Samhain: Stojąc między światami

Trudno pogodzić się z nieuchronnością śmierci, która dotyczy każdego z nas. A jednak w pogaństwie staramy się zrozumieć ją i nie tylko się z nią pogodzić, ale także uczcić, by na końcu swojego życia, wziąć ją pod rękę i z uśmiechem powiedzieć, że przeżyło się życie tak, jak należało i jak się pragnęło. Czcimy śmierć nie tylko dlatego, że kończy życie, ale też dlatego, że otwiera nas na nieskończoność, która dzieje się tu i teraz i która przekracza granice naszego życia, a nawet życia naszej planety, galaktyki, być może całego kosmosu. Koło obróciło się. Nadszedł czas świętowania.

„Czemuż bać się Ciemnej Królowej? Ona jest Odnowicielką.
Ze snu budzimy się odświeżeni, ze śmierci wstajemy odrodzeni.”

Dion Fortune, Sea Priestess (Kapłanka Morza)

Ci z nas, którzy mieli przywilej reprezentowania pogańskiej społeczności na tegorocznym (2015) Parlamencie Religii Świata, odbywającym się w Salt Lake City (Utah), wciąż jeszcze przetrawiają to, co zobaczyli, czego doświadczyli, co otrzymali i co dali sami.

v_sam_2015
Vivianne Crowley i Aline O’Brien (Macha Nightmare) po rytuale “Bogini żyje! Ryt z maskami”. Sobota, 18 października 2015, Parlament Religii Świata, Salt Lake City, zdjęcie: Eblis Correllian

Łącząc rozdzielonych

Dzięki pracy ludzi będących pionierami i pionierkami pogaństwa (Phyllis Curott, Andras Corban-Arthen, Angie Buchanan i inni), Parlament objął także nasze religie. Stworzyliśmy i poprowadziliśmy wielowyznaniowe ceremonie, spotkaliśmy przedstawicieli rdzennych społeczności, debatowaliśmy nad zmianami klimatu, dzieliliśmy się pomysłami, dotyczącymi duszpasterstwa, rozmawialiśmy o tym, co to znaczy być kapłanką, przedstawiając Boginię ludziom wszystkich nacji, grup etnicznych i ścieżek.

Przede wszystkim w całkiem marginalnych sytuacjach robiliśmy wiele rzeczy, które prowadzą do wielkich zmian – w interakcjach, zdarzających się na schodach ruchomych, w kolejkach po jedzenie, podczas rejestracji. Swoimi myślami, słowami i działaniami staraliśmy się stworzyć pomost między sobą, a „innymi”, między ścieżką „twoją” a „moją”, a we własnych wnętrzach próbowaliśmy przełamać bariery psychologiczne, które powstrzymują nas przed wyciągnięciem ręki do ludzi o podobnych umysłach. To podziały stworzone przez różnicę w nazewnictwie, ubiorze, pochodzeniu etnicznym i zwyczajach.

Parlament, na którym zebrało się 10 tysięcy ludzi był dla wielu z nas długą podróżą, nie tylko w milach i kilometrach, ale także w umyśle i duchu. Spotkaliśmy ludzi wyznających różne religie, a także tych, których długo odrzucaliśmy, uważając za „innych”, a może nawet odrażających. I, podobnie jak w przypadku innych podobnych przedsięwzięć, odkryliśmy, że gdy przyjrzymy się dokładnie wyglądowi zewnętrznemu i symbolom, doprowadzą nas one do poznania ludzi, których normalnie nigdy byśmy nie spotkali, i połączenia się z nimi. Przede wszystkim są to ludzie o podobnych umysłach. W moim przypadku pogłębiło to związek z moimi własnymi tradycjami i praktyką, jednocześnie sprawiając, że stałam się bardziej chętna, by spotkać się z tymi, których duchowe i religijne tradycje są tak inne od moich. Dla wielu z nas, którzy przybyli do Salt Lake City, obojętnie czy byli przedstawicielami pogaństwa, czy nie, ten punkt w cyklu sezonowym stał się nowym początkiem.

Między światami

W ostatnich dekadach przywykliśmy do widzenia Samhain jako początku pogańskiego roku. Dla wielu z nas to nowa idea. Dwudziestowieczne odrodzenie pogaństwa czerpie z wielu starożytnych tradycji – minojskiej, greckiej, rzymskiej, germańskiej, skandynawskiej, słowiańskiej, czy celtyckiej.

Pomysł, że 31. października wyznacza Nowy Rok wywodzi się z interpretacji konkretnego celtyckiego kalendarza, rozpowszechnionej przez interpretatorów takich jak Janet i Stewart Farrarowie oraz innych, którzy przesunęli kalendarz moich wczesnych lat w Wicca, w którym rok rozpoczynał się w połowie wiosny (na święto Równonocy Wiosennej). Dla mnie Samhain nie jest Nowy Rokiem, ale świętem, które wskazuje na czas, gdy ludzki umysł ciągnie do kontaktu z innymi, aby w chłodne dni wzmocnić więzy łączące społeczność oraz uczcić to, co udało nam się osiągnąć w ciągu lata.

Kiedy słoneczne koło się obraca i osiągamy Koniec Lata, ciągniemy do ucztowania z innymi, podczas gdy ciemne godziny się wydłużają. Zbieramy się nie tylko na tym planie, ale także na następnym. Samhain jest biegunowym przeciwieństwem Beltane, święta służącego połączeniu ciał. Samhain służy połączeniu duchów. Komunikujemy się z Zaświatami, z tymi, którzy nie zamieszkują już fizycznych ciał, ale którzy zbliżają się do nas w jesiennej mgle, gdy granice między nocą a dniem, wizją a snem, są płynne. Duchy tych, którzy są nam bliscy, podchodzą bliżej – nasze plemię z ciała i krwi oraz nasze plemię duchowe – ci, z którymi znaczyliśmy kręgi, ci, z którymi rozlewaliśmy rytualne libacje, ci, z którymi połączyliśmy się emocjonalnie, by uprawiać magię lub podróżować do świata duchowego.

Obejmując inność

Źródło: Pinterest
Źródło: Pinterest

„Zbliżenie się” brzmi przyjemnie i pocieszająco, ale tak, jak wszystkie spotkania z tym, co jest różne i „inne”, jest ono wymagające na głębokim poziomie emocjonalnym i duchowym. By zbliżyć się do zmarłych, musimy umieć zaakceptować śmierć, a dla nas, istot ludzkich, jest to trudne.

Najtrudniej jest nam zaakceptować odejście tych, których śmierci się nie spodziewaliśmy, młodszych pokoleń, umierających przed nami – naszych dzieci, naszych inicjowanych. Instynktownie spodziewamy się, że naturalny porządek sam będzie się objawiał. Głęboko w nas samych wierzymy, że ci, którzy pojawiają się później, powinni żyć dłużej od nas. Gdy dzieje się inaczej, gdy los okrutnie porywa ich z tego świata przed ich „czasem”, to najtrudniejsza rzecz do zaakceptowania. Szczególnie trudno jest, gdy mamy niedokończone sprawy – słowa niewypowiedziane, lub takie, których mówić się nie powinno.

Śmierć i cierpienie łączą się często ze złością. Często wplątujemy się w skomplikowane relacje międzyludzkie, serce rozciąga się aż do punktu, w którym się łamie, gdy wszystkie te niewypowiedziane rzeczy, niewyrażone uczucia nie mogą być już okazane. Śmierć jest łowczynią, prześladowcą, podstępnym pociskiem. Przychodzi nocą niczym złodziej i kradnie to, co dla nas najcenniejsze. Nie da się usłyszeć jej kroków, nie wiemy, kiedy się pojawia. Nasi przodkowie bali się jej i starali ją udobruchać, oddawali jej cześć, próbując ją przebłagać. To właśnie nieuchronność – cicha i przerażająca brama, przez którą wszyscy musimy przejść.

Radzenie sobie ze śmiercią poprzez wyjście naprzód życiu

Nasze rytuały uczą nas radzenia sobie ze śmiercią. Akceptujemy ją jako część cyklu życia, część nieuchronną, która pojawia się jako test. W przeszłości nasi przodkowie mówili o „dobrej śmierci”. To taka śmierć, podczas której jesteśmy w stanie spojrzeć na swoje życie, jego wzloty i upadki i pogodzić się z tym, co minęło; to taka śmierć, poprzez którą można spojrzeć na przyszłość nieskończoności z równowagą i spokojem ducha; to odpoczynek ze świadomością, że w pełni przeżyliśmy przydzielony nam czas.

By przygotować się na śmierć, trzeba żyć tak, aby wyrazić swój potencjał, tak, byśmy nie poczuli, że ziarno wewnątrz nas nigdy nie zakiełkowało ani nie zakwitło. Ważnym przekazem, umieszczonym na starożytnych świątyniach misteryjnych było: „Znaj Siebie”. To istotne, bo dopóki nie zwrócimy się do wewnątrz, by osiągnąć wiedzę o samych sobie, nie możemy dowiedzieć się, co powinniśmy robić i jak przyczynić się do rozwoju świata. Nie możemy zbyt szybko poddać się oczekiwaniom, nadziejom i obawom naszych rodziców, klasy społecznej, kasty, społeczności. Jesteśmy jak dzieci zagubione w lesie, próbujące znaleźć drogę, wprowadzane w błąd fałszywymi ścieżkami i szlakami, wyznaczonymi przez innych.

Módlmy się więc w Samhain do przodków, by pokazali nam, jak stać się tym, kim i czym naprawdę jesteśmy. W tej modlitwie nie chodzi o uleganie; ta modlitwa jest nagląca. Nigdy nie wiemy, jak wiele mamy jeszcze czasu, a każdego dnia, każdej godziny, minuty, sekundy, piaski czasu rozwiewają się. Samhain może być czasem upamiętnienia i uczczenia zmarłych, ale jest to przede wszystkim czas, by uczcić życie – Beltane i Samhain, cień i światło, ziemia zielona i ziemia jałowa – w nigdy niekończącym się tańcu. Życie jest bardzo krótkie, a nić taka delikatna.

By uczcić Samhain, żyjmy przez ten jeden dzień tak, jak gdyby miał być naszym ostatnim. Zobaczmy wschód i zachód słońca oraz piękno nieba w taki sposób, jakbyśmy już więcej mieli ich nie zobaczyć. Wysłuchajmy pieśni ptaków, jakby śpiewały dla nas już po raz ostatni. Żyjmy, przez jeden dzień skupiając się intensywnie na absolutnej rzeczywistości chwili obecnej, tak, jakby przeszłość i przyszłość nie istniały. A potem zróbmy kolejny krok w naszej kolistej podróży, z nadzieją i poczuciem celu, z odwagą i siłą, by żyć oraz by wyjść na przód światu i zmienić go.

Vivianne Crowley