Recenzja „Ojca Czarownic” i o tym ile lat ma Wicca, czy Gardner wymyślił inicjację i skąd się wzięła Księga Cieni

Poniższy tekst to tłumaczenie dyskusji, zapoczątkowanej przez Chasa Cliftona, jednego z twórców międzynarodowego magazynu akademickiego pt. „Pomegranate”, pisma poświęconego międzydyscyplinarnym studiom nad pogaństwem. Dyskusja zaczyna się napisaną przez Chasa, niezbyt pozytywną recenzją biografii Gardnera pt. „Withcfather” („Ojciec Czarownic”), autorstwa Philipa Heseltona i zawiera komentarze innych znanych wiccan, pogan i badaczy Wicca, w tym znanego również w Polsce Aidana Kellego oraz samego Philipa Heseltona.

Dostałam pozwolenie na przetłumaczenie tej dyskusji dla Wiccańskiego Kręgu i przełożyłam ją, pomijając fragmenty, dotyczące pozwolenia na tłumaczenie. Lektura jest naprawdę ciekawa. Jak polski czytelnik zauważy, dyskusja na temat powstania Wicca trwa już od dawna, w wielu kręgach, także na arenie międzynarodowej, a zgody od lat nie ma. Poza tym poniższe teksty pokazują, że nie trzeba bezkrytycznie wierzyć we wszystko, co wypisywali założyciele Wicca, że można mieć bardzo różne i w dużym stopniu krytyczne podejście do historii lub, jak kto woli, legendy powstania Wicca i jej założycieli, a jednocześnie nadal być oddanym wiccaninem. Oczywiście, że można się mocno nie zgadzać i ostro krytykować wzajemne poglądy, ale nadal umieć dyskutować kulturalnie, bez obrażania rozmówcy, traktując oponenta z szacunkiem. Co najważniejsze, poniższy artykuł zawiera wiele ciekawych informacji historycznych.

Wypowiedzi dotyczące pochodzenia Księgi Cieni zasługują na odrębny artykuł. 🙂 więc zostały z tej dyskusji wycięte i przedstawione w artykule pt „Archeologia Księgi Cieni

Sposób Myszy: Biografie Geralda Gardnera autorstwa Philipa Heseltona

Autor: Chas Clifton

Poważna akademicka biografia Geralda Gardnera, założyciela religii Wicca ciągle czeka na napisanie. Philip Heselton napisał już cztery książki o życiu Gardnera, ale jego wizja jest krótkowzroczna i przyziemna, jest jak mysz, która szuka jedzenia w trawie, nie zdając sobie sprawy, że dookoła rosną wysokie drzewa.

Philip Haselton
Philip Haselton

Heselton jest mistrzem trywialnych szczegółów: opowiada nam, że w przeciwieństwie do tego co opisał Jack Bracelin w biografii „Gerald Gardner: Witch” („Gerald Gardner: Czarownica”) (1960), Gardner przepłynął ze Sri Lanki do Anglii w 1907 roku raczej niż w roku 1905 i naiwny czytelnik może być pod wrażeniem tej poprawki. Heselton poświęca całe strony maleńkim szczegółom związanym z problemami utrzymania ośrodka nudystów, ale tak jak to zrobił już w „Gerald Gardner and Cauldron of Inspiration” („Gerald Gardner i Kociołek Inspiracji”, 2003) nadal nie widzi implikacji przedstawionej przez samego siebie chronologii.

1939: Gardner mówi, że został inicjowany w jeden z (lub jedyny) ciągle istniejący angielski kowen czarownic, w domu należącym do Dorothy Clutterbuck w Hampshire, w noc, która okazała się „najwspanialszą nocą jego życia”.
1946: Gardner przyjmuje święcenia w starym katolickim kościele zwanym Starożytnym Kościołem Brytyjskim. Czy człowiek, który odnalazł to, czego szukał siedem lat wcześniej w wiccańskim kowenie, zostałby teraz heterodoksyjnym księdzem?
Około 1946: Gardner działa w Starożytnym Zakonie Druidów zwanym także Uniwersalnym Powiązaniem i bierze udział w ich rytuałach przynajmniej do kluczowego roku 1951 („Witchfather”, s. 328-31)
1947: Gardner płaci A. Crowleyowi za inicjację wyższego stopnia w Ordo Templi Orientis i dostaje pozwolenie na przewodniczenie działaniom O.T.O. w Brytanii.
1947-48: Zainspirowany kontaktami z Crowleyem zaczyna kopiowanie starych magicznych tekstów do dużej księgi „Ye Bok of Ye Arte Magical”

Czy Gardner myśli w ogóle o czarostwie? Pisze powieść „High Magic’s Aid”, opublikowaną w 1949, ale przedstawione w niej średniowieczne czarostwo jest tak naprawdę renesansową magią ceremonialną z dodatkiem nagiej kobiety – która jest raczej bardziej pasywnym medium niż aktywną Arcykapłanką i przewodniczką. To nie za bardzo przypomina Wicca.

Okładka pierwszej książki Gardnera: High Magic's Aid
Okładka pierwszej książki Gardnera: High Magic’s Aid

Później Gardner ogłosi, że „czarownice” dały mu pozwolenie na napisanie książki, o ile zachowa ich „tajemnice”. Nawet takie oświadczenie mogło się stać dobrą reklamą, ale nie pojawia się ono w pierwotnej edycji z roku 1949 – tylko później, kiedy Wicca już staje się znana. Sugeruję więc, że to wymyślona historia, mająca na celu dopasowanie wszystkiego do historii o inicjacji z roku 1939.

1951: Gardner i Cecil Williamson otwierają muzeum czarostwa i magii. Gardner później wykupi część Williamsona. Gardner zaczyna publicznie mówić o Wicca i pisze dwie następne książki, chociaż udaje, że jest antropologiem, a nie osobą z wewnątrz.

Mimo historii o inicjacji w roku 1939, w latach czterdziestych Gardner przechodził z jednej ezoterycznej grupy magicznej do innej. Ciągle poszukiwał. W odróżnieniu od lat 1950-1960, kiedy poświęcił się całkowicie Wicca. Już samo to porównanie mówi mi, że Wicca powstała dopiero w roku 1951.

To pytanie typu kura i jajko: co było pierwsze, Wicca czy muzeum. Podejrzewam, że to muzeum popchnęło rękę Gardnera. Musiał teraz mieć kowen czarownic, aby móc od niego pożyczać rytualne przedmioty do muzeum – przedmioty, których wykonanie, jak pokazuje jego korespondencja – zamawiał czy to u twórców teatralnych artefaktów, czy to u lokalnego kowala. Obojętnie jak było, to rok 1951 jest najważniejszym rokiem dla Wicca, a nie rok 1939, ale skoro już raz skłamał o roku 1939, musiał kontynuować wymyślanie kolejnych historyjek – z których niektóre Heselton niewinnie powtarza.

Naukowy biograf zdawałby sobie sprawę, że inni już próbowali podobnych działań, przyjąłby to do wiadomości i pokazał, gdzie jego wnioski różnią się od innych i zarazem gdzie są bardziej przekonywujące. W przypadku Gardnera, tym innym autorem jest Aidan Kelly, który w „Crafting the Art of Magic” („Tworząc Sztukę Magii”, 1991) opublikowanej ponownie jako „Inventing Witchcraft: A case Study in the Creation of a New Religion” („Wymyślanie Czarostwa: Studium w tworzeniu Nowej Religii”, 2007) zwrócił uwagę na jeden ważny fakt: Naszym jedynym źródłem wiedzy o inicjacji w roku 1939 i rytuale odprawionym dla zatrzymania inwazji niemieckiej w roku 1940 jest sam Gardner. Nie ma innych, niezależnych źródeł potwierdzających te fakty.

W odróżnieniu, Heselton cytuje innych historyków Wicca, takich jak Kelly i Ronald Hutton jedynie wybiórczo, kiedy wydają się wspierać jego podstawową wiarę w prawdę oficjalnego mitu roku 1939. Kiedy tego mitu nie potwierdzają, w szczególności Kelly (ale i Hutton, jeśli czytać między wierszami) Heselton ignoruje ich.
Heselton potrafi zbudować gmach spekulacji. Potrafi stworzyć listy osób, które mogły być w kowenie w roku 1939, ale poza słowem Gardnera nie ma innych dowodów na to, że ten kowen w ogóle istniał (tak, Dorothy Clutterbuck pisała poezję przyrodniczą, ale samo to nie robi z niej pogańskiej czarownicy).

witchfathervol1W „Witchfather”, Heselton pisze, że Gardner zajmował się „celowym zaciemnianiem obrazu tego co chciał zrobić” (s. 512), „definitywnie cieszyła go intryga i podstępy” (s. 529) i „był naciągaczem, który ulepszył mistyfikację do wysokiej jakości sztuki” (s. 614) – to tylko kilka przykładów. A jednak to uczepienie się oficjalnego mitu roku 1939 powoduje, że Heselton nie umie zapytać, czy przypadkiem ta historia nie była częścią „intrygi i podstępu”, mających na celu przedstawienie Wicca jako religii starszej niż w rzeczywistości. Kiedy w latach 50tych, inny autor wiccańskiej historii, Allen Greenfield pisze o „nowym kulcie czarownic”, Heselton czuje potrzebę dodania cudzysłowiu po słowie „nowy”, aby oficjalny mit nie został pogwałcony.

Heselton trzyma dowody w rękach, ale ich nie widzi. Potwierdza, że Gardner kupił fałszywy doktorat w Newadzie aby móc się nazywać „Dr Gardnerem” („Witchfather”, s. 167-68). Wspomina, że Gardner używał starej papeterii pisząc do Crowleya, bo w ten sposób „mógł chcieć zrobić wrażenie na Crowleyu wielkością swojego adresu [który sugerował wielką posesję wiejską]” („Witchfather” s. 301). Ale równocześnie nie zauważa większego obrazu.

Nazwijmy to próżnością, nazwijmy to zaciemnieniem sytuacji – Gardner chciał, by się wydawało, że jest kimś więcej niż był w rzeczywistości i chciał, aby nowa religia Wicca też wyglądała na straszą i większą niż była we wczesnych latach 50tych, kiedy ją upublicznił. Dlatego ją postarzył, tworząc fałszywy mit założycielski, przetrwanie z epoki kamiennej, które otumaniło Margaret Murray (patrz pierwsze jej zdanie we wprowadzeniu do „Witchcraft Today” – „Współczesne czarownictwo”).

Znowu, gdyby Heselton studiował nowe ruchy religijne, może mógłby rozpoznać tutaj wzorzec.

Trzeba przyznać, że jak tylko Wicca została stworzona, Gardner poświęcił się jej całkowicie. Żadnego więcej O.T.O. czy Starego Katolickiego Kościoła. Gardner uczył, pisał i publikował Wicca, oddając siebie w 101 procentach Rzemiośle, aż do niespodziewanej śmierci w wyniku wylewu w roku 1964. Teraz odnalazł to, czego jego serce pożądało, ale nie mógł przyznać, że w wielkiej części to wymyślił – lub jeśli wolicie, że służył jako kanał przez, który starzy bogowie przywrócili dawną religię.

Sam Heselton pisze pod koniec „Witchfather”: „nigdy nie stracił entuzjazmu dla czarostwa, od momentu inicjacji w roku 1939 aż po kres życia” (s. 637). Tutaj znowu nie widzi implikacji tego, co właśnie napisał. Jeśli „entuzjazm dla czarostwa” istniał już w latach 40tych, czy zdarzyłyby się wycieczki do innych duchowych i ezoterycznych grup? Po roku 1951 już takich wycieczek nie było.

Gerald Gardner w Muzeum Czarostwa z Cecilem Williamsonem
Gerald Gardner w Muzeum Czarostwa z Cecilem Williamsonem

Kiedy Heselton odwraca się od oficjalnego mitu tak, jak w rozdziale o relacjach pomiędzy Gardnerem a członkiem kowenu, Jackiem Bracelinem, afgańskim szlachcicem i mistykiem Sufi Idries Shawem i pisarzem Robertem Gravesem, wtedy nagle staje się bardziej analityczny, a nawet robi się z niego swego rodzaju krytyk literacki. Czemu? Ponieważ nic tutaj nie zagraża Oficjalnemu Mitowi. Heselton nie umie spojrzeć poza swoją wąską ścieżkę i zobaczyć drzewa.

Jeśli wydam się sfrustrowany to dlatego, że od lat mówię, że Gardner zasłużył na dobrą biografię – i że jeśli mógłbym, to chętnie bym przyczynił się do jej publikacji. Mówiono mi, że Heselton pisze taką biografię. Ale to nie to. W książce Heseltona nie ma analizy i nie ma odniesienia Wicca i jej głównego założyciela do innych nowych ruchów religijnych i ich założycieli.

Gdyby tylko ktoś mógł połączyć badania Heseltona z naukowym podejściem do nowych ruchów religijnych i mniej ślepym posłuszeństwem wobec Oficjalnego Mitu, wtedy może będziemy mieć naukową biografię na jaką Gerald Gardner zasługuje.

Komentarze

Aidan Kelly

Cześć Chas,

Dziękuję za tą recenzję. Jesteś srogim krytykiem, wiem to od dawna, ale muszę się z tobą zgodzić. Masz rację. Lubię Philipa. Zatrzymał się u mnie kiedy podróżował z książką i spędziliśmy wieczór na wspaniałej rozmowie. Ale tak, Philip chciałby aby mit roku 1939 był przynajmniej w jakimś stopniu prawdziwy. Tak samo jak chciała tego Doreen. Więc akcentuje pozytywy, eliminując negatywy, zamiast być sceptycznym, czego wymaga metoda naukowa, nawet jeśli chodzi o dane niepoliczalne. Surowy materiał, który zgromadził może być bardzo pożyteczny. Myślę, że krąg przyjaciół i znajomych Gardnera w New Forest to prawdziwi ludzie, ale, jak przyznaje Philip, był to raczej krąg ekscentrycznych brytyjskich okultystów, a nie wiccański kowen. Oczywiście jeśli Edith wierzyła, że w poprzednim życiu była czarownica i spontanicznie inicjowała Geralda, myślę, że to mogło by się liczyć jako prawdziwy punkt początkowy – ale oczywiście to też różni się mocno od oficjalnego mitu. Moim zdaniem, jak wiesz, GBG (Gerald Brosseau Gardner) powinien być traktowany jako samozwańczy guru i w pewnym sensie religijny geniusz z wieloma podobieństwami do Josepha Smitha i innych założycieli nowych religii. Teraz niecierpliwie czekam na esej Rona. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt surowy dla Philipa, który jest miłym człowiekiem z wiarygodną wersją historii.

Peregrin Wildoak

Dzięki za to, Chas.

Oczywiście zgadzam się z tymi komentarzami, jako że oparte są na jasnych punktach faktologicznych z (lub nie) książki Heseltona. Ale, po „Kociołku Inspiracji i Wiccańskich Korzeniach” nie oczekiwałem naukowej, krytycznej analizy w „Ojcu Czarownic”. Na stronach książki znalazłem to, czego się spodziewałem i książka podobała mi się taka, jaka jest, a i dużo z niej wyniosłem.

Myślę, że gdyby połączyć naszą wewnętrzną kombinację studiów NRR (Nowe Ruchy Religijne) z materiałem z innych badań, możemy wtedy cenić „Witchfather” za to czym jest.

Na pewno wskazuje nam miejsca, które wymagają dodatkowych badań i studiów. Dlatego nie podchodzę do tej książki zbyt surowo… no ale ja lubię pedantyczne szczegóły.

Twoje surowe wyliczanie oczywistych problemów z chronologią powinno nakazać każdemu, kto ciągle jeszcze uważa, że już w roku 1939 Wicca była kompletną tradycją, przemyśleć te fakty. Taki pogląd już dzisiaj nie jest możliwy do utrzymania.

Dzięki.

Underwater Moon

Dziękuję za interesujący artykuł, z którym w większości się zgadzam. Heselton faktycznie wydaje się zbyt entuzjastycznie nastawiony, jeśli chodzi o podtrzymywanie kanonicznej historii pochodzenia Wicca.

Ciekawi mnie jednak, jak podchodzisz do faktu, że czarostwo było już na pewno na radarze Gardnera w roku 1939, nawet jeśli nie ma niezależnego dowodu na jego inicjację do prawdziwego kowenu? Myślę tutaj o książce „A Goddess Arrives” („Bogini Przybywa”) i artykule Gardnera dla Stowarzyszenia Folklorystycznego (w którym wspomina, że spotkał M. Murray). Także, powracając do tego co powiedział Aidan Kelly powyżej, Gardner wydaje się już znać Edith Woodford-Grimes w tym czasie.

Chas Clifton

Po wojnie GBG powiedział, że „zakochał się w czarownicy”, kiedy służył jako inspektor do spraw ataków przeciwlotniczych, a tą czarownica była najprawdopodobniej Edith. Biorąc jednak pod uwagę jego pasję do tworzenia dymnych zasłon, możemy uczciwie zapytać czy Edith była „czarownicą” już w roku 1940 w jakimś większym sensie, niż on sam był wtedy czarownicą. Mówił o niej także używając pojęcia „dziewczyna” a ona miała około 50tki w tym czasie. Raczej słodko z jego strony, ale nie zbyt dokładnie.

Robert Mathiesen

Nie próbuję bronić poglądu, że Gardner spotkał stary kowen czarownic, ale myślę, że pewne jest, że w tym czasie istniały w niektórych miejscach pojedyncze kobiety mocno zainteresowane magią, które czasami, być może w żartach mówiły, że są czarownicami. Jeśli tak, wtedy nie wydaje się zbyt naciągane, że człowiek z zainteresowaniami Gardnera mógł od czasu do czasu skrzyżować ścieżki z niektórymi z nich.

Od lat sześćdziesiątych XIX wieku w kręgach spirytualistycznych zarówno w Anglii jak i Stanach Zjednoczonych, kilku znanych spirytualistów utrzymywało, że nie ma żadnej znaczącej różnicy pomiędzy medium a magiem (okultystą) lub (prawdziwą) czarownicą. Osobą, która wyznawała ten pogląd najsilniej była Emma Hardinge Britten, medium oraz współautorka i edytorka raczej dobrego traktatu o magii i czarostwie („Art Magic” 1876), a także osobą, która dumnie pisała, że kilka razy była oskarżana o bycie czarownicą. Czyli idea była znana, istniała w kulturze późnego wieku XIX i wczesnego XX, przynajmniej wśród spirytualistów. A my przecież już wiemy, że Gardner był mocno zainteresowany zarówno spirytyzmem, jak i magią.

Wiemy o dwóch kobietach, które publicznie określały się jako czarownice (w USA) podczas pierwszej połowy XX wieku. Jedną była Leslyn MacDonald, druga żona Roberta Heinleina. Drugą pisarka Shirley Jackson. Co do MacDonald, możemy poznać jej poglądy czytając powieść Heinleina „Magic Inc”, napisaną w czasie ich małżeństwa, a która przedstawia czarownicę zwaną Amanda („ta, która musi być kochana”). Czarostwo i magia Amandy w tej powieści zostały wzięte prosto z piktograficznej antologii czarostwa i magii Grillota de Givry.

bookofshadows
Ye Bok of Ye Art Magical napisane przez Gardnera

Wydaje się być jasnym także, że niektóre części gardnerowskiej „Ye Bok of Ye Art Magical” były skopiowane z trochę starszego manuskryptu magii i czarostwa, który nie został napisany przez Gardnera ale kogoś innego (patrz: paleograficzna demonstracja na ten temat w moim wprowadzeniu do ostatniej edycji „Czarostwa Damy Darrel z Yorku”, pióra Charlesa G. Lelanda.) Ten fakt jest punktem wokół którego obraca się mój argument.

Mówiąc to wszystko, nie utrzymuję, że Gardner był inicjowany w jakiś przetrwały z dawnych czasów kowen czarownic, ale mówię, że przynajmniej jedna osoba z jego znajomych była na drodze do stworzenia czarostwa na kilka lat, zanim Gardner to zrobił. Tą osobą najprawdopodobniej była kobieta, która wcześniej była pod wpływem spirytyzmu. Nie wiemy kim była ale nie ma powodu aby nie sądzić, że mogła nią być Edith Woodford – Grimes.

Co do utrzymywania, że te czarownice były ostatnimi w linii starej tradycji: Gardner uwielbiał opowiadać bajki i nabierać ludzi, możemy być tego pewni, ale wielu ludzi opowiada bajki i nabiera innych. Może Woodford-Grimes, opowiedziała swoją własną bajkę i nabrała Gardnera.

I jeszcze co do nazywania dorosłej kobiety „dziewczyną” – zwyczaj ten był bardzo powszechny w pierwszej połowie XX wieku. Nawet same kobiety określały siebie jako „dziewczyny” wtedy dużo częściej niż teraz i w większej ilości kontekstów. Jestem wystarczająco stary, aby pamiętać to z pierwszej ręki.

T.L

Wydaje się, że Gardner dużo eksperymentował i poszukiwał w swoich wczesnych latach, tak jak każdy z nas. Kiedy był inicjowany w kowen D. Clutterbuck, być może nie podobało mu się za bardzo to, co w nim przetrwało.

Ciekawym jest, że następnie zwrócił się w stronę Starokatolików. W wieku XIX Starokatolicy osiedlili się w dalekich regionach północnego Michigan. Grupa z Arranmore osiedliła się na bardzo odizolowanej Beaver Island, w miejscu gdzie mogli czcić tak jak chcieli. Odprawiali nieregularne msze, na świeżym powietrzu i po gaelicku. Inni osiedlili się w Boyne City itp. Wielu jezuickich misjonarzy, jak ojciec Marquette, którzy najechali Północny Michigan aby nawracać Indian na chrześcijaństwo, być może miało za zadanie trzymać w ryzach także Starokatolików, którzy wcześniej myśleli, że udało im się uciec. Czasami zastanawiam się także, czy jeśli faktycznie istniała jakaś europejska tradycja kontynuowana ze starych czasów, to czy Starokatolicy nie byli wektorem tego przetrwania. Ich tajemne stowarzyszenie, Starożytny Zakon Hibernatusa miał i Arcykapłana i Arcykapłankę (wtajemniczanie i przyznawanie wysokich funkcji kobietom w tajemnych stowarzyszeniach wydaje mi się niezwykłe, ale mogę się mylić) i spotykał się w wieczory podczas pełni księżyca.

Bardzo super-tajemniczo, ale jak się dowiedziałem z tego bloga, istniało tysiące tajemnych stowarzyszeń, które prawdopodobnie robiły wszystko w pełnię księżyca – więc prawdopodobnie to nic szczególnego – może za wyjątkiem elementu kobiecego. Czemu Gardner w ogóle interesował się Starokatolikami i czy powinniśmy to zignorować? – czy chodziło tylko o połączenie Wolnomularstwa ze Starokatolikami?

Underwater Moon

Heselton pisze, że powiązaniem był J.S.M. Ward, okultysta, którego Gardner spotkał w latach 30tych, a który potem sprzedał mu chatkę czarownic, tą samą, która znalazła się potem w Bricket Wood. Ward był episcopus vagans stowarzyszonym z grupą, która wyświęciła Gardnera (chociaż sam nie odprawił wyświęcenia).

Philip Heselton

OK, recenzja Chasa odnosząca się do mojej ostatniej książki „Witchfather”, na pewno dała mi wiele do myślenia. Podziwiałem Chasa za jego umiejętności obserwacyjne jako, że jest on jedyną osobą poza mną, która umiała czytać 'pomiędzy wierszami’ we wprowadzeniu Ronalda Huttona do moich poprzednich książek.

Myślę, że część krytycyzmu Chasa ma podstawy a część nie. Na pewno jest prawdą, ze Gerald został Druidem i Księdzem w Starożytnym Kościele Brytyjskim oraz członkiem O.T.O., stowarzyszenia folklorystycznego i prawdopodobnie wielu innych grup już po inicjacji w kult czarownic w 1939 roku. To odzwierciedla jego osobowość. Przeprowadził się do Londynu, aby mieszkać w środku wojny i w ten sposób po raz pierwszy stracił kontakt z Edith. W antykwariacie kupił książki o magii i czarostwie, ale to czy je przeczytał to już inna sprawa. Był osobą, która lubi angażować się w wiele różnych rzeczy, a ponieważ nie miał kontaktu z Edith, to nie kontynuował praktyki w „kulcie czarownic” a zamiast tego zainteresował się magicznymi grimuarami, które pracowicie kopiował, czasami używając alfabetu Tebańskiego.

Po chorobie jesienią 1947 roku i po nieudanej próbie zorganizowania loży O.T.O. powrócił do kultu czarownic i dostał pozwolenie od Edith, aby opisać go w formie fikcji literackiej, dodając do oryginalnego materiału dużo magii ceremonialnej, co zostało wydane jako „High Magic’s Aid” w roku 1949.

Chas oskarża mnie o rozgłaszanie Oficjalnego Mitu 1939 roku. Ci, którzy mnie znają, będą wiedzieli, że w żadnym wypadku nie staram się nakładać oficjalnej linii na cokolwiek i raczej moim celem w badaniach i pisaniu było wyjście poza 'oficjalny mit’. Mówiąc to, tak się składa, że jednak wierzę Gardnerowi kiedy mówi, że był inicjowany w kult czarownic kilka dni po rozpoczęciu wojny (we wrześniu 1939). Tak, mógł kłamać i sprowadzać ludzi na manowce, ale zdarzało mu się też mówić prawdę i odkryłem, że w rzeczach ważnych jego słowa mogą zazwyczaj być niezależnie zweryfikowane. Znowu tutaj ważne jest zrozumienie jego osobowości.

Nigdy nie utrzymywałem, że jestem naukowcem, lub że akademicko podchodzę do sprawy, powiedziałem, że moja biografia Gardnera (tylko jedna, bo inne to relacje z części życia kilku osób) nie będzie ostatnią. Faktycznie istnieje zapotrzebowanie na naukową i akademicką analizę. Przyznaję bez przymusu, że nie jestem w tym dobry, ale być może moja książka może stać się fundamentem, na którym inni będą budować. Moja książka nie była o nowych ruchach religijnych i ich powiązaniach z tym co Gardner nazwał Wicca. Pozostawiam to innym.

Tak samo piszę biografię Doreen Valiente, w tej chwili zbieram także materiały na temat życia tych wszystkich, których powiązałem z grupą, w którą Gardner był inicjowany, tzn: Edith Woodwford-Grimes. Dorothy Clutterbuck, Rosamundy Sabiny itp. Chcę sprawdzić, jakie informacje mamy i czy są w tym jakieś przesłanki, które pokażą nam, że Gardner nie wymyślił wszystkiego. Jestem naprawdę otwarty. Moim celem, jeśli nie jest to zbyt wielkie oświadczenie, jest odkrycie prawdy i jestem gotowy w ciągu sekundy zmienić swoje zdanie na każdy temat, jeśli znajdzie się przekonywający dowód.

Chas Clifton

Philip,
Jeśli możesz pisać o wielu razach kiedy Gardner zaciemnił, poprawił, odnowił czy rozmył fakty na temat swoich działań i jednak przedstawić inicjację w roku 1939 jako trzeźwą, niepolerowaną prawdę, wtedy musisz być bardziej konsekwentnie sceptyczny w odniesieniu do swoich źródeł – szczególnie takich źródeł jak GBG, który ustanowił samego siebie jedynym źródłem informacji na temat kultu w roku 1939.

Oferuję ci Brzytwę Occama. Jeśli użycie roku 1951 zamiast 1939 jako punktu początkowego ułatwia wytłumaczenie działań Gardnera w latach 40tych, wtedy warto zastanowić się nad tym używając zasady oszczędności. Jednym słowem, mniej części ruchomych.

Agni

Hej, Przeczytałam powyższy artykuł oraz towarzyszące mu komentarze z wielką przyjemnością. Osobiście zawsze wierzyłam, że kowen z New Forest był raczej grupą pre-wiccańską, prekursorem tej religii raczej niż tym, co znamy dzisiaj jako kowen praktykujący Wicca. Wydaje mi się raczej, że Gardner był już mocno zainteresowany czarostwem pod koniec lat 30tych, ale intuicyjnie wyczuwał, że praktyka kowenu z New Forest może być mocno wzbogacona dzięki dodatkom z innych systemów okultystycznych – stąd jego działalność w O.T.O. itp. Wierzę, że Philip wyraził podobne poglądy, kiedy wygłaszał wykład, którego miałam przyjemność wysłuchać w Austrii w roku 2009. Prawdę mówiąc nie miałam pojęcia, że w Anglii lub Ameryce mogą jeszcze istnieć ludzie, którzy wierzą, że grupa z New Forest praktykowała Wicca jaką znamy dzisiaj. (prośbę o pozwolenie na tłumaczenia opuszczam, podobnie jak dalsze zgody na tłumaczenia, chyba, że nie udało ich się oddzielić od merytorycznej wypowiedzi)

Philip Heselton

Cześć Agni!

Oczywiście, że masz moje pozwolenie na opublikowane tego co napisałem, powinienem definitywnie wyjaśnić, że grupa, w którą inicjowany był Gardner różniła się mocno od wiccańskiego kowenu jaki rozpoznajemy dzisiaj. Główną różnicą jest fakt, że dla wszystkich w tej grupie czarostwo było tylko jednym z zainteresowań. Nie mieli regularnych spotkań kowenowych, na przykład. Co ważne, to to, że więcej niż jedna osoba w tej grupie wierzyła, że była czarownicą w poprzednim życiu i dlatego miała prawo nazywać się czarownicą w tym życiu. I myślę, że większości z nich to wystarczyło. Prawdopodobnie inicjacja, to było coś co stworzyli dla Geralda. Być może był pierwszym, który przez nią przeszedł w tej grupie.

Robert Mathiesen

Agni, oczywiście możesz przetłumaczyć i opublikować także moje komentarze. Co do grupy, która inicjowała Gardnera, widzę to podobnie jak Philip i jestem całkowicie przekonany, że grupa ta nie istniała zbyt wiele lat przed inicjacją Gardnera.

Chas Clifton

Robert Mathiesen pisze o „pojedynczych kobietach mocno zainteresowanych magią, które czasami, być może w żartach mówiły, że są czarownicami”. Prawda i to fascynująca. Ale żadna z nich nie napisała książki z błogosławieństwem Margaret Murray, potem nie potraktowała siebie jako eksperta oświadczając, że odkryła starożytną pogańską religię, która przetrwała ze starych czasów. (Opuszczam część dyskusji dotyczącej Księgi Cieni, znajdzie się ona w osobnym artykule)

Chas Clifton

Mimo wszystko, jak w mojej odpowiedzi do Heseltona, nadal uważam, że rok 1951 jako punkt początkowy (po kilku latach dyskusji) dla Wicca jest bardziej oszczędnym wyjaśnieniem wydarzeń, niż rok 1939 jako punkt początkowy, na co mamy tylko słowo Gardnera.

Robert Mathiesen

Och, widzę skąd to zamieszanie. Pozwól, że wytłumaczę jaśniej a potem odpuszczę sobie ten temat. Już i tak zająłem zbyt dużo miejsca.

Porzucając na moment techniczne argumenty związane z tekstem i pismem ręcznym, ja po prostu nie widzę, jak 'Wica’ (jak się nazywała na początku) mogła być tworem Gardnera. Oceniając po jego opublikowanych książkach i artykułach, nie wydaje się aby posiadał wiedzę, wyobraźnię a nawet język potrzebny do stworzenia jej z niczego więcej, niż to co znajdowało się w jego kulturze.

Zamiast tego Gardner sprzedał Wicca i zrobił to wspaniale. Mógł także brać jakiś udział w ulepszeniu tego co sprzedawał, chociaż Doreen i inni (jak myślę), mają tutaj większe zasługi.

Więc, jeśli Gardner nie stworzył Wica i jeśli nie została ona przekazana w tajemnicy z pradawnych czasów to kto ją stworzył i kiedy? Tutaj właśnie przydaje się techniczne studium księgi „Ye Bok…” i pisma w niej zawartego. (Argumenty techniczne w następnym artykule)

Agni

Wracając do tematu inicjacji w kowenie z New Forest – jeśli przyjmiemy, że ludzie którzy tworzyli tą grupę byli także członkami i praktykantami innych magicznych lub okultystycznych systemów jak Wolnomularstwo, Różokrzyżowcy, Heterodoksyjny Kościół i innych tradycji, które posiadają system stopni inicjacyjnych, wtedy być może system inicjacji był zawsze w założeniu integralną częścią ich kowenowej praktyki. Możliwe jest, że zawartość inicjacji Gardnera jest starsza, jak sugeruje fakt kopiowania ze starszych manuskryptów, a być może składają się na nią te elementy inicjacji z innych systemów, na które członkowie grupy mogli się zgodzić w drodze kompromisu, a wtedy inicjacja ta staje się syntezą ich różnych praktyk, a być może obie możliwości są po części prawdziwe.

Biorąc udział w wielu inicjacjach i analizując ten rytuał dogłębnie z każdym nowym członkiem kowenu, muszę powiedzieć, że wydaje mi się tak głęboko wyczerpujący w swoim znaczeniu i tak odmieniający życie, że trudno uwierzyć, że został wymyślony przez jedną osobę, która w dodatku nie wydaje się wcale być rytualnym geniuszem albo nawet przez grupę ludzi, która nigdy wcześniej nie przeprowadziła inicjacji.

Philip Heselton

Tak, ludzie, którzy, podejrzewam, byli częścią grupy, która inicjowała Gardnera mieli wiele doświadczenia z ezoterycznymi tradycjami, doświadczenia które obejmowało rytuały inicjacji. Edith Woodford-Grimes, Erni i Susie Mason byli masonami, a potem wstąpili do Bractwa Crotona Różokrzyżowców. Rosamunda Sabine była członkiem odgałęzienia Zakonu Złotego Brzasku pod przewodnictwem Waite.

I tutaj dyskusja się kończy – jak na razie.
Blessed Be!

Agni, Chas Clifton i inni