Wahałam się, czy umieścić ewokację do Pana w tym zbiorze, jako że nie mogę rywalizować z siłą i pasją poezji we wspaniałym Hymnie do Pana pióra Aleistera Crowleya. Jednak ten zbiór nie byłby pełen bez hołdu złożonego tak wielkiej archetypicznej sile, tak bardzo umiłowanej i istotnej dla współczesnych pogan.
Pan nie był jednym z olimpijskich bogów, którzy stali się częścią złożonego, cywilizowanego życia miast-państw. Należał do wiejskiego krajobrazu Arkadii, której mieszkańcy byli rolnikami i myśliwymi. Był duchem natury, bogiem płodności roślin, zwierząt i ludzi.
Pół człowiek, pół kozioł – górna część jego ciała jest ludzka lecz głowę zwieńczoną ma kozimi rogami, podczas gdy w niższej części, jego pokryte sierścią nogi zakończone są kopytami. Pan posiada iście kozi apetyt seksualny. Jest dzikim kozłem lasów i wzgórz. Jego imię oznacza „wszystko” i reprezentuje pierwotną siłę życia. Nosił przydomki Pan Phage, Pan Genitor czyli Wszech-pochłaniający, Wszech-rodzący.
Mówiąc potocznie, „jadł wszystko, bzykał się ze wszystkim”. Pan łączy destrukcyjny i twórczy aspekt Natury. To nieokiełznana, żywiołowa, pożądliwa, radosna, dzika, niepowstrzymana energia napędzająca ewolucję i mnożenie się życia. Jest seksualny, zmysłowy, uwodzicielski, niepohamowany i amoralny. Wzywa naszą zwierzęcą naturę, której nauczono nas poskramiać i kontrolować, aż do momentu, w którym tracimy kontakt z nią i zaczynamy się jej bać. Pan przyciąga nas z nieodpartą a zarazem przerażającą siłą. Boimy się jego fizyczności, jego bezwstydnej radości i słabości do instynktownych apetytów.
Pan uciął i związał ze sobą siedem, różnej długości trzcinek by zrobić pierwsze „piszczałki”, na których wygrywał dziką uwodzicielską muzykę. Dzięki tej muzyce uwiódł wiele nimf i przyczynił się do narodzin wielu dzieci. Mówiło się, że jedynie on był w stanie rozkochać w sobie Artemidę, Księżycową Dziewicę, Łowczynię, Boginię mocną w swej kobiecości. Tylko silna seksualność, bez kompromisów wywodzących się z cywilizacyjnego spojrzenia na rolę płci, mogła ją przyciągnąć.
Jego kult wywodził się ze starożytnej Arkadii ale w wiekach poprzedzających chrześcijaństwo mocno się rozprzestrzenił. Zakorzenił się w Atenach i pojawił się w Rzymie, gdzie Pan znany był jako Faunus. Kiedy chrześcijaństwo stało się popularną religią, a w szczególności kiedy ustanowiono celibat, nieokiełznana, rzucająca się w oczy seksualność Pana została powiązana z diabłem. Nic nie powoduje, że seks staje się tak kuszący i obsesyjny jak wstyd i celibat. Jednak mieszkańcy wsi nie mogli ignorować seksualności: płodność ich zwierząt hodowlanych i dzikich a także plony roślin zależały od tego. Kult Rogatego Boga, w takiej lub innej formie, włączając w to magię sympatyczną i uprawianie seksu na polach, podczas siewu, przetrwał do niedawna na wielu wsiach w Europie.
Wiemy, że stawanie się cywilizowanym człowiekiem wymaga samoograniczenia, wyrobienia w sobie względu na innych, życia według pojęć typu „wspólne dobro”. Nieodpowiedzialna seksualność, gwałty i zachodzenie w ciążę bez przemyślenia konsekwencji i gotowości na dzieci nie jest akceptowane. Jednak dążenie rodzaju ludzkiego do ucywilizowania się zbyt często prowadziło do ekstremalnego, pozbawionego radości poskramiania swojej natury. Pan jest naturalnym wrogiem purytanizmu, wszystkiego co zaprzecza fizycznej przyjemności, co pozbawia ją wartości oraz potępia radość i zabawę.
Być może cywilizowani Ateńczycy zwracali się do Pana, gdyż czuli, że tracą kontakt ze swoją seksualną naturą. Jest to jeden z powodów, dla którego wielu współczesnych ludzi na zachodzie tak mocno tęskni za Panem. W naszym społeczeństwie, nasza seksualność i zmysłowość są obwarowane tak wieloma tabu, że pozwolenie sobie na doświadczenie własnej pożądliwości czy pasji lub zobaczenie jej w naszych rodzicach, już od dziecka sprawia nam dużo trudności.
Kostniejemy we wzorcach podziału ról i wyidealizowanych obrazach tego jak powinniśmy myśleć, czuć, wyglądać i działać. Bierzemy prysznice, depilujemy się, używamy dezodorantów – by nikt nie czuł siły naszej pasji, potem spryskujemy się perfumami mając nadzieję, że uda nam się zdobyć idealnie wyperfumowanego partnera. Większy stopień wolności seksualnej, jakiego można dzisiaj doświadczyć, pociągnął za sobą nowe komplikacje i problemy a media i marketing jeszcze pogorszyły sprawę. Istnieje wiele trudności i dylematów, z którymi trzeba się zmierzyć jeśli chcemy odzyskać energię Pana i zintegrować ją z naszymi aspiracjami – dążeniem do pełnego ucywilizowania.
Sam Pan jest jednak w połowie człowiekiem, w połowie zwierzęciem ale także przede wszystkim bogiem. Nie ma więc powodów do obawy, że zwierzę zdobędzie przewagę nad człowiekiem. Pan reprezentuje równowagę i zjednoczenie.
Wzywamy Pana, by odkryć na nowo przepływającą przez nas naturalną spontaniczną życiową siłę, prostotę naszej zwierzęcej natury, by znaleźć w niej przyjemność i by ją szanować; by odzyskać fizyczną spuściznę zmysłowej radości we wszystkich dziedzinach życia; by cenić nasze ciała takimi jakimi są, bez wiecznego krytycyzmu; by zaakceptować w pełni wszystkie nasze cielesne funkcje, bez wstydu i wstrętu.
Odnalezienie tego bezwstydnego, afirmującego życie impulsu, tej natury Pana w nas samych, pomoże nam na zaakceptowanie i polubienie tej natury w innych.
Wezwanie Pana pomaga nam zrównoważyć to co ludzkie i to co zwierzęce tak by stały się jednością. Pan pomaga nam uciec od nacisków współczesnego życia, które powodują, że czasami czujemy, że głowa nam pęka. Pan powoduje, że znów odczuwamy bliskość z naszym własnym ciałem a nagromadzone w nim napięcia mogą zostać uwolnione. Na chwile zapominamy jak wyglądami a w zamian skupiamy się na tym jak się czujemy w swojej fizyczności. Tańczymy bez zahamowań do muzyki fletu Pana, bawimy się, dowiadujemy się, że prawie każda czynność fizyczna może przynosić radość jeśli podchodzimy do niej z entuzjazmem. Poprzez Pana odnajdujemy nowy wymiar naszej seksualności.
Pan
Kadzidło: Sosna (drzewo lub żywica)
Cześć Ci składamy, o Panie, dziki, kozi boże Arkadii,
Pół człowieku, pół koźle – bestio w pełni boskości.
Twój tron wśród rozmarynu i tymianku na skalnym zboczu stoi
Lekko-stopy po olśniewających wzgórzach,
Prowadzisz stada na świeże pastwiska.
Koronę rogatą nosisz a w dłoniach dzierżysz flet.
Twój głos to wiatr w drzewach, puls krwi, śmiech gonitwy zakochanych.
Graj swą dziką, słodka muzykę w lasach i na stokach,
Uwiedź nas od wszystkiego co męczące i negatywne.
Tchnij w nas swoją zwierzęcą energię i przejmującą radość,
Mądrość tryumfu ciała.
Gdy spojrzenie rozpala w sercu ogień
Gdy głos, dotyk czy zapach pobudzają krew
Gdy rozwaga ustępuje miejsca radosnej przygodzie
Wtedy słychać twych kopyt bębnienie i twój flet
A na szyi czuć twój oddech.
Poprzez gorący rytm wspólnej pasji
Poprzez dziką muzykę i radosne zapomnienie
Poprzez pożądanie i miłość i śmiech
Byś był wśród nas, w ciele i duchu
Wzywamy Ciebie.