Odmienne stany świadomości

Wchodzenie w odmienne stany świadomości, czy to jako technika osobistego rozwoju, czy jako cel ostateczny, jest składnikiem wielu religii i ścieżek duchowych. Powszechnie pożądanym stanem jest ten, w którym świata można doświadczać bezpośrednio, bez interwencji świadomości, procesów analitycznych i interpretacyjnych oraz bez myślenia o rzeczach nieobecnych w danej chwili. (Naturalnie jednak, pewne poziomy podświadomej interpretacji muszą pozostać obecne, bo w przeciwnym wypadku zamiast zidentyfikowanego przedmiotu widzielibyśmy tylko bit-mapę). W teorii ten stan może zostać na krótko osiągnięty poprzez techniki takie jak medytacja (np. ta proponowana przez Uspieńskiego i jego uczniów), taniec, śpiew i/albo bębnienie (m.in. w niektórych tradycjach szamańskich). Osiągnięcie go na długi czas jest najważniejszym celem ścieżek takich jak buddyzm. Stan ten jest także „byciem w jedności z naturą”, które jest główną wartością w wielu praktykach pogańskich.

Taniec Transowy
Taniec Transowy

Osobiste doświadczenie podpowiada, że kiedy człowiek świadomie stara się osiągnąć ów stan, tym trudniej jest mu to zrobić, ponieważ wtedy rodzi się tendencja do obserwowania, jak daleko się zaszło. Mimo to, kiedy uda już się osiągnąć cel, następuje okres głębokiego zadowolenia, który trwa dopóki coś (natury zewnętrznej lub wewnętrznej) go nie rozproszy. Warto także rozważyć to, czy owo zadowolenie jest doświadczeniem natury „religijnej”, czy „duchowej”, a może istnieje też jakieś bardziej naturalne wytłumaczenie.

Badając naturę tego stanu, można jasno zauważyć, że jest on podobny, o ile nie zupełnie tożsamy z tym, jak powszechnie postrzega się świadomość zwierzęcą. Oczywiście nie jest możliwe, abyśmy wiedzieli co i jak czują zwierzęta, jednak rozsądnie jest przypuszczać (co jest też potwierdzone eksperymentami), iż procesy intelektualne są u zwierząt o wiele słabiej rozwinięte niż u ludzi i że tylko kilka, o ile w ogóle, gatunków jest w stanie myśleć abstrakcyjnie lub zastanawiać się nad rzeczami, które nie są im dostępne w danym czasie. Jednakże świadomość zwierząt co do ich otoczenia jest generalnie lepsza niż u ludzi, prawdopodobnie z tego powodu, że nie są one rozpraszane przez świadome procesy myślowe. Jest to niemalże równoznaczne z tym, co my czasem nazywamy „intuicją”.

Biorąc pod uwagę nasze wspólne pochodzenie, nie wydaje się być nierozsądne powiedzieć, że „wyższa” świadomość poszukiwana przez różne ścieżki duchowe (która, nawiasem mówiąc, jest stanem, w jakim wzmocniona jest także intuicja) jest u ludzi szczątkową formą tego, co w królestwie zwierząt jest naturalne. Studia nad nowszą ewolucją gatunków w naturze pokazują, że jest ona wynikiem kompromisu. Przyjęte gatunki dostosują się do środowiska, w którym żyją, natomiast każda zmiana ewolucyjna będzie zaburzać równowagę przystosowania. Jakakolwiek zmiana ewolucyjna może przetrwać tylko w przypadku, gdy korzyści, które z niej płyną, przeważają nad tym efektem dysharmonii. (Szczegóły dotyczące tego, w jaki sposób w toku wahania w środowisku naturalnym powstaje większość ewolucyjnych zmian, znajdują się poza zakresem tego artykułu, jednak nie przeczą modelowi opisanemu tutaj.)

Przygotowania do ceremonii i transu
Przygotowania do ceremonii i transu

Ponadto, kiedy zachodzi jakaś zmiana ewolucyjna, będzie ona dążyć tak bardzo, jak to tylko możliwe, do optymalizacji ogólnych korzyści płynących z niej, uwzględniając to, co w jej wyniku się zatraca. Tam, gdzie zostaje osiągnięta najwyższa korzyść, powstaje nowa równowaga, na której bazie powstają nowe gatunki (lub podgatunki). Ten proces musiał mieć miejsce wtedy, gdy ludzie 'wyewoluowali z małp’. Wysuwam tu wniosek, że w pierwszej fazie ludzkiej ewolucji rozwinęła się zdolność do racjonalnego myślenia, a stało się to kosztem zredukowania świadomości zwierzęcej. Wszystkie inne zmiany nastąpiły później. Dlatego właśnie w momencie, gdy poszukujemy „religijnego” doświadczenia polegającego na wzniesieniu świadomości, tak naprawdę staramy się odzyskać to, co straciliśmy po wygnaniu z Raju (używając judeochrześcijańskiej metafory), tj. wtedy, gdy rozwinęliśmy zdolności intelektualne, które oddzieliły nas od zwierząt.

Ta interpretacja nie koresponduje jednak dobrze z różnymi formami mistycyzmu, np. z buddyzmem, który naucza nas, że stan nirwany osiąga się poprzez trwające przez wiele wcieleń przechodzenie od zwierzęcia do człowieka i do jeszcze wyższych stanów. Ja proponuję pogląd, który mówi, że wyższa jaźń to coś, co zwierzęta tak czy inaczej posiadały. Powód, dla którego ten stan, jaki można osiągnąć przez medytację lub na inne sposoby, jest widziany jako pozytywny, nie wiąże się wcale z tym, że jest on wartościowy sam w sobie. Zwierzęca świadomość jest stanem, który, w terminologii ewolucyjnej, porzuciliśmy całkiem niedawno i prawdopodobnym jest, że jego ślady pozostały w naszym mózgu, sprawiając, że nadaje się on do tego typu operacji. Dlatego właśnie ów stan sprawia, że czujemy się „jak w domu”, nadaje nam empatię, która nie jest nam normalnie dostępna.

odmienne-stany-swiadomosci-1

Tak, jak zostało wcześniej zasugerowane, ewolucja trwa, dopóki nie zostanie osiągnięty nowy stan stabilnej (poniekąd) równowagi. Jeżeli ludzkość znajduje się w takim właśnie stanie (co jest kwestią sporną) to znaczy, że dalszy rozwój zdolności intelektualnych/kognitywnych jest możliwy tylko kosztem dalszej utraty świadomości zwierzęcej i że w związku z tym ta strata przewyższyłaby korzyści. Można by wreszcie spekulować nad tym, co miałoby to znaczyć w praktyce, sądzę jednak, że wystarczy rzucić okiem na świat wielkiego biznesu i polityki, noszący w sobie potencjał, żeby zniszczyć nas wszystkich, aby przekonać się, że ta koncepcja jest prawdziwa.

Jeśli zaakceptujemy ten pogląd, jak wtedy powinien on wpłynąć na nasze życie i rozwój duchowy? Nie mogę odpowiedzieć na to w pełni, ale oto moje przypuszczenia:
Najlepiej osiągnąć stan zadowolenia (u człowieka) poprzez osiągnięcie równowagi pomiędzy intelektem i świadomością zwierzęcą. W praktyce wielu z nas (w tym i ja) żyje w środowisku, w którym oczekuje się, że przez większość naszego życia będziemy operować zdolnościami intelektualnymi. Dla takich ludzi wchodzenie od czasu do czasu w stan zwierzęcej świadomości może być kojące i cenne. Bardzo mało jednak, lub nawet zupełnie nic, może przynieść nam trwanie w tym stanie przez cały czas. Intelekt jest również fundamentalną częścią tego, co czyni nas ludźmi i czulibyśmy się zagubieni oraz nieswojo, gdybyśmy nie mogli wyrażać tej umiejętności.

Twierdzenie, że zwierzęta są w jakiś sposób „mniej ważne” od ludzi potrzebuje poważnego ponownego rozpatrzenia. Nasz rozwój ewolucyjny wprowadził nas do niszy, która zawiera utratę świadomości na temat otoczenia na rzecz powiększonych zdolności intelektualnych. To nie sprawia, że jesteśmy lepsi lub gorsi, wyżsi lub niżsi od gatunków, które odnalazły inne nisze ekologiczne. Podobnie idea, że rozwinięte zdolności intelektualne rozwiną nas jako gatunek, jest znacznym uproszczeniem. Tak, jak bowiem wcześniej zauważono, wyprowadziłoby nas to z naszej niszy, co przyczyniłoby się raczej do szkód niż korzyści. Musimy być ostrożni, wysnuwając wnioski lub tworząc sugestie, które mogą później ograniczyć albo naszą zdolność do kontaktowania się ze zwierzęcą stroną nas samych, albo umiejętność wchodzenia na pewien czas w stan zwierzęcej świadomości poprzez okazjonalne używanie medytacji lub innych technik. Wszystkie takie sugestie powinny być zwalczane na każdym kroku.

Rysunek naskalny, Szaman - figura zespalająca człowieka i zwierzę.
Rysunek naskalny, Szaman – figura zespalająca człowieka i zwierzę.

W szerszym zakresie, powinniśmy starać się obalić powszechnie panujące przekonanie, że intelekt/nauka mają przewagę nad duchowością/intuicją, a zamiast niego przyjąć, że potrzeba nam balansu między nimi. Skala czasu, w jakiej zachodzą zmiany ewolucyjne jest tak ogromna, że myślenie o nich w kontekście naszego życia nie byłoby znaczące. Poza tym sądzę, że przejawem arogancji jest myślenie, że my, istoty, które z dużym prawdopodobieństwem mogą wszystko zniszczyć, znamy wszystkie odpowiedzi i możemy przewidzieć konsekwencje rozwoju ewolucyjnego w konkretnym kierunku. Dlatego wierzę, że w najlepszym interesie tak ludzkości jak i życia w szerszym znaczeniu, jest szukanie zadowolenia w tym, kim jesteśmy, a nie próba zmiany siebie w jakikolwiek fundamentalny sposób.

Napisałem ten artykuł z całkowicie humanistycznej perspektywy i wierzę, że jego treść może być oceniona bez odnoszenia się do religii. Ja sam jestem jednak poganinem, co znaczy, że oddaję cześć sile życia i jestem skłonny posługiwać się konkretnymi Bogami i Boginiami jako archetypicznymi obrazami tej siły, ponieważ w ten sposób mogą one być bardziej czytelne. Nie postrzegam tego jako niezgodnego z powyższą analizą.

Allan Marsden