Pielęgnując Magiczną Osobowość – zasługi praktyki w pojedynkę, w parach i w grupach

Część 1: Magiczna Przestrzeń

Nim zaczniemy rozprawiać na temat tego, co rozumiem przez termin “Magiczna Osobowość”, musimy przyjrzeć się pokrewnemu pojęciu, „Magicznej Przestrzeni”, czy temenos, ponieważ to właśnie głównie na tym obszarze rozwija się magiczna osobowość bez względu na to, czy działa się w pojedynkę, czy wraz z innymi. Przestrzeń Magiczna jest przede wszystkim odmienna i zamierzona. Jest ona celowo przygotowywana, uświęcana i zasilana, by wzmocnić emocjonalne, fizyczne i duchowe zasoby w niej wykorzystywane oraz stać się dla nich rezerwuarem. Dzięki niej jakiegokolwiek rodzaju magiczne działanie powinno być odczuwalne jako intensywniejsze i natężone.

Magiczna przestrzeń kręgu
Magiczna przestrzeń kręgu

Muszę podkreślić, że nie ograniczam koncepcji „Magicznej Osobowości” do specjalnie skonstruowanego temenosu. Jeśli magia stanowi dla kogoś drogę życia, wtedy codzienna rzeczywistość i cała natura stają się sceną działania. Jednak dla celu tego wykładu chciałbym ograniczyć się do świadomie zbudowanych przestrzeni świątynnych, tak zewnętrznych jak i wewnętrznych.

Przestrzeń magiczna jest zatem miejscem wydzielonym (choć niekoniecznie zewnętrznym), mającym za zadanie ułatwienie i umożliwienie praktykantowi rozmowy ze wszechświatem poprzez użycie symboli, w sposób, który niełatwo – o ile w ogóle – da się zduplikować w innych kontekstach, może za wyjątkiem sztuki, jak np. teatru. Te rozmowy mogą przyjąć miriady form, zależnych od tradycji, inklinacji, atmosfery i tak dalej. Wpływają na nie podejście i osobiste skłonności tego, który je wykorzystuje. Przestrzeń tę można ustanowić poprzez rytuał i mit i na wiele innych sposobów. Taki zamknięty wehikuł pozwala obdarzyć wszystkich obecnych numinotycznym doświadczeniem boskości (many).

Taki krąg lub kwadrat stanowi „przestrzeń graniczną”, przestrzeń transformacji, bezpieczny hermetyczny pojemnik, w którym może dokonać się akcja przedstawienia. Jest on zarazem zapieczętowany hermetycznie, jak i „otwarty” na transcendencję, na to, co może przybyć do środka na wezwanie lub wyłonić się dzięki kreatywności uczestnika. W ten sposób tworzy się katalizator oraz możliwość, by indywidualny aktor mógł zmienić stan bycia, ze swojej osobowości „codziennej” na osobowość magiczną.

Ustanowienie “przestrzeni magicznej”, zarówno dosłownie, jak i pod względem psychologicznym, tworzy i zabezpiecza granicę, ułatwiając wejście w odmienne stany świadomości i istnienia. Takie wyraźne kontury powinny wzmocnić wyrazistość poczucia jaźni i tożsamości. Symbole w tej przestrzeni pośredniczą między światem fizycznym i mistycznymi wzlotami. Stanowią koncentrację znaczenia, która wywiera natychmiastowy wpływ na praktykującego. Wpływ ten uwarunkowywany jest stopniowo w zależności od stopnia znajomości tych symboli.

Astralna świątynia
Astralna świątynia

Przestrzeń ta staje się miejscem, w którym indywidualna osoba doznaje poczucia bycia “pomiędzy światami”, gdzie dochodzi do przenikania się licznych sfer rzeczywistości i gdzie regularna praktyka zapewni magowi osiągnięcie zamierzonych efektów. Jest to w całości powiązane z cielesną świadomością, osiąganą poprzez zmysł kinestetyczny praktyka. Ogólnie rzecz biorąc, chęć stworzenia przestrzeni magicznej jest – dla mnie – ostatecznie napędzana przez pragnienie transcendencji, z którą, miejmy nadzieję, można będzie nawiązać kontakt w przestrzeni pomiędzy. Motyw znajdowania się „pomiędzy światami” jest czymś, do czego należy dążyć, osiągnąć i zachować przynajmniej na czas trwania rytu, to przestrzeń, u progu której odkłada się sprawy dnia codziennego. Osoba w niej pracująca stara się wyzwolić z czasu uwarunkowanego przez kwestie socjo-historyczne i wyjść poza swoją codzienną, nawykową tożsamość do tego stopnia, by ta embrionalna osobowość magiczna zaczęła się pojawiać.

Jak wiadomo, wewnątrz Przestrzeni Magicznej istnieją zasady i działania, do których musi dostosować się praktykujący. Jako taka, przestrzeń powstaje w konkretnym czasie i miejscu. Symboliczne działania rytualne,  jakie w niej zachodzą, działają jak „rytuały przejścia” („rites de passage”), wspierając wewnętrzną transformację umysłową praktykującego, co – sugerowałbym – powinno odbywać się stopniowo, jako że przyczynia się do budowania świadomości „Magicznej Osobowości”. Tak dochodzi do spotkania świata wewnętrznego z zewnętrznym, zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej percepcji.

Konstrukcja rytualna zamienia czas zwyczajny w mitologiczny, a przestrzeń profanum w transcendentne sakrum. W procesie tej zamiany uczestnicy stoją pomiędzy więcej niż jednym światem. Rytuał oraz/lub pokrewne mu metody napędzają ten proces. Czas zwyczajny zostaje zawieszony i zastąpiony przepływem otwartym dla bogów, duchów, demonów lub jakichkolwiek istot, do jakich chce odnieść się praktykujący.

Stan liminalny osiągany w ten sposób jest stanem transpersonalnym, w którym praktykujący oddziela się od przyziemnej tożsamości i gdzie może pojawić się poczucie ekspansji. Działanie, jakiego się dokonuje, czy to zewnętrzne (rytuał) czy wewnętrzne, jak np. medytacja lub wizualizacja, stają się napędem, który przenosi praktykującego do Przestrzeni Magicznej poprzez akt Woli. Równocześnie takie działanie wytwarza przestrzeń magiczną wewnątrz i to dzięki takim środkom Osobowość Magiczna może naprawdę zamieszkać wewnątrz i przejawiać się nawet w codzienności – być „na świecie, ale spoza niego”. Dla wielu magiczna osobowość niesie w sobie więcej rzeczywistości. Spędzenie w tym stanie całego życia może być widziane jako niekończąca się  inicjacja.

Aby odnieść sukces w konstrukcji magicznej przestrzeni, sugeruję, aby praktykujący, bez względu na to, czy są masonami, magami, szamanami czy kimś innym, nie przerywali wysiłku w rozpoznawaniu i tworzeniu przestrzeni pomiędzy tymi wartościami i fragmentami scenariuszów, wciąż pełnych inicjacyjnej treści. Praktykujący znajduje się wtedy wewnątrz tej przestrzeni, wewnątrz „międzykrajobrazu” (limenscape), pomiędzy nie tym, ale też nie tamtym światem.

Rozstaje
Rozstaje

Definiując pojęcie “międzykrajobraz” moglibyśmy powiedzieć, że punkt “między” reprezentowany jest przez skrzyżowanie pomiędzy wieloma światami, w sąsiedztwie  znaków i progów granicznych, jak na przykład las, rozdroża, bród, pagórek, świt i zmierzch. W zasadzie chodzi tu o wszelkie stany bycia pomiędzy. W takim wypadku międzykrajobraz to przestrzeń pomiędzy rozdzieleniem (od rodziny, klanu, swej codziennej świadomości) i powrotem. Idealnie, stworzenie tej przestrzeni dokonuje się poprzez stopniowe zatracanie znajomych punktów odniesienia.

Zwodnicze i dziwne rzeczy mogą wydarzyć się w tym miejscu; ludzkie zmysły mogą zarazem zostać wzmocnione, jak i zniekształcone. Dezorientacja może nastąpić poprzez działania własne oraz/lub działania innych, poprzez rozmyślnie użyte narzędzia, albo gdy wewnętrzne lub zewnętrzne środowisko osoby, wykonującej pracę, zostanie zmanipulowane tak, aby przekazać i wzbudzić ogólne napięcie.

Trzeba być rozbudzonym poprzez poezję, muzykę, taniec, Erosa, przepowiednię. Innymi słowy mówimy tu o hermetycznym transie takim, jak ten przedstawiony przez Marsillio Facino, idąc za Platonem oraz czterema stopniami furory lub entuzjazmu, rozwiniętymi przez Corneliusa Agrippę.

Szacunek do tworzącej się przestrzeni, świętej ziemi, jest potrzebny, szczególnie pod względem odpowiedniego skupienia, lokalizacji i wyczucie czasu w stosunku do wydarzenia czy obrzędu, jakie zajdą wewnątrz tej przestrzeni. Na poziomie kosmicznym uczestnicy przedstawienia stają się graczami w grze większej od nich samych, a nawet od kultury, z jakiej się wywodzą. Stają się niczym więcej, jak tylko częścią przedstawienia napisanego przez naturę.

Oznacza to, że międzykrajobraz jako rodzaj punktu przejścia i stan umysłu, w którym praktykujący tworzy magiczną przestrzeń, jest nieścisły i źle zdefiniowany; kolizja, chaos i głębie nieładu stają się realnym zagrożeniem na drodze ze zwyczajności do nadzwyczajności. Takich przestrzeni granicznych można zatem czynnie poszukiwać jako środków na „przesunięcie punktu scalającego”,  w konstruowaniu działań inicjacyjnych i – tam, gdzie zajdzie taka potrzeba – by aktywnie wspierać transgresję.

Ponieważ międzykrajobraz można postrzegać jako czas poza czasem, nie-czas chaosu i nieładu, to zwyczajne zasady, wartości i sposoby zachowania mogą zostać zawieszone. Inwersja, rewersja i opozycja mogą znaleźć się na porządku dziennym, czy raczej nocnym, zależnie od intencji tego, kto wykonuje pracę. Nasz konwencjonalny świat odwraca się do góry nogami i z radością oczekuje się Orgii, fiesty, Saturnaliów czy Luperkaliów.

Międzkrajobraz ułatwia wyjście poza normalną jaźń poprzez łamanie tabu według wymagań oraz przez początkowe rozpuszczenie się. Bierzemy tu udział w ponadczasowej antytezie konformistycznego, codziennego rozsądku. I tak scena jest przygotowana na rozbudowę Magicznej Osobowości wewnątrz alchemicznej retorty. I do tego konceptu teraz wracamy.

Część 2: Magiczna osobowość

John CollierL Kapłanka w świątyni w Delphi
John CollierL Kapłanka w świątyni w Delphi

Wszystko, o czym pisałem powyżej, jest niczym, jeśli praktykujący nie jest w stanie wejść w kontakt z ”Innym” poprzez na przykład przyjęcie boskich form, pracę z intencją poprzez zaklęcia, magię nastawioną na rezultaty, stanie się częścią konkretnego nurtu i tak dalej. Dodatkowo bardzo istotna, i nierozerwalnie związana, jest tutaj natura energii wewnątrz nas samych. Te często zmieniają się wraz z porą roku, zdrowiem, procesem starzenia, smutkiem, menstruacją i wieloma innymi rzeczami, które mogą być cykliczne, linearne, obie albo żadne.

Świadomość tych energii musi być brana pod uwagę i powinna, mówiąc ezoterycznie, być zidentyfikowana i wyrażona poprzez język mitów, astrologii, kabały, itp. Energie te, bez względu na to, czy je interpretujemy czy nie, nieuchronnie nas poruszają. Można je poskromić przy pomocy – między innymi – mocy magicznych imion oraz wielu innych różnych identyfikacji w sytuacji samotnej, w parze lub grupowej.

Energie te są w stanie ciągłego przepływu, ale mogą być bardziej zauważalne o jednej porze dnia, miesiąca, roku, a nie innej, a także będą zależeć od indywidualnych wahań związanych z osobistą fizjologią, neurologią, libido i funkcjonowaniem hormonalnym. Nie można też zapominać o różnicy płci. Kierunek, siła, intensywność oraz przetrwanie tych energii zmieniają się oczywiście w zależności od tych czynników, ale jednak można je mierzyć – przynajmniej subiektywne.

W moim mniemaniu, Magiczna Osobowość nie rozwinie się w żadnym wielkim stopniu poprzez to, co można nazwać “jednorazowym doświadczeniem” takim, jak na przykład msza gnostyczna, czy nawet sukcesywne inicjacje jak, dajmy na to, kolejne inicjacje w OTO. O ile doświadczenia tego typu mogą stanowić rodzaj wrót, to jednak osoba pragnąca rozwinąć Magiczną Osobowość musi z wolnej woli podporządkować się czyjemuś zwierzchnictwu, przyjąć dyscyplinę i zasady nauczyciela. Jeśli tego nie zrobi, będzie to jej narzucone. W pewnym sensie poddanie się czemuś, co jest ponad i poza ego, jest kluczowe bez względu na to, czy nazwiemy to coś Świętym Aniołem Stróżem, Wyższą Jaźnią, wyrd, archetypami czy czymkolwiek innym. Robić mniej to otworzyć się na pułapki mitycznej inflacji.

orientalism_062812_620pxa

W moim rozumieniu takie poddanie się ze strony ucznia sugeruje uznanie istnienia transcendentu w magii i wyklucza pomylenie go ze zrzeknięciem się swej mocy magicznej na rzecz partnera w magii, procesu grupowego, tych, którzy kierują grupą, arcykapłana czy kogokolwiek innego. Trening jest zatem niezbędny, by magiczna osobowość mogła rozkwitnąć zarówno w ramach konkretnej tradycji, która pomoże kształtować jej pozaświatowe doświadczenia, jak i w ramach ciągłej samorefleksji tak długo, jak jest to możliwe i dogodne. Można to określić ciągłą samo-psychoanalizą.

Taka samorefleksja lub głęboka eksploracja samego siebie wspomaga napływ mocy oraz zdolność do przekazywania i używania tych potężnych sił kosmosu: wewnętrznych i zewnętrznych, co powinno być również procesem uzdrawiania własnej jaźni. Trening musi zawierać w sobie wymóg pracy z całą paletą bogów/bogiń lub/oraz sefirotow, aniołów, demonów według uznania, po to, by móc przywołać i użyć energie, formujące nasze odmienne „pod-osobowości”.

Hawkins: Kapłanka
Hawkins: Kapłanka

Praktyka magiczna może w takim razie – podobnie jak odgrywanie ról czy, generalniej, gry oparte na fantasy – zapewnić nabycie (lub pozbycie się) dodatkowych, alternatywnych lub uzupełniających się jaźni albo wymiarów własnego umysłu. Jeśli ktoś życzy sobie pracować z energiami, które kształtują te wyróżniające się „pod-osobowości”, wtedy najważniejsze jest, by upewnić się, że adekwatnie uzupełniają się one ze sobą, tworząc zintegrowaną Magiczną Osobowość.

Czas przejść do kwestii najcenniejszego, najżyźniejszego gruntu do uprawiania takiego rodzaju integracji. Pragnę zbadać, w jaki sposób i na ile samotna praca, praktyka z partnerem oraz praktyka grupowa mogą wzmocnić ten proces, oraz jak i na ile mogą go utrudnić, a więc zajmiemy się zaletami i wadami każdej z tych praktyk.

Część 3: Praca samotna, z partnerem i grupowa – plusy i minusy

Praca Solo:

Jednym z modeli takiej praktyki może być tradycja ludowych zaklinaczy w ramach tradycyjnego czarostwa. Wśród współczesnych tekstów zachwalających takie indywidualne podejście są prace Scotta Cunnighama, Raymonda Bucklanda, Rae Beth czy Doreen Valiente i Marian Green. To jednak samotny Mag jest prawdopodobnie najbardziej znanym i popularnym modelem do naśladowania.

Plusów jest dużo. Brak zinstytucjonalizowania i wszystko, co z tym brakiem powiązane: nie potrzeba administracji (oprócz tego, co ktoś sam zadecyduje, że potrzebuje), nie ma składek pieniężnych, nie ma hierarchii itp. Nie ma szefa! Nikt nie może ci powiedzieć, co robić. Za to jest prawie całkowita wolność do obrania jakiegokolwiek kierunku. Można, a nawet trzeba, wziąć całkowitą odpowiedzialność za swój własny rozwój. Można być spontanicznym i twórczym. Nie ma nikogo, z kim można się nie zgadzać… łatwo się nie wychylać i unikać kłótni, jakie czasami zdarzają się w grupach.

John Waterhouse: Magiczny Krąg
John Waterhouse: Magiczny Krąg

Ale równie dużo jest minusów, przynajmniej moim zdaniem. Przede wszystkim nie ma nikogo kto mógłby być dla ciebie lustrem, nie ma drugiej połówki – w społecznym sensie. Brakuje zatem społecznej i psychologicznej informacji zwrotnej, przemyślanej oceny, odbicia, nie ma platformy sondażowej co do tego, czy robimy coś dobrze czy źle. A bez tego jak można być pewnym, że to, co robimy, jest prawidłowe, efektywne czy nawet bezpieczne?

Działanie metodą prób i błędów jest w porządku, ale łatwo jest oszukiwać samego siebie i uwierzyć, że osiągnęło się cel kiedy to nieprawda. Bez mechanizmu sprawdzającego w postaci innych osób może się okazać, że ktoś żyje w pięknej fantastycznej ułudzie. Może się też zdarzyć, że pojawi się samotność albo nuda. Wtedy ciężko będzie utrzymać odpowiednią motywację. I jak zmierzyć własne postępy, jeśli praktykuje się w próżni? Zarówno ułuda, jak i iluzja są niebezpieczeństwami samotnej ścieżki.

Magiczne partnerstwo:

Tutaj potrzeba wprowadzić pewną typologię, jako że istnieje kilka różnych rodzajów magicznych partnerstw. Ograniczę się do trzech odmian:

1. Mistrz i uczeń: Zarówno mitologia jak i prawdziwe życie dostarczają nam wielu przykładów: Król Artur i Merlin, mentor i jego magiczny syn lub córka, system czeladniczy w rzemiośle, inicjacja albo zdobywanie kolejnych certyfikatów. Plusy takiego układu stają się jasne… nauczanie jeden na jeden, niepodzielna uwaga i wsparcie, stopniowy i stopniowany postęp pod okiem mistrza. Dużo informacji zwrotnych, odzwierciedlenia, ktoś, kogo można podziwiać i z kogo brać można przykład.

Głębokie poczucie satysfakcji, jakie może odczuć mistrz, widząc, jak uczeń wzrasta, jest bardzo dobrze znane wszystkim nauczycielom, bez względu na zawód.

Jednym z niebezpieczeństw jest to, że czeladnik stanie się klonem nauczyciela. Albo że na zawsze będzie chciał pozostać w roli ucznia i nigdy nie rozwinie swojego potencjału, stając się zależnym od nauczyciela i obawiając się rozstania, niezależności czy działania podług własnej woli. Albo że student zbuntuje się przeciwko nauczycielowi. Podczas gdy czasami to może być zdrowym, a nawet koniecznym zjawiskiem w wielu sytuacjach oznacza to, że student opuszcza naukę zbyt wcześnie, myśląc, że już wszystko wie, co bardzo rzadko jest prawdą!

Z drugiej strony nauczyciel może spróbować wykorzystać studenta na różne sposoby, wliczając w to manipulację mentalną, emocjonalną i tym podobne. Nauczyciel może nawet stać się zazdrosny o postępy swojego  podopiecznego i chcieć utrzymać jakiś rodzaj dynamiki rodzic – dziecko pomiędzy nimi. Nie należy też zapominać o możliwości wykorzystywania finansowego.

2. Równoprawne partnerstwo: przykładem może być para, dzieląca ten sam stopień inicjacyjny w określonej tradycji, kapłan i kapłanka, lub ktoś, kto został przeszkolony do tego samego poziomu, co jego mentor i może przyjmować równą magiczną rolę w rytuale oraz w kierowaniu sprawami świątynnymi. Lub odwrotnie, mogą to być dwie osoby początkujące, które czują się bezpiecznie ze swoim brakiem wiedzy, o ile jest on dzielony, więc mogą tylko zwiększyć swoje doświadczenie poprzez wspólną pracę.

Kapłan i Kapłanka
Kapłan i Kapłanka

Taki związek może zapewnić komplementarność energii, na przykład jeden z partnerów może skłaniać się ku teorii, drugi iść w kierunku praktyki w swojej nauce. Partnerstwo jest bardzo pomocne, gdy ktoś podchodzi nerwowo do samotnej praktyki. Eksperymentowanie w ramach takiego związku może być bardzo ekscytujące. Nie trzeba się martwić o przekroczenie linii ustanowionej przez zwierzchników i można stworzyć dość innowacyjne rozwiązania. Wspólny wysiłek, wzajemne wsparcie i współpraca przenikają całą praktykę.

Negatywnym aspektem takiego partnerstwa jest możliwość zerwania ze sobą. Czasami niestety to się zdarza i może przyjąć dość paskudny przebieg, a nawet w swojej istocie być jak rozwód. Każdy z partnerów może na przykład zechcieć podążać inną ścieżką i/lub pozostać w związku tylko ze względu na błędnie pojmowaną lojalność wobec przyjaciela albo przez wzgląd na wspólne sprawy finansowe, przez które zerwanie staje się zbyt trudne. Inni mogą zdecydować się trwać w związku tylko ze względu na jego publiczny charakter, szczególnie gdy para jest znana w magicznej społeczności, której służy i nie łatwo jej zrezygnować ze sławy z tego wypływającej.

Jednocześnie partnerstwo złożone z tylko dwóch osób może stać się bardzo zamknięte w sobie i odizolowane. Partnerzy mogą czuć, że nie ma potrzeby dalszego odkrywania „nowego” zarówno pod względem praktyki jak i tradycji lub, mówiąc o kategoriach społecznych, że nie ma potrzeby mieszania się z innymi ludźmi, z którymi mają coś wspólnego. W ten sposób partnerzy ograniczają się tylko do siebie, unikając zapraszania gości, by przyłączyli się do praktyki, stając się zazdrośni o wszystko, co wypracowali itp, itd. I wreszcie, jak długo taki stan rzeczy, w którym partnerzy są prawdziwie równi, może się utrzymać, jeśli w ogóle może? Idealnie, w przypadku osób o płci przeciwnej związek powinien funkcjonować na zasadzie „równi, ale inni”.

3. Szczególnym przypadkiem równego partnerstwa jest solidarność płci. Zachodzi ona bez utraty komplementarności różnych osobowości, darów i talentów. Takie pary nadają się szczególnie dobrze do pracy w grupach o tej samej płci, do męskich lub żeńskich grup misteryjnych, zgromadzeń dianicznych lub gejowskich. Taka para może również stanowić część starszyzny konkretnej tradycji. Na przykład w ramach męskiego ruchu lat 90tych ugrupowanie znane jako Dziki Taniec było zasadniczo prowadzone przez Richarda Olivier (syna Laurenca Oliviera) oraz poetę, Roberta Blya, co przynosiło dobre efekty podczas ich szamańskich i mitycznych warsztatów. Dużo wcześniej, grupa pogańska znana jako Regency, której miejscem spotkań był las w północnym Londonie, również prowadzona była  przez dwóch mężczyzn.

Ale pomiędzy partnerami w takim związku może pojawić się konkurencja i rozwinąć zazdrość o status. Partnerzy mogą być zbyt podobni, mogą trzymać się razem tylko po to, by zadowolić się nawzajem, podczas gdy zaszliby dalej, gdyby praktykowali osobno. Do tego może zabraknąć, a przynajmniej może być za mało, jakości przynoszonej przez płeć odmienną.

Praca Grupowa:

Prawdopodobnie najbardziej znany, najczęściej dyskutowany, opisywany i uprawiany rodzaj pracy na całym polu magicznym. Potencjalnie twierdziłbym, że Magiczna Osobowość zyskuje najwięcej dzięki uczestniczeniu w  procesach grupowych. Często są to najbardziej ekscytujące, najpotężniejszy i najbardziej satysfakcjonujące procesy. Wspólnie można wygenerować więcej mocy, a obserwacja i doświadczanie rozwoju osób w grupie są niezwykle satysfakcjonujące.

Kowen
Kowen

W grupie możliwa jest większa różnorodność praktyk niż przy pracy we własnym zakresie lub w partnerstwie, ponieważ większa ilość uczestników oznacza większy wybór talentów i zainteresowań. Można wykonywać inne działania, jak na przykład różne rodzaje tańca. Silne poczucie tożsamości można osiągnąć poprzez ustanowienie wspólnej nazwy dla grupy. Należy się spodziewać tworzenia grupowych więzów i wypracowania grupowego egregoru. Nowi ludzie przybywający do grupy na przestrzeni lat mogą zapewnić świeży zastrzyk energii i dostarczyć nowych perspektyw, przez co grupa nie zestarzeje się. Ilość możliwych scenariuszy w rytualnym dramacie się zwiększa, ponieważ więcej ról można przydzielić większej ilości uczestników.

Mimo powyższych, jak na ironię w grupie może być mniejsza elastyczność i swoboda, zwłaszcza dla przybysza, który musi dopasować się do istniejącej uprzednio struktury, która z kolei może być mocno powiązana z tradycją i której zmodyfikowanie nie jest łatwe. Napięcia i dynamika będą spotęgowane w pracy grupowej i będą mieć wpływ na wyniki wspólnej pracy. Od uczestników zależy w jaki sposób poradzą sobie z problemami. Większość grup magicznych posiada jakąś formę hierarchii, więc modele przywództwa, znane z badań psychologicznych są tutaj istotne.

Znana typologia wymienia modele autokratyczne lub autorytarne, demokratyczne i liberalne oraz leseferyzm. Czuję, że styl przywództwa w grupie będzie miał duży wpływ na rodzaj i jakość rozwijającej się Magicznej Osobowości. Który styl najlepiej pokieruje tym procesem? Nie jestem pewny, czy to wiemy! W zależności od stylu podejmowanie decyzji zajmie mniej lub więcej czasu, gdy będzie trzeba doprowadzić do konsensusu różne opinie, bez zbyt wielu kompromisów. W przeciwnym razie poszczególne punkty widzenia zostaną zignorowane.

Sam charakter panującego modelu wykorzystanego przez grupę może sprzyjać pojawieniu się uzależnienia lub wzajemnej zależności. Taką osobę zdefiniowała Charlotte Davis Kasl, pisząc o niej w swojej doskonałej książce „Kobiety, seks i uzależnienie”: „osoba, której rdzenna tożsamość jest niedopracowana, więc tworzy fałszywą tożsamość, zbudowaną na przyczepieniu się do źródeł zewnętrznych, np. do partnera, wyglądu zewnętrznego, pracy, zasad lub hierarchicznej grupy „.

Ci na górze hierarchii mogą zawiązać szczególną, niezdrową więź z członkami grupy, w której będą starali się emocjonalnie uzależnić innych od siebie, jako sposób utrzymania się przy władzy. Nie ma wątpliwości że taka postawa wynika z ich osobistych problemów i niepewności co do własnej osoby. Z kolei niektórzy członkowie, z tęsknoty za pewnością lub w poszukiwaniu oświecenia, idealizmu itp., są zauroczeni rolą ucznia i skutecznie mogą się cofnąć do stanu dziecięcego oraz poczuć potrzebę istnienia hierarchii. To pozwala uzyskać wzajemną zależność, zazwyczaj wynikającą z wzajemnych potrzeb raczej społecznych niż magicznych.

Kwestie takie, jak inicjacja, tak popularne wśród magicznych grup wszelkiego rodzaju, mogą być wtedy wykorzystane w formie manipulacji, by poniżyć niektórych członków i wypromować innych, „ulubionych”. Modele grup rodzinnych, tak ukochane przez niektóre wiccański koweny, nie są dużo lepsze, jeśli ktoś znajdzie się w dysfunkcyjnej rodzinie! Przed praktykami prowadzącymi do powstania wzorców uzależnienia trzeba się chronić jakkolwiek to możliwe. Ale łatwiej jest powiedzieć niż zrobić.

Sprawy nie muszą wyglądać lepiej tam, gdzie model kolegialny jest bardziej popularny, jak na przykład w grupach masońskich i różnego rodzaju ugrupowaniach typu „Braterstwa”. Poczucie solidarności może być bardziej na pokaz niż realne, a te grupy, które wspierają staromodne magiczne paradygmaty, są prawie zawsze hierarchiczne, ze standardowym przepływem siły z góry na dół raczej pod przymusem, niż za przyzwoleniem i w obie strony. Sprawy mogą się jeszcze bardziej pogorszyć, gdy w grupie występuje brak lub mała rotacja ról.

Potencjalnie destrukcyjny efekt na dynamikę grupy mogą mieć także sypianie z innymi członkami grupy, uprawianie bitchcraftu i plotek nie tylko w stosunku do innych grup lub magicznych zakonów, ale w ramach tej samej loży czy kowenu. Niektórym osobom nie zawsze uda się pozbyć poczucia siebie jako odrębnego podmiotu. Można postrzegać to psychicznie jako „czarne dziury”, tworzące wycieki energii lub zakłócenia w sferze Magicznej Przestrzeni. W takich warunkach wytworzenie egregoru staje się niemożliwe, magiczne więzy są słabe, a nawet słabe są nici towarzyskich powiązań!

W grupach o odwrotnym charakterze można zaobserwować coś, co nazywam „rytualną kanapką”. Chodzi o nieproporcjonalną ilość czasu spędzonego na działaniach towarzyskich wśród członków grupy zarówno przed, jak i po pracy rytualnej zaplanowanej na wieczór. Tutaj może się zdarzyć, a często naprawdę tak właśnie się dzieje, że cele magiczne zostają wyparte przez cele towarzyskie. Jest jeszcze kwestia ilości. Znowu badania psychologiczne małych grup sugerują, że około ośmiu osób stanowi złoty standard w wielu kontekstach, włącznie z grupami terapeutycznymi, seminariami akademickimi i tym podobnymi grupami. W sytuacjach, gdzie mamy więcej osób, wszystko może się wydawać uciążliwe, niezgrabne, a nawet niewygodne.

(wykład na spotkaniu Omphalos w Bath, 12 czerwca 2011)
(powtórzony na spotkaniu Secret Chiefs, Londyn, 12 marca 2012)

Kenneth Rees