odrzucajcie te, które nie zadziałały!” – Fred Lamond, „50 Years of Wicca”
W moim odczuciu należy wyjaśnić w tym miejscu, co dokładnie tkwi w powyższym cytacie. Jak już wcześniej powiedziano, Księga Cieni Gardnera jest tekstem objętym tajemnicą, opisującym rdzeń Wicca. Każdy inicjowany przepisuje ją. Jest ona podstawą dla praktyki wiccańskiej, wierzeń, rytuałów, magii i tradycji. Jako taka jest „księgą-rdzeniem”, jeśli tak by ją nazwać. Pozostaje ona w niezmienionej formie, stanowiąc fundament dla wszystkich wiccan w kowenie.
Ostatnie zdanie cytatu objaśnia praktykę tworzenia i kształtowania własnej magii i technik każdego kowenu; eksperymentowania z wewnętrznymi tajemnicami Wicca i odkrywania tego, co okazuje się dla danej osoby działać. Takie rzeczy zapisywane są w osobistej Księdze Cieni danego wiccanina, natomiast rzeczy, które nie zadziałały, są z owej osobistej księgi usuwane. Gardneriańska Księga Cieni pozostaje jednak nietknięta, stanowiąc podstawę dla rytuałów religijnych, jak i punkt początkowy dla praktyk każdej osoby w kowenie, jak i samego kowenu jako całości.
Nie mając dostępu do Księgi Cieni i nie mając kowenu, z którym można by praktykować zawarte w niej rytuały, nie można praktykować Wicca. Jak Gardner stwierdzał w cytowanych fragmentach, kowen jest konieczny, a same rytuały są uzależnione od kowenu. Wicca jest również religią doświadczenia, stąd wymaga grupy do odprawiania rytuałów. Podkreśliliśmy już, że rytuały stanowiące trzon tego, czym jest Wicca, wymagają w swym wykonaniu kowenu. W takim świetle jednak, kowen staje się mało znaczący. W religii doświadczenia, jaką jest Wicca, zrozumienie misteriów pochodzi z praktyki grupowej i współpodziału. Przestrzeń rytualna jest uświęcona, a ci, którzy pracują w niej, pod wieloma względami stają się jednością w swoich działaniach. Każdy członek kowenu jest nieodłączną częścią całości i każdy z nich udziela swojej energii, umysłu, mocy i zrozumienia rytuałom. W wyniku złączenia wszystkiego w sedno i zaistnienia wewnętrznej jedności, ma miejsce misterium i jako takie może być zgłębiane.
Taka jest prawda o Wicca, niezależnie od tego czy ktoś wierzy, że była stworzona przez Gardnera czy też nie. Oto praktyki. Oto wierzenia. Tajemnice oraz większość tej religii są ukryte. Nikt z zewnątrz nie może ich dlatego praktykować. Nikt, kto jest z zewnątrz, nie jest Wiccaninem.
Wicca to określenie na grupę ludzi będących kapłanami tej wiary. Grupa ta tak właśnie powstała, czy to z toku tradycji, czy też z zamiarem. Taką pozostaje do dziś.
© Luthaneal Adams 2008