Kerri Connor: „Ostara. Rytuały, przepisy i zaklęcia na równonoc wiosenną”

ostaraKsiążka Kerri Connor „Ostara. Rytuały, przepisy i zaklęcia na równonoc wiosenną” to jedna z części większego cyklu „Sabaty”, który ma pomóc osobom początkującym, którym brakuje pomysłów na to, w jaki sposób świętować poszczególne sabaty. Książek jest w sumie osiem i mam ambitny plan zrecenzowania całego cyklu. Wszystkie pozycje wydało po polsku wydawnictwo Illuminatio.

Lektury książek najczęściej zaczynam od przeczytania bibliografii, bo często daje to dobry ogląd na to, czego można się spodziewać po jej treści. W tym wypadku bibliografia mówi nam sporo o poziomie tego dzieła – znajdziemy w niej między innymi jedną z książek Bucklanda, Cunninghama, artykuł z „Gwiazdy mówią”, Francescę de Grandis i książkę Renaty Furman. W oczy rzuciły mi się także linki do haseł na Wikipedii oraz jedna z książek Huttona. Krótko mówiąc – mydło i powidło, po treści możemy spodziewać się wszystkiego. To pośrednio także dowód na to, że osoba tłumacząca książkę nie zrobiła głębszego rozeznania w temacie tworząc listę polskich źródeł polecanych jako warte uwagi.

We wstępie Autorka pokrótce przedstawia ideę Koła Roku opisując, w sposób  skrótowy, znaczenie poszczególnych świąt. Pisze także o tym jak zaadoptować ten cykl mieszkając na półkuli południowej. Przedstawia również układ  całej książki, wspominając o tym co zawierają poszczególne jej rozdziały. Znajdziemy tu także pierwsze błędy (w przypisach, które pochodzą od tłumaczki):

Etymologia tego słowa sięga do staroangielskiego słowa wicce, które oznacza czarownika, maga i jest jego żeńskim odpowiednikiem. Słowo „wicca” można tłumaczyć jako „wiedźma”, co jak wiadomo w staropolszczyźnie oznaczało kobietę, która wie, która posiada sekretną wiedzę (w przeciwieństwie do „niewiasty”, czyli tej, która nie wie). Wicca to neopogański nurt czarownic nawiązujący do tradycji druidów. Związany jest z ekologizmem ruchu New Age i określany mianem religijnego skrzydła feminizmu.

Tak się składa, że jest dokładnie na odwrót – „wicca” oznacza „czarownika”, a „wicce” – „czarownicę”. Definicja wicca jako religii powiela często powtarzane stereotypy o druidach i feminizmie pomijając zupełnie kwestie inicjacyjności i misteryjności tej religii.

Ostara_by_Johannes_Gehrts W rozdziale zatytułowanym „Stare praktyki” Kerri Connor porusza problem bogini Eostre – wspomina o tym, że w zasadzie nie wiemy, czy Eostre w ogóle istniała i czy czczono ją w sposób, jaki opisuje w swoim dziele Beda Czcigodny. Podpiera się tutaj cytatem z Huttona i trzeba przyznać, że to najlepszy fragment całej książki. Niewielu autorów zwraca na to uwagę. Niestety pojawiają się kolejne błędy:

To Gerald Gardner był tym, który tworząc religię wicca, zebrał zwyczaje z różnych tradycji i wynalazł siedem sabatów, potem dodał je do Wiosennego Zrównania Dnia i Nocy, a w końcu wszystkie osiem świąt rozmieścił tak, aby dzieliło je średnio sześć tygodni.

Ekhem. Z książek pisanych przez pierwszych wiccan (zresztą nie tylko, bo nie jest to jakaś wiedza tajemna) wiemy, że kowen Gardnera początkowo świętował jedynie cztery sabaty: Halloween, Candlemas, Beltane i Lammas. Przesilenia i równonoce dodano nieco później i tak właśnie powstało, znane nam, ośmioszprychowe Koło Roku. Poza tym są osoby, które przyczepiłyby się do stwierdzenia, że to Gerald stworzył wicca, ale artykuł dotyczy recenzji, a nie historycznych niuansów, więc jedynie zaznaczam ten problem nie rozwijając go szerzej.

Kilka linijek później mamy cytat z pewnej strony internetowej – z cytatu wynika, że Gardner określał słowem Ostara równonoc wiosenną. Tak się składa, że nazwę tę „stworzył” Aidan Kelly, znany czarowniczy celebryta. Jemu także „zawdzięczamy” nazwy Litha i Mabon. W tym samym rozdziale Connor pisze też o wiosennych bóstwach z różnych mitologii, miejscach związanych z tym świętem oraz o powiązaniach Ostary ze świętami obchodzonymi w innych religiach. Jest to zbiór podstawowych informacji, które znaleźć można chociażby w Wikipedii.        

 W następnym rozdziale – „Nowe praktyki” znajdziemy garść porad związanych z równonocą. Zajęcia związane z tym świętem to, zdaniem Autorki, między innymi chodzenie na spacery, puszczanie latawców, malowanie palcami, zabawy jajkami i kilka innych. Podsumowując – dla każdego coś miłego.

Kolejne cztery rozdziały zawierają kolejno: zaklęcia i wróżby, receptury i rękodzieło, modlitwy i wezwania oraz rytuały świąteczne. Wśród zaklęć nie mogło oczywiście zabraknąć przepisu na znalezienie wymarzonej miłości. Receptury i rękodzieło to przepisy na potrawy, które mają kojarzyć się z równonocą (między innymi francuskie quiche greckiej bogini), porady dotyczące jajecznego konfetti, czy porada jak przygotować odpowiednie terrarium. W „Modlitwach i wezwaniach” można znaleźć opisy dwóch medytacji, dwie modlitwy oraz dwa wezwania (po jednym dla Boga i Bogini). Czytając teksty zaklęć i modlitw mam wrażenie, że niektóre z nich są… koślawe i niekoniecznie nadają się do głośnego wymawiania. Tego typu teksty powinny mieć pewien rytm i melodię, a w książce znajdzie się co najmniej kilka, które nie mają ani jednego, ani drugiego. Zdaję sobie sprawę, że praca tłumacza jest w takich sytuacjach trudna i niewdzięczna (bo czasami trzeba wybrać między wiernością oryginałowi, a pięknem tłumaczenia), ale wydaje mi się, że można to było zrobić lepiej.

W książce nie mogło też zabraknąć słynnych „tabelek”. Zawiera je rozdział „Pojęcia związane ze świętem Ostara”. Autorka wymienia chociażby bogów i boginie związane ze świętem (przy okazji – Umaj nie jest rosyjską boginią), są też kolory, zioła, kwiaty, kryształy i zapachy. Są też oczywiście opisy ograniczające się do słów wymienionych po przecinku. O tym, dlaczego akurat te konkretne kolory/kwiaty/etc należy powiązać z równonocą ani słowa.

Podsumowując: książkę czyta się szybko, łatwo i przyjemnie. Wyłapałem kilka błędów rzeczowych, które wynikają między innymi z kiepskiego doboru źródeł. Dodatkowo amerykańskość podejścia Autorki chwilami mocno przebija się w treści książki, co dla wielu czytelników będzie sporą wadą. Na plus zaliczyć można informacje dotyczące bogini Eoster. Tłumaczenie w zasadzie jest niezłe, niektóre teksty rytualne są nieco kulawe. Ogromnym minusem książki, przynajmniej moim zdaniem, jest ogromna ilość ezoterycznej papki, ale są osoby, którym podejście Autorki będzie pasować.

Verm