Madge Worthington

Wstęp do poniższego artykułu napisała Jean Williams, która dzisiaj sama jest już legendą Wicca. Mająca ponad 80 lat Jean, przez lata wspólnie ze swoim partnerem Zackiem prowadzili grupę Pathfinders w Londynie, niezłomnie działali dla Pogańskiej Federacji, prowadzili kowen, organizowali sławne regularne Msze Gnostyczne w Londynie i nadal kontynuują pracę na rzecz rozwoju Wicca i pogaństwa. Wkrótce w naszej biblioteczce znajdziecie więcej artykułów napisanych przez Jean a także wywiad z nią.

Niezwykła Arcykapłanka

Madge Worthington zmarła 6-tego listopada [2005 roku – przyp. red.], zaledwie na kilka dni przed swoimi 92-mi urodzinami. Ta wspaniała dama była honorowym członkiem Federacji Pogańskiej od momentu jej założenia, bywała na konferencjach i spotkaniach Rady, do kiedy, około sześć lat temu, stała się na to zbyt słaba.

Madge odegrała niezwykle ważną rolę w propagowaniu Gardneriańskiego Rzemiosła. Inicjację otrzymała w roku 1964 z rąk swojego arcykapłana, Arthura, który z kolei był inicjowany przez Eleanor (Rae) Bone, zmarłą w 2003 roku. Madge i Arthur organizowali swoje spotkania w domu Arthura przy Whitecroft Way i do dziś wielu jej magicznych potomków mówi o sobie, że są z linii Whitecroft. Niestety, przez kilka ostatnich lat Madge miała coraz mniejszą możliwość ruchu z powodu choroby Parkinsona i była niezdolna do kontynuacji swoich wielkich pasji – Rzemiosła, polityki Zielonych i opieki nad zwierzętami.

Poniższy artykuł został opublikowany w „Pagan Dawn” (numer 151, Bełtane 2004), żeby uczcić jej dziewięćdziesiąte urodziny. To w nim czworo wieloletnich członków Federacji Pogańskiej napisało tekst z myślą o Madge. Niestety dwoje z nich, Harry Greenfield i Maureen Brown zmarli od czasu ukazania się artykułu i będą mogli powitać Madge w Krainie Lata.

MADGE I FEDERACJA POGAŃSKA

Wspomnienia: Prudence Jones

Na początku istnienia Federacji Pogańskiej Madge była odważnym obrońcą Starej Religii. Wkrótce po publikacji pierwszej edycji „The Wiccan” (wcześniejsza wersja „Pagan Dawn”), kowen stojący za magazynem był infiltrowany, a Madge i inni zostali ujawnieni w sensacyjnym artykule prasowym. To było dla niej charakterystyczne, jeśli znało się jej zasady, że nie wypierała się swojej wiary ani nie uciekła, mimo ostracyzmu ze strony sąsiadów i rosnącego dystansu ze strony rodziny, ale kontynuowała swoje zaangażowanie w „The Wiccan” ze swoim inicjowanym, Johnem Score, jako edytorem.

Madge weszła w kontakt z Rzemiosłem we wczesnych latach 60-tych, kiedy była po czterdziestce. W końcu istniała naturalna, afirmująca życie religia, nieściągająca w dół poczuciem winy i grzechu w sposób, jaki Chrześcijaństwo wydawało się to robić. Piękno i przyjemność były widziane jako święte, a Czarownice zachęcano do płynięcia z prądem natury – raczej dosłownie w przypadku Madge. Wychowana w różnych częściach starego Imperium żeglowała od dzieciństwa. Kiedy wyszła za mąż i osiedliła się nad brzegiem Tamizy zawstydziła żeglarzy-mężczyzn w swojej okolicy, biorąc udział w ich dorocznym wyścigu i przeganiając ich o wielką połać czystej wody.

W odpowiedzi na szkalujące artykuły prasowe została gospodynią inauguracyjnego spotkania Pogańskiego Frontu, w Dzień Majowy 1971 roku, w swoim domu nad brzegiem rzeki. Stanie się on później Federacją Pogańską. Już w kwietniu 1970 roku zaczęła organizować spotkania czarowniczych grup dyskusyjnych w kawiarni w Londynie i wkrótce nowo utworzony Pogański Front zaczął zachęcać swoich członków do formowania podobnych grup w całym Zjednoczonym. To one staną się później spotkaniami Federacji Pogańskiej.

Głównym zainteresowaniem Madge w latach 70-tych było rozprzestrzenianie Rzemiosła wśród odpowiednich kandydatów na inicjowanych. Z Arthurem, jej Arcykapłanem, inicjowała wielu ludzi i dała im doświadczenie w pracy z kowenem, by mogli wyfrunąć z gniazda i założyć własne koweny. Jak inicjatorka swojego inicjatora, Rae Bone, Madge zawsze mawiała, że przywileje płynące z magii ceremonialnej są incydentalne w Rzemiośle, w którym najważniejsze jest kanalizowanie życiowej mocy.

Wiele osób przeszło przez kowen Madge, ale kiedy Arthur zmarł w 1981 roku, zaczęła się stopniowo odsuwać od aktywnej pracy w Czarostwie i rozpoczęła ciche życie Honorowej Członkini Federacji Pogańskiej, wspierając swoje organizacje charytatywne na rzecz zwierząt, nie będąc dłużej rozpoznawalną w pogańskim świecie. To dla nas przyjemność, zaoferować tej niesamowitej i wpływowej kobiecie rozpoznawalność, na jaką zasługuje.

Wspomnienia: Vivianne Crowley

W 1974 roku Madge została moją Arcykapłanką. Aleksandriański kowen, w którym byłam wcześniej inicjowana, przechodził przez ciężki okres, a jego resztki nie pozwalały czuć się „jak w domu”. W zdobytym z drugiej ręki egzemplarzu okultystycznego przewodnika widniał adres „Czarowniczej Grupy Dyskusyjnej”. Napisałam tam z informacją, że jestem zainteresowana i dostałam szybką odpowiedź od Arthura, Arcykapłana Madge, w której zapraszał mnie na popołudniową herbatę na dystyngowanych przedmieściach w Kent. Frontowe drzwi domu Arthura przy Whitecroft Way były obiecująco wiedźmie, zarośnięte pnączami i z kutą w żelazie kołatką.

Drzwi otworzył mi Arthur, człowiek żwawy, przypominający wyglądem Geralda Gardnera i zrozumiałam, że Czarownicza Grupa Dyskusyjna bardzo różniła się przekrojem wiekowym od aleksandrian, z którymi pracowałam, a którzy w większości byli nastolatkami, dołączającymi do kowenu zaraz po osiągnięciu minimalnego wieku – osiemnastu lat.

W salonie Arthura spotkałam grupę dyskusyjną, której przewodniczyła Madge, kobieta o niezwykłym wyglądzie i arystokratycznej postawie. Wysoka na ponad 180 cm, z siwymi włosami sięgającymi do pasa, myślę, że mogła być wtedy po pięćdziesiątce, z mojej perspektywy była fantastycznie stara. „Chciałabyś herbaty?” – inna miła kobieta w średnim wieku z imponującym naszyjnikiem bursztynów i gagatów nalewała herbatę do chińskich kubeczków malowanych w wierzby. Za herbatą pojawiły się schludne, kwadratowe kanareczki, a następnie ciasto Battenberg, którym towarzyszyły delikatne pytania Madge i Arthura o moje zobowiązania wobec Rzemiosła.

Kolejne popołudniowe sesje przy herbatce toczyły się aż do Hallowe’en (moda na nazywanie 31-wszego października Samhein przyszła później), kiedy zostałam inicjowana do kowenu Madge i Arthura. Najbardziej niesamowitą częścią inicjacji była recytacja Pouczenia przez Madge. Miało zupełnie inną jakość od wszystkiego, co dotąd słyszałam w rytuałach.

Potem zorientowałam się, dlaczego – Madge i Arthur znali swoje rytuały na pamięć. Z tym przyszło spostrzeżenie, że przez włączanie słów do naszych serc i umysłów stają się częścią nas i nośnikiem dla transmisji energii. Wyrażenie „słowo mocy” nagle nabrało znaczenia, jakiego nie miało nigdy wcześniej.

Inicjacja skończyła się ze zdjęciem opaski z oczu i znalazłam się twarzą w twarz z prawdziwą królową czarownic – Madge z rozpuszczonymi siwymi włosami i wspaniałą księżycową koroną, prawdziwym przedstawieniem Bogini. Nigdy nie pomyślałam, że starsza kobieta może być tak piękna. Podczas tych lekcji, wywołanych pierwszymi doświadczeniami, Madge i Arthur stali przy mnie – ich wola, by wprowadzić młodą czarownicę do kowenu, moc rytuałów raczej wyuczonych niż czytanych, ich wiek, mądrość i godność miały swoje piękno i moc w śpiewie, tańcu i czynieniu magii.

Madge i Arthur, przez ich wolę, by być blisko innych, stali się dwojgiem z najbardziej płodnych inicjatorów swojego pokolenia. Nie mam pojęcia, ilu może być ich potomków. Z pewnością są to setki, może nawet więcej niż tysiąc. Oboje mieli fizyczne dzieci. Oboje mieli też duchowe dzieci, wnuki, prawnuki, praprawnuki – przynajmniej cztery pokolenia czarownic na całym świecie – gdyż ich potomków można znaleźć w całej Brytanii i Europie, w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, jak również w wielu innych krajach. Przez poświęcenie Rzemiosłu, Bogini i odrodzeniu Czarownictwa, są żywym hołdem oddanym Madge i jej Arcykapłanowi Arthurowi, który odszedł do Krainy Lata wiele lat temu.

Wspomnienia: Harry Greenfield

Pierwszy raz spotkałem Madge na swojej drodze w latach 70-tych. Dopiero co dowiedziałem się o Wicca i z ekscytacją stwierdziłem, że to może być to, gdzie naprawdę jest moje miejsce, kiedy zauważyłem notatkę ze szczegółami o spotkaniach, które prowadziła w londyńskim pubie. Tak więc poszedłem tam, nerwowo rozglądając się za kimś, kto by czytał egzemplarz „The Cauldron”. Walcząc o przejście między spragnionymi pracownikami biurowymi znalazłem się w towarzystwie raczej zniechęcającej i autorytatywnej postaci, która, niemniej, serdecznie mnie powitała i to mimo faktu, że byłem dziennikarzem „Fleet Street”! Stanowiliśmy bardzo kolorową zbieraninę, ale dla nas wszystkich Madge otworzyła drzwi do magicznego świata, które obiecywały zmianę naszego życia na zawsze. Nawet w hałaśliwym pubie potrafiła dać pojęcie o etosie, wyzwaniach i nagrodach Wicca, jednocześnie sprawdzając nasze oddanie przez wymóg przeczytania „Białej Bogini” Roberta Gravesa od deski do deski. W czasie, kiedy byłem gotów na inicjację Madge zleciła Veronice (teraz, niestety, już od dawna w Krainie Lata), by założyła własną grupę. „Veronico,” oznajmiła swoim niemożliwym do podrobienia tonem „Założysz kowen potomny, a twoim pierwszym inicjowanym będzie Harry, ja zaś będę jego przewodnikiem.”

I tak się stało, pamiętnego wieczoru w Dulwich miałem ten niesamowity zaszczyt być wprowadzonym w Rzemiosło przez dwie z najwspanialszych czarownic, o których każdy mógł marzyć – Veronicę, najmilszą i najbardziej delikatną z Arcykapłanek i Madge, jedną z osób prawdziwie „wielkich” w gardneriańskiej tradycji, która przestawiła Drogę Mędrców wielu poszukiwaczom. Wysoka, z dowódczą pozą, długimi, falującymi lokami i przeszywającym spojrzeniem, Madge jest w każdym calu arystokratką i zawsze wymagała jak najwięcej od członków swojego kowenu. Kiedy przy pewnej okazji uczestniczyłem w spotkaniu Whitecroft w małym pokoiku nad garażem, poprowadziła nas w przedłużający się i pełen życia taniec tak, że skończyłem kompletnie wykończony, jakbym trenował ekstremalną gimnastykę w tureckiej łaźni.

Madge nigdy nie była osobą wprowadzającą innych i nie pozwalającą odejść. Niektórzy odkrywali, że Rzemiosło nie jest dla nich, jednak Madge dawała im możliwość odnalezienia samych siebie. A co do reszty z nas, którzy mieliśmy przywilej znania jej, przez jej odkrywanie naszej Prawdziwej Ścieżki dla nas, na zawsze jesteśmy jej dłużnikami. Przez to życie i te, które mają nadejść.

Wspomnienia: Maureen Brown

Pierwszy raz spotkałam Madge trzydzieści lat temu i zostałam powitana przez jej kowen z otwartymi ramionami. Piętnaście miesięcy później ja i mój partner zostaliśmy poproszeni o przejęcie prowadzonego kowenu, ponieważ Arcykapłan Madge podupadł na zdrowiu. Od tego czasu Madge cały czas żywo interesowała się nim i moimi postępami. Wciąż kiedy spotykam Madge, pyta: „Czy robisz to dobrze?”

Wciąż bardzo dobrze pamiętam uczucia respektu i zadziwienia, kiedy, podczas mojej pierwszej inicjacji, zdjęto mi opaskę z oczu, a ona mówiła słowa Pouczenia Wielkiej Matki. Do dziś, kiedy słyszę lub mówię Pouczenie, przypominam sobie jej spojrzenie pełne miłości do Bogini, prawdziwość intencji tego przesłania i przyjemność, jaką odczuwała pomagając wejść innej osobie do Rzemiosła, wszystkie wypisane na jej pięknej twarzy.

Madge zawsze nalegała, żeby uczyć Rzemiosło bardziej odpowiednim na teraz, prawdziwą religią naszych czasów, z korzeniami głęboko tkwiącymi w mgłach przeszłości i doświadczeniu całej ludzkości. Dla niej taniec był kontynuacją tego doświadczenia. Kochała taniec i przez niego wyrażała swoją radość bycia częścią życiowej mocy i oddawała jej cześć w najpotężniejszy sposób. Miała bezgraniczną energię do życia i widziała jak Rzemiosło i jej kowen wraz z jego odnogami, ewoluowały przez lata aż do tego, czym są teraz. I choć wielu nie miało okazji jej spotkać, wiele słyszeli o jej inspiracjach i jej życiu.

Najbardziej szlachetną w niej rzeczą jest jej miłość i szacunek do natury, Ziemi i zwierząt, Była aktywna w Ruchu Zielonych i przez lata przeznaczyła małą fortunę na rzecz organizacji charytatywnych zajmujących się zwierzętami. Nie słyszałam, żeby żaliła się na coś innego niż to, że nie ma już niczego, by dać jeszcze więcej. Jestem zachwycona, będąc pierwszą osobą przyczyniającą się do powstania funduszu Federacji Pogańskiej dla fundacji na rzecz zwierząt dla uczczenia 90-tych urodzin Madge. Bądź błogosławiona, Madge, kocham Cię.

Jean, Prudence, Vivianne, Maureen, Harry