Urealniając Sabaty

Kiedy zaczynałam formalną naukę wicca z nauczycielką z Blue Star (Niebieska Gwiazda – ścieżka czarostwa powstała w USA na bazie wicca w latach 70-tych, nieuznawana za tradycyjną wicca w Europie – przyp. red.), powiedziała mi, żebym zwróciła uwagę na cykle w moim życiu i spróbowała znaleźć w nich wzory związane z Kołem Roku. Teraz brzmi to jak prosta, oczywista rzecz, ale w tamtym czasie zmieniło to bardzo wiele w moim postrzeganiu świata. Byłam już dziennikarką, ale zaczęłam odnotowywać takie rzeczy, jak model zmian pogody, zwracałam uwagę na długość dnia, obserwowałam własne, nieprzewidziane dotąd reakcje na zmieniające się pory roku. Po kilku latach zauważyłam, że moja energia zawsze wystrzeliwała w górę w okolicach Midsummer. Obniżenie nastroju następowało na Równonoc Jesienną i pogarszało się w miarę zbliżania się do Yule. Do czasu Święta Pochodni (Imbolc – przyp. red.) zaczynałam się czuć już prawie jak człowiek i czułam się dość bezpiecznie, by zacząć myśleć o przyszłości. Wigilia Majowa mogła być niesamowita lub okropna zależnie od tego, jak bardzo potrzebowałam troski o samą siebie. Lato było czasem sięgania głęboko i realizacji wielkich planów.

Wzory. Cykle.

Dla mnie w celebrowaniu sabatów nie zawsze chodzi o wyszukane rytuały ani wielkie spędy. Każdy lider kowenu może powiedzieć, że są takie pory czy święta, które, przez samą swoją naturę, sprawiają, że użeranie się z całą grupą staje się niemożliwe. Często takim czasem jest przesilenie zimowe przez rozciągnięte świętowanie Gwiazdki lub Chanuki w rodzinnym gronie. Halloween bywa ciężkie dla tych z nas, którzy mają małe dzieci i zaplanowane „straszenie” sąsiadów. Lato oznacza wakacje i podróże, i odwiedziny u teściów. Czasami, z różnych powodów, nie można mieć ośmiu idealnych celebracji równomiernie rozmieszczonych na przestrzeni roku. A wielka część pracy polega na wnoszeniu elementu rzeczywistości do ideału. Po upływie czasu, Koło staje się dla nas realne, nie jest abstrakcją z wyobrażonej przeszłości. Nie „w najlepszy możliwy sposób”, biorąc pod uwagę, że nie żyjemy w kulturze agrarnej i mamy skłonność do romantycyzowania (prawdopodobnie).

To niesamowicie istotne, by zwracać uwagę jak ruch całego roku wpływa na nas na różne sposoby. Są inne możliwości by oddawać cześć naszym Bóstwom i zwrócić uwagę na zmianę pór roku. Doszłam do wniosku, że bardziej wartościowym jest zbudowanie osobistego związku ze szprychami Koła niż wpadanie w pułapkę i uwierzenie, że twoja Wigilia Sierpniowa (Lammas – przyp. red.) nie będzie pełna, dopóki nie nauczysz się jak upiec chleb, albo że Halloween się nie liczy, póki cały kowen nie zbierze się na cichą kolację i całonocne rozmowy z bogami i zmarłymi.

Często myślę o mojej pierwszej nauczycielce i tej jednej małej radzie, która stała się dla mnie tak ważna. Próbuję przypominać o tym moim inicjowanym, by podążali tym tropem: notowali zmiany, słuchali, co się dzieje wokół nich, budowali swoje połączenia, przestali udawać, że są rolnikami czy myśliwymi.

Moje lato nie było przeciążone sprawami bloga. Nie było wypełnione rytuałami. Zauważyłam, że moja praca na Patheosie wzmaga się i słabnie wraz z moją prywatną praktyką magiczną. Czasami pracuję na akord i praca jest jedyną rzeczą, na której mi zależy (mnóstwo notek na blogu). Innym razem naprawdę muszę coś zmienić, procesować i skupić się na innych częściach mojego życia (internetowe milczenie). Spędzam Lammas kupując nowe ciuchy do pracy (jako nauczycielka muszę zarówno wyglądać „profesjonalnie” i jednocześnie rzucić się sprintem za dziećmi, co może być czasem trudne), pieląc ogród i spędzając czas z mamą. Nie jest to najbardziej „wiedźmie” wg książkowych standardów. Ale jest ważne. To stały, znajomy zwyczaj, zakorzeniony w przygotowaniach do nadchodzącej pory roku. Dzielimy się chlebem i owocami z naszych ogrodów, układamy nowe plany nie ma znaczenia czy wszyscy znają historię Lughnasadh czy starego katolickiego Lammas.

Więc jest mi dobrze z moim letnim rozleniwieniem. Jest ono częścią większego wzoru, udokumentowanego przez lata obserwacji samej siebie. Poza tym to wcale nie nie rozleniwienie – nie poza internetem. Przechodzę egzaminy dla nauczycieli, piszę książkę, trenuję fechtunek, prowadzę dom. I wszystkie te rzeczy mają taki sam wkład w moją wiccańską praktykę jak wszystko to, co robię w magicznym kręgu.

Thorn Mooney

Vivien