Poniższy artykuł, tak jak poprzednie artykuły Rolfa, powstał jako wykład dla wiccan inicjowanych: zainteresowanych przejściem od pierwszego do drugiego stopnia oraz ich Arcykapłanów, myślę jednak, że osoby nieinicjowane też mogą z niego dużo wynieść. Muszę zaznaczyć, że analiza zawarta w tekście odnosi się do linii gardneriańskich i tych aleksandryjskich, które kolejne stopnie wtajemniczenia wiążą z wieloletnim rozwojem duchowym, a nie jedynie z szybkim zaliczaniem kolejnych szczebelków. Tym razem Rolf przyjmuje dużo poważniejszy ton i opowiada o problemach, jakie mogą napotkać osoby nowo inicjowane oraz Arcykapłani, którzy podjęli się inicjowania i nauczania tych osób. Proces zmian inicjacyjnych można rozpatrywać na wiele różnych sposobów, używając różnych metafor. W poniższym tekście to żywioły pomagają zilustrować rozwój duchowy na tym etapie. Dla tych z was, którzy zainteresowani są inicjacją w przyszłości – warto zwrócić uwagę, jak burza żywiołów wewnątrz nowo inicjowanych osób może kształtować stosunki w kowenie na 'dobre’ lub na 'złe’ oraz dlaczego niektórzy odchodzą z kowenów, a innym wszystko wydaje się przychodzić dosyć łatwo, a także czemu czasami wiccanie bardziej doświadczeni są atakowani przez tych mniej doświadczonych, a reszta z nas obserwuje tzw. 'Witch Wars’.
Balans Żywiołów
Pomyślałem sobie, że warto by zrobić krótki wykład o tym, czego Debby i ja oczekujemy od osób znajdujących się pomiędzy inicjacjami pierwszego i drugiego stopnia. Jeśli czas pozwoli, zahaczymy także o trzeci stopień. Ponieważ większość z nas nieustannie stara się sprecyzować własne przekonania związane z wymaganiami wobec uczniów, wydaje się, że będzie to ciekawy temat dla wszystkich nas tutaj zgromadzonych.
Po przejściu inicjacji pierwszego stopnia, nowy wiccanin staje przed, najogólniej mówiąc, dwiema fazami, przez które będzie musiał przejść. Dla zawikłania i skomplikowania sprawy nazwijmy te dwie fazy, fazą pierwszą i drugą! W pierwszej fazie nowi wiccanie zaczynają trudny proces balansowania żywiołów wewnątrz samych siebie. W miarę posuwania się do przodu, proces ten przejawia się w zmianach zachowania oraz w pojawieniu się nowych punktów widzenia. Zazwyczaj kandydat na wiccanina ma przynajmniej jeden żywioł bardzo silnie zaznaczający się w jej/jego osobowości i to właśnie ten żywioł może zostać zbyt mocno napompowany po inicjacji. Ognista osoba może zostać opętana myślami o sile (mocy) i energii, co będzie pchało ją do zwiększonego działania. Osoba wodnista może stać się bardzo emocjonalna, wszędzie będzie znajdować ukryte lęki lub stanie się tak empatyczna, że zapomni o swoich własnych potrzebach. Osoba z przeważającym żywiołem ziemi może stać się bardzo praktyczna, a jednocześnie może zawiesić się na faktach: co zostało powiedziane, przez kogo, do kogo itp., albo może się pospieszyć z robieniem wszystkich magicznych narzędzi. Natomiast osoba powietrza może stać się bądź to bardzo ezoteryczna, bądź to będzie czytać każdą wydaną na dany temat książkę, lub będzie chciała tak dużo gadać, że okaże się, że plotkuje i intryguje więcej niż kiedykolwiek indziej. Tak przy okazji – siła tych żywiołów wcale nie musi być związana ze znakiem zodiaku, te rzeczy nie zawsze się korelują.
W fazie drugiej, dosyć wcześnie pojawia się następny żywioł, a wtedy niektórzy ludzie skupiają całą swoją uwagę właśnie na nim. Inni dosyć dobrze równoważą oba żywioły – to zależy od wielu czynników. Debby przyzyznaje, że przez około 6 miesięcy trwała przy wodzie, całkowicie ignorując inne żywioły! Domyślam się, że ja trzymałem się miłego, dalekiego powietrza zachowując dystans do wszystkiego.
A zatem, w pierwszej fazie zwracamy uwagę na to, czy jesteście świadomi istnienia w waszym wnętrzu czterech żywiołów i na to, czy udaje wam się osiągnąć sukces w żonglowaniu nimi. Żywioły stają się wtedy dynamicznie zrównoważone co oznacza, że jednego dnia może dominować jeden a drugiego inny, ale wy posiedliście już sztukę szybkiego przywracania ich do równowagi. To prowadzi do zwiększonej wnikliwości i umiejętności rozróżniania. Tylko kiedy możecie wnikliwie rozróżniać własne żywioły, wtedy dopiero możecie zacząć 'widzieć’ innych ludzi. Zauważyliśmy jednak, że podczas tej fazy uczniowie, ucząc się rozróżniania swoich żywiołów, często krytykują innych – i to bardzo mocno! Wada pojawia się przed cnotą, negatywny krytycyzm przychodzi, zanim przyjdzie prawdziwa wnikliwość. Dla Arcykapłanów to ból głowy, bo to oni zazwyczaj obrywają od uczniów na tym etapie. Wiemy jednak, że jeśli ktoś doszedł do tej fazy to znaczy, że nauka działa i kandydat jest na dobrej drodze.
Faza Jesodyczna
Wtedy pojawia się druga faza, faza jesodyczna (tak, obawiam się, że znowu Kabała, ale co robić!). Księżycowa kula daje wam iluzję: że wszystko wiecie, wiecie co robicie, że już możecie robić wszystko i jesteście gotowi na drugi stopień (to nie jest aluzja do żadnej konkretnej osoby – tak się dzieje w wielu kowenach). To tutaj piąty żywioł stara się zintegrować w pełni. Co wtedy robi większość z nas? Stajemy się totalnie 'uduchowieni’, przesadzamy do bólu, nie możemy myśleć, jeść, spać czy oddychać niczym, co nie ma czegoś wspólnego z Rzemiosłem Czarownic! I tak, zgadłeś, nie ma mowy o równowadze. Wcześniejsze posiadanie równowagi pomiędzy żywiołami oznacza, że proces ten może być lżejszy, a nawet bezbolesny, ale pełniejsze wprowadzenie piątego żywiołu prawie zawsze niszczy równowagę pozostałych czterech.
W tym momencie biedna osoba na pierwszym stopniu myśli, że niczego się nie nauczyła lub staje się arogancka, myli się we wszystkim, po czym wchodzi w pierwszą z wielu duchowych depresji. W zależności od tego, który żywioł był najsilniejszy na początku, efekty będą teraz różne dla różnych ludzi. Ludzie powietrza wykonają swoją ukochaną sztuczkę 'zobaczmy czyja to sprawka’ i będą szukać kogoś, na kogo można zrzucić winę. Ludzie wody zamkną się w sobie i zaczną powtarzać: 'wiedziałem, że nie powinnaś mnie inicjować!’ Ludzie ziemi dojdą do wniosku, że praca jest bardzo atrakcyjna i nagle nie będą pewni, czy uda im się przybyć na następne spotkanie kowenu, bo mają za dużo roboty. Ludzie ognia zaczną organizować wszystkich dookoła dochodząc do wniosku, że gdyby wszystko było lepiej zorganizowane, to oni nie czuli by się tak źle!
Oczywiście ludzie mogą mieć więcej niż jeden dominujący żywioł, a wtedy na prawdę mamy przesrane. Podczas tej fazy nowi wiccanie kierują w stronę innych wiccan, tych, którzy wydają się wystarczająco silni, by to wytrzymać, dużo złości, a nawet mogą robić innym wiccanom świństwa.
Kiedy widzimy, co się dzieje, zaczynamy głębiej obserwować naszych uczniów i zazwyczaj próbujemy wspomagać ludzi w dużo większym stopniu niż wcześniej. To bardzo denerwujący okres dla większości osób i to właśnie w tym okresie niektórzy zaczynają kwestionować, czy w ogóle cała ta wiccańska gra jest warta świeczki. Jedni odchodzą, inni postanawiają przejść tę fazę poprzez podważanie i kontrolne weryfikowanie osądów swoich Arcykapłanów, co oczywiście nie satysfakcjonuje ich, gdyż nie czują się potem ani trochę lepiej. Inną rzeczą, jaką zauważyliśmy jest to, że niektórzy zwracają się po oparcie ku żywiołowi ziemi, ale kiedy odkrywają, że i to nie przynosi satysfakcji, wyruszają na poszukiwanie gotowych rozwiązań – formuł typu 'jeślibyśmy tylko mogli zrozumieć, dlaczego ten, kto wydaje się nie robić nic, jest chwalony, a ja, który robię bardzo dużo, ciągle jestem popychany by myśleć i robić więcej, wtedy rozumiałbym co się dzieje’.
W końcu faza szukania gotowych rozwiązań kończy się, gdyż obojętnie, czy jest to zrozumiałe, czy nie, nadchodzi zrozumienie, że takowe rozwiązania nie istnieją. Ze swojej strony, staramy się w tej fazie wymagać od ludzi zwiększenia nauki na przykład tarota, lub radzimy by podjęli nową pracę lub zaczęli opiekować się osobami niepełnosprawnymi itp. Sugerujemy to, co uważamy za najlepszą pomoc w odzyskaniu równowagi. W tym czasie skupiamy się na rozwoju duchowym danej osoby dużo bardziej niż wcześniej, więc takie osoby częściej mogą przyjmować ważniejsze role w rytuałach, a jeśli to nie jest możliwe, doradzamy, by więcej praktykowały w domu. Oczywiście nic nie jest tak łatwe jak na papierze, ale przyjmuję, że mnie rozumiecie.
Zawsze i to jest niesamowicie ważne, obserwujemy czy uczniowie zaczynają doprowadzać te wszystkie lekcje do ziemskiej podstawy, a nie tylko do żywiołu ziemi. Zwracamy uwagę na to, czy udaje im się pokazać wzrastającą równowagę lub jej brak na ziemskiej płaszczyźnie. Równowaga może się wyrażać w czyichś nowych działaniach, jak na przykład w podjęciu i kontynuowaniu nowej pracy. Może się też odbijać w zmianie zachowania w kowenie lub w zmianie w samoocenie. Na okrągło Debby wpajała uczniom „Jakbyś tego użył? Tu chodzi o robienie, a nie tylko o myślenie lub doświadczanie. Wielkie dzieło, zjednoczone z Prawdziwą Wolą z porady 'gdy krzywdy nie wyrządzasz, czyń podług swej Woli’, wiąże się zawsze z przełożeniem twojego doświadczenia na ziemską płaszczyznę w ziemski sposób.”
Interakcja z innymi: doświadczanie i otwieranie się na krytycyzm lub pochwały (tak samo trudne dla niektórych), na słuchanie i obserwowanie tego, co inni myślą na nasz temat – są kluczowe w nauce. To pierwszy krok na drodze do osiągnięcia 'Prawdziwego Ja’, tej wewnętrznej istoty, która ma wszystko w sobie zintegrowane (chciałbym, chciałbym).
Choć nasi uczniowie często nie zdają sobie z tego sprawy, oczekujemy od nich udowodnienia umiejętności o których mówię. Jeśli rozpatrujemy sprawę pod kątem: 'jedna osoba zrobiła pathworking dla każdej runy, napisała książkę i przeprowadziła wiele rytuałów, a inna zrobiła tylko kadzidło i przeprowadziła tylko kilka rytuałów i obie dostały drugi stopień’ to nie patrzymy wystarczająco głęboko. Jak mówiłem, nie ma gotowych rozwiązań. Wszystko zależy od zmian w postawie i od integracji. Tak, uczniowie muszą dowieść, że są gotowi na kolejny stopień, poprzez robienie dużo więcej niż opisałem, ale sposób, w jaki to robią może się różnić między uczniami. Na przykład jedne rzeczy mogą być dla was bardzo łatwe, więc nie będziecie przykładać do nich wartości, jeśli ktoś je wybierze, ale dla tego kogoś ta sama rzecz może być dużo trudniejsza. Zrozumienie jest częścią wnikliwości Malkut i darem od Jesod. Wyrażanie tego zrozumienia w odpowiedni (co bardzo ważne) i jasny sposób to następna rzecz, której oczekujemy od was.
Nikt, absolutnie nikt, nie wykazuje tej całej, pięknej integracji cały czas. Wszyscy przechodzimy depresje, okresy sarkastyczne, okresy arogancji, czy niskiej samooceny itp. Oczekiwanie od ludzi udowadniania równowagi przez cały czas, bez wpadek, nie ma sensu. Tu chodzi o proces, przez który przechodzą ludzie, a jak już się go raz przejdzie to podejrzewam, mało kto pozostaje niezmieniony. Tu chodzi o obserwowanie równowagi i łatwiejsze jej przywracanie. Nikt tak naprawdę nie może być zbalansowany, jeśli nie wie co się na ten balans składa. Jak to odkryć? Poprzez doświadczenie.
Jesteśmy tylko ludźmi
Tutaj musimy zaznaczyć, że wszystko oczywiście zależy od osądu i wglądu Arcykapłanów. Jak wszyscy wiecie, są członkowie kowenów, którzy odchodzą i tacy, którzy zostają, a jedynym sposobem na przekonanie się o słuszności postępowania swoich Arcykapłanów jest obserwowanie, czy przetrwają z kowenem. Jesteśmy tylko ludźmi i czasami uczymy was metodą prób i błędów. Jesteśmy gotowi was słuchać w naprawdę wielkim stopniu i tak, naprawdę was słyszymy. Poza tym, wybaczamy sobie swoje własne błędy i sugerujemy wam dużo. Czasami wiemy, że jesteśmy na dobrej drodze i będziemy was popychać, byście zrozumieli to, co przekazujemy, nawet kiedy nie chcecie tego słuchać. Co najważniejsze, regularnie przyglądamy się samym sobie, robimy te same ćwiczenia o zrobienie, których prosimy was, czytamy, myślimy i wiecznie o was rozmawiamy (OK, ja rozmawiam – Debby tylko leży do góry brzuchem przez większość czasu!). Rozmawiamy o was także z zaufanymi Arcykapłanami z innych kowenów, a oni dzielą się z nami swoim wglądem i krytycznym spojrzeniem na nas. Wierzcie mi!
Dochodzimy do momentu, w którym zintegrowaliście już Jesod i żywioł ducha z innymi żywiołami oraz z ziemską płaszczyzną. Zazwyczaj staramy się, aby ten okres konsolidacji pojawił się, kiedy wyostrzycie swoje umiejętności i zaczniecie wierzyć w samych siebie. Najczęściej widzimy, że ktoś jest gotowy na drugi stopień zanim ten ktoś sam to zauważy, a wtedy taka osoba powinna zintegrować w sobie ten sabat, który sprawia jej największy problem. Dla Debby był to Samhain, czego osobiście nie mogę zrozumieć bo uwielbiam ten rytuał.
Ważne jest, by zaznaczyć w tym momencie, że nie powinniście porównywać się z innymi ludźmi. Porównywanie swojego rozwoju do rozwoju innych osób w kowenie jest stratą czasu. Jedna osoba może spędzić swój drugi stopień w dosyć samotny sposób, inna może się rzucić w wir pogańskiego świata z zamiarem zmieniania go, trzecia może być wszędzie pomiędzy tymi dwoma ekstremami. Słyszę, że niektóre szalone dusze chcą zacząć prowadzić własne koweny. Najważniejszy w tym czasie jest dialog pomiędzy duchami inicjatora i osoby inicjowanej, a on pozostanie na zawsze sprawą prywatną, nie podlegającą dyskusji z innymi osobami w kowenie, chyba że osoba inicjowana sobie takiej dyskusji życzy.
Drugi Stopień
Drugi stopień – najkrócej mówiąc, jest ścieżką tarotowej Wieży. Po inicjacji drugiego stopnia, ziemia się zapada pod nami i z uściskiem w żołądku rzucamy się w ciemną czeluść. OK, niektórzy się rzucają. Ci mądrzejsi nie muszą tego robić, jak na przykład Debby, która wykonała całą pracę pierwszego stopnia według zaleceń nauczycieli więc była przygotowana. Ale nawet ona powiedziałaby, że to następstwa drugiego stopnia spowodowały zmiany w jej istnieniu. Wasze pięknie zintegrowane pięć żywiołów i wasz Duch (przez wielkie D) czuł się zadowolony z siebie a tu nagle okazuje się, że dopiero teraz zaczyna się prawdziwa podróż. Teraz mogą się pojawić duchowe upadki i depresje, które różnią się od czysto emocjonalnych stanów. Chodzi tutaj nie tyle o kwestionowanie własnej wiary co o pewność, że wszystko co uważaliśmy za prawdę, prawdopodobnie prawdą nie jest. Wasza świadomość pogłębia się i mimo że mieliście rację co do żywiołów i co do płaszczyzn Jesod i Malkut, nagle wasze postrzeganie wydaje się być wybrakowane. W tym okresie ludzie zauważają, że ich duchowi przewodnicy zaczynają wymagać od nich jeszcze więcej i że nie można już dłużej opierać się na dziecięcych zachowaniach.
Symbole zaczynają nabierać życia i możecie odkryć, że w życiu codziennym używacie symboli, których wcześniej nie zauważaliście. Na przykład wystrój waszego pokoju, lub rodzaj i styl waszej kuchni itp. powiązane są z głębokimi, symbolicznymi wartościami. Najprościej mówiąc, stajecie się bardziej wrażliwi, a ta wrażliwość może się stać tak przytłaczająca, że niektórzy będą chcieli od niej uciec. Niektórzy wycofują się poprzez stanie się bardzo beztroskimi, inni poprzez stanie się aroganckimi. Tym razem jednak te reakcje są spotęgowane. Nie łatwo jest zrównoważonej osobie kontrolować osoby niezrównoważonej na poziomie emocjonalnym. Nawet osoby silne duchowo, takie, które mają aktywowane swoje centra energetyczne, mogą stać się aroganckie, złośliwe lub leniwe. A efekty takich zachowań mogą mieć mocny wpływ na wszystkich dookoła. Jeśli wcześniejsza nauka nie poszła w las i wiedza się zakorzeniła, wtedy ekstremalne reakcje raczej nie będą miały miejsca, nie mniej jednak wszyscy znamy osoby, którym przydarzyło się przez nie przechodzić. Na przykład był taki gościu, który kręcił się w towarzystwie, stając się coraz bardziej skorumpowanym poprzez siłę, jaką starał się wywierać na innych, w dodatku świetnie na tym zarabiając.
Z tego powodu, niechętnie dajemy drugi stopień zanim nie upewnimy się, że uczniowi udało się w pełni przerobić pracę pierwszego stopnia. Drugi stopień to niebezpieczeństwo dla ucznia. Nie przesadzam mówiąc, że razem z Debby mieliśmy doświadczenia z koleżanką spoza naszego kowenu, dla której drugi stopień okazał się dewastujący. W desperackiej próbie ucieczki od samej siebie, zaczęła pić na umór i brać narkotyki. Jasnym było, że był to rezultat nie wystarczającego zrównoważenia podczas pierwszego stopnia. Wydaje się nam, że ciemność drugiego stopnia wynika po części z nadwrażliwości, odnoszącej się do tego kim jesteśmy w rzeczywistości, w duchu, we wszystkim. Spotykacie wtedy swój cień w całej okazałości i odkrywacie części siebie samego, których inne inicjacje nie dotykają. Jeśli ktoś doświadcza tego bezboleśnie, to jest to zasługą jego odpowiedniej postawy/podejścia do nauki. Jest bardziej niż możliwe, że w nadchodzącym roku będziecie musieli stanąć w obliczu swoich blokad i zmierzyć się z nimi, szczególnie tymi ukrytymi.
Znowu musimy jednak zaznaczyć, że efekty są sprawą indywidualną. Jedną z największych kompensacji w prowadzeniu kowenu jest fakt, że ta praca nigdy nie jest nudna. Ile ludzi, tyle możliwych reakcji. Każdy musi być rozpatrywany indywidualnie i nie istnieje złota reguła odnosząca się do wszystkiego. O, przy okazji, kobieta o której mówiłem wcześniej, jest OK i nawet naucza Wicca. Efekty drugiego stopnia też można podzielić na dwa rodzaje. Mamy okres niszczenia/konfliktów oraz okres odbudowywania. Stosując terminologię kabalistyczną, wieża znajduje się pomiędzy Hod i Netzach, ale rozbrzmiewa echem Gebury i Chesed, niszczenia i odbudowywania płynących z sefir znajdujących się na wyższym poziomie. Ten efekt nie jest jednorazowy, ale raczej pojawia się w ciągu całego naszego życia. Tyle, że te pierwsze jego fale są zazwyczaj najsilniejsze.
Częścią równowagi pierwszego stopnia jest to, że osoba, która go przeszła, jest w stanie kierować swoim życiem duchowym z mniejszą pomocą ze strony Arcykapłanów. Można zatem odciąć niewidoczną pępowinę, która ją łączyła z nauczycielami. Od osób, które dostały drugi stopień oczekuje się, że staną na wysokości zadania i sami z siebie będą widzieć i rozumieć więcej. Teraz nadchodzi coś, czego zrozumienie nastręcza problemów niektórym z was. Zdarzają się ludzie, którzy wykazują zachowania związane z drugim stopniem, zanim dostaną drugi stopień, ale wstrzymują się aż do czasu, gdy są absolutnie pewni (lub my jesteśmy). Inni potrzebują inicjacji jako katalizatora, by rozpocząć kolejną fazę duchowego rozwoju i dostaną ją zanim wszystko wskoczy na swoje miejsce. Wydaje się, że jedno drugiemu przeczy, szczególnie jak weźmiemy pod uwagę historię kobiety o której mówiliśmy wcześniej. W praktyce jednak, mamy tendencję do mówienia, że jeśli ktoś zamierza zostać w kowenie i kontynuować bliskie powiązania z kowenem po otrzymaniu drugiego stopnia, wtedy możemy zaryzykować i przyjąć, że jednak nasze ogólne wrażenie jest prawidłowe i podstawy jednak zostały przyswojone. Ten osąd oparty jest oczywiście na indywidualnej konstrukcji naszych uczniów i ich poświęceniu. Niektórych osób nigdy nie będziemy do końca pewni i wtedy robimy ten krok, wierząc w samych siebie i ufając innym w kowenie, że będą wspierali tę osobę i pomagali jej, jeśli proces jej przemian będzie trudny. Łatwo nam odnieść się do nastolatków, bo pamiętamy jak sami nimi byliśmy i wiemy, że czasami nie musimy być gotowi na dorosłe życie w stu procentach, ale i tak prędzej czy później będziemy musieli się w nie zagłębić. Niektórzy radzą sobie z tym naprawdę świetnie, większość radzi sobie jako tako, niektórzy nie radzą sobie w ogóle. Mamy nadzieję, że unikniemy tego ostatniego i że uda nam się wskoczyć w środkową grupę (nie ma gotowych zasad).
Ale… ten tekst ma już pięć stron więc zakończę w tym miejscu, a dyskusję możemy kontynuować w kolejnych tygodniach.
A teraz wszyscy do roboty, niech każdy z was napisze, czego według was trzeba oczekiwać od osoby przed inicjacją. Inicjować czy nie inicjować – oto jest pytanie. W jakich sytuacjach nie inicjowalibyście?
(Notka osobista – pentakl – wszystkie symbole Rzemiosła zawarte w symbolu Ziemi. Dave Rolf Wadsworth 1994)
[Ten artykuł został napisany 20 lat temu, a ludzie, którzy nie znali Rolfa, mogą nie zdawać sobie sprawy jak bardzo sarkastyczne było czasami jego poczucie humoru, szczególnie kiedy pisze, że 'Debby leży do góry brzuchem’. To Rolf mało mówił, a ja musiałam go zmuszać do rozmów! Ten tekst nie jest taki śmieszny jak inne teksty Rolfa i wydaje mi się, że pokazuje jego głębszą stronę, z której być może nie wszyscy zdawali sobie sprawę. Debby 2014]